Makówki albo się lubi albo ich nie cierpi. Przynajmniej tak jest w naszej rodzinie.
Połowa z nas nie może się ich doczekać, a połowa mogłaby się bez nich obyć.
Przyznam, że należę do tej pierwszej. Ten sposób podania maku pojawia się w
naszym domu tylko dwa razy w roku, na święta i w Nowy Rok. I powiem szczerze,
po tym świątecznym makowym obżarstwie ochota na makowe specjały opuszcza mnie
na długi czas.
Na razie jednak tęsknię do makówek i karmię się myślą, że
jeszcze tylko tydzień z ogonkiem i będę mogła oddać się makowej rozpuście.
Są różne sposoby ich robienia. Nawet w tak mikroskopijnej
skali jaką jest rodzina, można znaleźć wersje różniące się od siebie znacznie.
Nie wyobrażam sobie makówek robionych na wodzie. A takie
robi moją ciocia. Jakoś nie przemawiają do mnie te, do których używa się
sucharków. Te podobno wyjątkowo przygotowuje moja kuzynka.
Nawet sposób w jaki mieli się mak ma znaczenie. Żadnego
wcześniejszego zaparzania. Tego sposobu używa żona mojego kuzyna.
Boże Narodzenie ma to do siebie, że większość z nas ma swoje
uświęcone rytuały. Nie mam zamiaru dyskutować o wyższości tej wersji nad inną. Myślę,
że wszystkie mają swoją rację bytu. Kochamy swoje tradycyjne potrawy i tak być
powinno. Posłuchajmy, pokiwajmy głową ze
zrozumieniem i weźmy się za robienie makówek (lub kutii, łazanków z makiem). Bo
to, co robiła nasza Mama czy Babcia jest najlepsze na świecie. Na tym miedzy
innymi polega magia świąt.
Oto moja propozycja makowego deseru (a moim przypadku
śniadania, obiadu i kolacji)
Makówki z mojego domu
na kilka misek
250 g maku
2 litry mleka pełnotłustego
1 szklanka cukru
pół szklanki miodu raczej lipowego lub akacjowego niż
spadziowego
1 łyżka masła
1 łyżeczka esencji waniliowej
1 szklanka wrzątku
szczypta soli
5 bułek pszennych (najlepiej dwudniowych, nie świeżych)
Bakalie ile kto lubi: rodzynki, figi, daktyle, orzechy, z
grubsza krojone migdały obrane ze skórki. W sumie powinno być ze dwie szklanki
bakalii.
Mak musimy zmielić. Do tego celu należy użyć młynka do maku
lub pobliskiej piekarni, gdzie mielą mak za drobną opłatą. Mielenie
własnoręczne wymaga oprócz młynka sporo czasu i silnych rąk. Mielenie
maku jest porównywalne do przebierania maku z popiołu. Robota dla Kopciuszka.
Niestety święta wymagają poświęceń, więc po godzinie
mozolnego przecierania niebieskich ziarenek mamy solidną miskę zmielonego maku.
Ten zmielony mak zalewamy jak najmniejszą ilością wrzątku.
Zagotowujemy mleko z szczyptą soli i dodajemy do niego
zaparzony mak. Wsypujemy cukier. Zagotowujemy. Zdejmujemy z ognia i dodajemy
miód, wanilię i bakalie. Proponuję spróbować czy mleko makowe jest słodkie.
Powinno być nieco słodsze niż lubimy, ponieważ bułki nieco tę słodycz
zniwelują. Odstawiamy garnek z pieca i kroimy na plastry bułkę.
Teraz potrzebujemy kilku misek i chochli do nalewania. Do
miski nalewamy chochlę mleka makowego. Kładziemy warstwę bułek i zalewamy kolejną chochlą mleka. I znów
warstwa bułek i chochla mleka. I tak do wypełnienia miski. Nie martwcie się
płynną konsystencją. Ona po kilku godzinach przejdzie przemianę z płynnej w
stałą. Bułki wchłoną mleko i całość będzie boska.
A jeśli pozwolimy makówkom w spokoju i chłodzie spędzić noc,
to rankiem znajdziemy coś, co wymyka się jakimkolwiek ocenom. Subiektywnym,
oczywiście. Poezja po prostu.
Bardzo polecam i życzę smacznego
Limonko już Cię kocham za ten mak a tu nagle wyskakujesz ze zmieleniem maku suchego ,kurde blade czy ja zawsze muszę mieć pod górkę?Uwielbiam mak i bardzo często piekę z przepisu mojej śp.teściowej tort makowy jest prosty a jednocześnie wykwintny ,elegancki taki prawdziwy .gorąco pozdrawiam.Majka.
OdpowiedzUsuńOch Majeczko. Tak naprawdę nie ma znaczenia czy ten mak najpierw sparzymy czy na sucho zmielimy. W naszej rodzinie mieli się suchy mak, ale każdy inny sposób też jest dobry. A tortem makowym mnie zaintrygowałaś. Podzielisz się przepisem? Pozdrawiam cię bardzo i pięknej soboty życzę
Usuńczegoś takiego jeszcze nie widziałam! :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę? To może warto spróbować? Ja jestem wyznawcą świątecznych makówek. I widzę, że niektórzy czytelnicy również. Polecam gorąco. I pozdrawiam serdecznie
UsuńAch, moje ulubione!
OdpowiedzUsuńTak, tak. Już się cieszę. I nie tylko na makówki. Buźka
UsuńUwielbiam makówki, zawsze królują na moim świątecznym stole, aż nie mogę się ich doczekać!!! :)
OdpowiedzUsuń