środa, 9 listopada 2011

Limonkowa orgia



Targi są super! Powtarzam się? Cóż, kiedy to prawda. Im mniejsza miejscowość, tym ceny niższe, a oferta bardziej lokalna. Choć zdarzają się niespodzianki. Nie uważałam Jury Krakowsko - Częstochowskiej za zagłębie cytrusowe, ale muszę zrewidować swoją opinię. Nie oczekiwałam na straganie obok marchewki i buraków, lśniącej soczystą zielenią sterty limonek. Najpierw stragan minęłam. Zaobserwowane zjawisko zaliczyłam do fatamorgany. Po kolejnej rundce między kołami do traktorów, czosnkiem a pościelą z kory, nogi same mnie zaniosły do połyskującej zieleni. Kurczę! Nie mam omamów. Są! Piękne, pachnące i za jedyne 5,50 za kilogram. Gdzie tu jest haczyk? Limonka nie może tyle kosztować. Może to nowy rodzaj jabłek? Pokusa była przeogromna i jak powiedział O. Wilde "żeby się jej pozbyć, trzeba jej ulec". Zaczęłam z lekką nieśmiałością i wstrzemięźliwością. Od pół kilograma. W miarę, jak na wadze pojawiały się kolejne owoce, ja cichutko dodawałam: może jeszcze pół kilo. Hm, niech pan zważy półtorej. Sterta urosła, a moja zachłanność nie zmalała. Poddaję się, poproszę dwa kilogramy. Zostałam pokonana przez zielone maleństwa. Zazwyczaj kupuję limonki na sztuki. Nie wiedziałam, że dwa kilogramy limonek to taka wielka torba. Od przybytku głowa nie boli. Już od pierwszej chwili wiedziałam, w którą stronę pójdą moje plany ich spożytkowania.
Limonki uwielbiam. Ryba zamarynowana w ich soku i otartej skórce jest przeniesieniem w inny kulinarny wymiar. Zupy rybna czy tajska  nie mogą się obyć bez limonkowego soku. A wyobrażacie sobie mojito, czy lemoniadę?  Ciasto biszkoptowe - proszę bardzo z odrobiną soku. Polewa czekoladowa? Dlaczego zawsze z pomarańczą? Spróbujmy ją uszczęśliwić startą limonkową skórką. Będzie intrygująco wytrawna. A kurczak pieczony, wymasowany przedtem cytrusem? Ojej! rozpędziłam się.
Tym razem moje zamiary zmierzały w kierunku cukierni. Marzyła mi się limonkowa pianka na czekoladowym biszkopcie. I taką upiekłam. Efekt zaskoczył nawet mnie. Upiekłam dokładnie to, co mi się zamarzyło.
Jeśli lubicie cytrusy, sięgnijcie po limonki. To ciasto nie jest przesadnie słodkie, ale też nie kwaśne. Jest lekkie i orzeźwiające. Po prostu pycha.

Biszkopt czekoladowy z limonkową pianką:
prostokątna forma 20x23

ciasto biszkoptowe:

2 jajka (osobno białka, osobno żółtka)
2 łyżki drobnego cukru
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka ciemnego kakao
szczypta soli

limonkowa pianka:

400 ml jogurtu (najlepiej greckiego lub bałkańskiego)
  3 limonki
pół szklanki cukru
200 ml kremówki
  3 płaskie łyżki żelatyny
  1 galaretka zielona

Zaczynamy od włączenia piekarnika i rozgrzania go do 180 stopni. Jeśli to zrobiliśmy, znajdujemy formę i jej dno wykładamy papierem do pieczenia. Grę wstępną mamy z głowy. Czas na konkrety. Raz, dwa robimy biszkopt. Kilka ruchów wirowych i białka za szczyptą soli doprowadzamy do pożądanej sztywności. Teraz po łyżce dosypujemy cukier. Nie śpieszmy się, nich cukier zniknie w białkowej pianie. Kiedy efekt naszych wysiłków jest już obiecująco sterczący, dodajemy po jednym żółtka. Są tylko dwa, więc nie jest to zabawa monotonna. Odkładamy sprzęt wspomagający i od teraz własnoręcznie dosypujemy mąkę na przemian z kakao. Zgarniamy ciasto w misce od spodu delikatnie, żeby białkowa masa nie opadła. Wlewamy ciasto do formy, wyrównujemy powierzchnię i zamykamy na 15 minut w piekarniku.
Po kwadransie wyjmujemy ciasto i pozwalamy mu ostygnąć. Zdejmujemy papier z dolnej części i wkładamy z powrotem do formy.

Zagotowujemy wodę na galaretkę. Nie będę was obrażać radami jak ją zrobić. Zakładam, że przeczytacie instrukcję obsługi na opakowaniu.
Zabierzmy się za piankę. Ubijamy śmietanę kremówkę. I odstawiamy na bok. Za chwilę do niej wrócimy. Żelatynę zalewamy niewielką ilością wody, by napęczniała. Potem miseczkę z żelatyną wstawiamy do garnka z goracą wodą i pilnujemy, żeby się rozpuściła. Nie musicie jej studzić. Żelatynę, nie wodę.
Pakujemy do michy jogurt z cukrem, startą skórką z limonek i całym wyciśniętym sokiem. Miksujemy. Wlewamy rozpuszczoną i jeszcze ciepłą żelatynę do jogurtu i znów miksujemy. Na koniec dodajemy wcześniej ubitą śmietanę i otrzymujemy limonkową piankę w całej okazałości.
Na biszkoptowy spód wykladamy limonkową piankę, wygładzamy powierzchnię i wstawiamy do lodówki. Po godzinie możecie śmiało wlać na wierzch zieloną galaretkę. Tak spełnia się limonkowy sen. Mniam.


Smacznego

3 komentarze:

  1. Kolejne na naszej liście do zrobienia. Zwłaszcza po zastrzyku limonek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznie wygląda. Narobiłaś mi ochoty na takie ciasto. Biszkopt juz mam upieczony, pozostała tylko reszta. Mam nadzieję, że też wyjdzie mi taki ładnie i smacznie.

    OdpowiedzUsuń