Ale ten czas przeleciał! Wiadomo,
wakacje!
Może nie do końca takie, jak sobie
wymarzyliśmy ale ani w głowie mi narzekanie. Pogoda
była...zaskakująca, okoliczności przyrody nie rozczarowujące,
jedzenie absolutnie pyszne, a zakupy udane. Czyli wszystko jest na
plus.
Ilość wody jaka na nas spadła w
drodze powrotnej napełniłaby niejeden spory basen. Spowodowała
korek gigant na drodze do Triestu i była przyczyną wielu frustracji
i opóźnień w powrocie do domu.
Nie tylko my wpadliśmy na pomysł
jazdy przez sobotnią Europę. Myślę, że zamknięcie w blaszanym
pudełku na kilka godzin jest świetnym miernikiem stosunków
panujących w stadzie. Jeżeli wychodzi się z tej próby zwycięsko,
to znaczy, że już żaden kataklizm nie będzie straszny.
Jedyny minus takiej mozolnej jazdy, to
potrzeba przedłużenia urlopu.
A tu koniec pieśni. Poniedziałek
nadszedł bezlitosny. I cieplejszy niż te toskańskie. Czas pożegnać
się rozmemłaniem i wziąć się w garść. Robota sama się nie
zrobi. Im wcześniej pożegnamy wakacje, tym szybciej czas upłynie
do następnych.
Nie będę opowiadać o pięknie
włoskich miasteczek i niezrównanych toskańskich lodziarniach.
Przynajmniej nie dzisiaj. Na to przyjdzie czas, kiedy zajmę się
zdjęciami.
Na dowód, że całkowicie wróciłam
do rzeczywistości zrobię dziś makaron zupełnie nie we włoskim
klimacie. Raczej bliski Hiszpanii niż Italii.
To nie znaczy, że mam po dziurki w
nosie pasty, mozzarelli i parmezanu. Ten moment nie nadejdzie nigdy.
Przyczyna utworzenia tego dania była prozaiczna. Lodówka po
przyjeździe zazwyczaj świeci pustkami. To, co przywieźliśmy z
Włoch na razie traktowane jest jak święte relikwie więc obiad
trzeba było wykreować z tego, co leżakowało w chłodzie.
Na użycie pecorino z Pienzy i
prosciutto z Parmy przyjdzie czas, kiedy dopadnie nas tęsknota
(czyli najpóźniej pod koniec tygodnia).
Na razie sprzątamy lodówkę.
Makaron z małżami i chorizo
garść makaronu (ulubionego)
paczka małży bez muszli (moje były
zamrożone)
kawałek kiełbasy chorizo (około 5
cm)
1 papryczka peperoncino (lub pół
łyżeczki suszonej)
1 cebula
2 ząbki czosnku
4 łyżki oliwy
łyżeczka posiekanych igiełek
rozmarynu
sól, pieprz
Na oliwie podsmażamy pokrojone na
półplasterki chorizo, dorzucamy pokrojoną w kostkę cebulę i
posiekany czosnek. Dorzucamy drobno pokrojoną papryczkę (lub
odrobinę suszonej).
Smażymy do zeszklenia się cebuli.
Wsypujemy rozmrożone małże i posiekane igiełki rozmarynu.
Mieszamy, podgrzewamy i doprawiamy solą.
Zdejmujemy z ognia.
Gotujemy makaron i przecedzony
wsypujemy do garnka z sosem. Dolewamy 3-4 łyżki wody z gotowania
się makaronu i mieszamy.
Doprawiamy do smaku według upodobań.
Nalewamy kieliszek zimnego prosecco i
przymierzamy się do powrotu w realny świat.
Smacznego
Pecorino z Pienzy jest wyborne. Mam wrażenie, że kupiłam niemalże identyczną deskę do krojenia. Czyżby z Toskanii? :D
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi, że chodzimy tymi samymi ścieżkami:)))
UsuńDeska kupiona w Cortonie:)
Świetne danie, smakowite połączenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Witam pięknie u mnie:)) I dziękuję za dobre słowo:)
UsuńJak dobrze, że jesteś dobrze ze wrociliscie cali i zdrowi. Teraz czekam na wysp pysznych potraw włoskich:)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że lektura się przydała;)))
Ściskam Was
Czytamy i czytamy i ciągle nam mało:))
UsuńTaka paste moglabym jesc codziennie. Na przemian z jakims risotto!
OdpowiedzUsuńTo zupełnie jak ja:))
UsuńTo danie musi być wyborne, jestem głodna od samego patrzenia.
OdpowiedzUsuńTo najwyższy czas ruszyć do kuchni:)) W mig będzie na stole:)
UsuńUwielbiam małże! Chętnie wypróbuję Twój przepis, wygląda mega smakowicie :) na pewno bęstę stałą bywalczynią Twojego bloga! Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńWitam u mnie serdecznie i gorąco zapraszam. Pozdrawiam:))
Usuń