czwartek, 24 lipca 2014

Burze, odpowiedzialność i toskańska nalewka laurowa

























Leje jak z wiadra. W powietrzu wyczuwam lekką irytację. Co to za wakacje? Dlaczego leje? Jak ja się pokażę koleżankom nie opalona?
Zawoalowane pretensje skierowane są do mnie.
Czy ja odpowiadam za pogodę?
Poniekąd tak, bo to w mojej głowie powstała myśl o wakacjach w Toskanii. Na mnie spoczywa ciężar odpowiedzialności za pogodę, a raczej jej brak. To mnie obarcza chłodna woda w basenie i marudzące dzieci. To ja muszę wziąć na swoje sumienie rozczarowane spojrzenia w bure, chmurne niebo.
Mnie te drobiazgi w postaci burz i deszczu nie przeszkadzają. Nie mam też presji zdobycia soczystej opalenizny. Basen w deszczu może być równie ekscytujący jak ten w pełnym słońcu. Wszystko jest kwestą interpretacji.
Powietrze po burzy jest tak czyste, że robienie zdjęć jest niewyobrażalną przyjemnością.
Kiedy pada można wykorzystać to, co rośnie na pobliskich krzakach. Mała wycieczka do pobliskiego marketu, zakup butelki i mocnego alkoholu i już na półce stoi zalążek nalewki, której nie zrobiłabym w kraju.
Żadne najsłoneczniejsze dni i optymistyczne prognozy nie dadzą mi możliwości robienia nalewki zielonej jak absynt.
Tutaj jej główny składnik rośnie jako basenowe zarośla. To laur czyli wawrzyn. Robiliście kiedyś laurową nalewkę?
Jeśli dostaną się w wasze ręce świeże liście laurowe, to oprócz wykorzystania ich do obłożenia mięsa, zalejcie je spirytusem i obserwujcie jak bieleją z każdym dniem.



Laurowa nalewka toskańska

15 świeżych liści laurowych
pół litra spirytusu

po dwóch miesiącach:
pół litra wody
300 g cukru ( ilość cukru jest uzależniona od waszego gustu)

Świeże liście zalewamy spirytusem i odstawiamy na 2 miesiące. Wstrząsamy butelką od czasu do czasu. Liście z każdym dniem są coraz bledsze a nalewka coraz zieleńsza.
Po dwóch miesiącach przecedzamy nalew laurowy i wyrzucamy liście.
Cukier zagotowujemy z wodą i studzimy.
Przestudzony syrop cukrowy łączymy z nalewem laurowym.
Mieszamy, zamykamy i chowamy w spiżarni. Po trzech miesiącach rozlewamy do kieliszków w celach badawczych.

Nie powiem wam jak smakuje moja nalewka, ponieważ ma dopiero 7 dni. Ta, którą próbowałam miała dwa lata i była....boska.

Moja jest naiwnie zielona i daje nadzieję na atrakcyjny produkt końcowy. I będzie moją pamiątką z burzowej, licowej Toskanii.






Pozdrawiam

2 komentarze:

  1. Dzisiaj u mnie pochmurno i deszczowo, ale jak tylko słonce wyjdzie to...wyślę Ci w piękne okolice Toskani, tam gdzie Ty jestes..Z ciepłymi pozdrowieniami...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, wiele rzeczy to kwestia interpretacji. Jeśli ma się pozytywny stosunek do deszczu, to nie będzie przeszkadzał :)
    Jestem pewna, że nalewka wyjdzie Ci wyśmienita :)

    OdpowiedzUsuń