niedziela, 13 kwietnia 2014

Obcy przybysze i szarlotka pomarańczowa























Zanim zacznę planować ciasta na Wielkanoc, upiekę ciasto, które jest chyba najbardziej domowym z ciast. To pierwsze ciasto upieczone samodzielnie w głębokiej podstawówce. Nie wiem czy przepis był taki jak ten dzisiejszy ale smak na pewno.
Jabłka zapakowane jesienią do słoika, przesmażone z dodatkiem skórki pomarańczowej leżały spokojnie na półce.
Kiedy otwierałam słoik nie miałam w planach pieczenia szarlotki. Zajrzałam do słoika przekonana, że znajdę w nim szaro zielone życie. Ale zmasowany atak oszałamiającego zapachu był dowodem na całkiem niezłą kondycję moich przetworów. To ostatni słoik smażonych jabłek. Pożegnam nim zeszłoroczny sezon zaprawowy. I zapomnę o jabłkach na najbliższe miesiące. Te, które od czasu do czasu kupuję w akcie desperacji wprawiają mnie w smutny nastrój, bo nijak nie przypominają jabłek jesiennych.
Obok nich leżą pomelo, pitaje, tamarillo, grenadiny i inne dziwadła. I kupuję je czasami. Tylko po to, żeby zaraz zatęsknić za kosztelą czy koksą.
Właśnie taki zamorski zakup spowodował moje zainteresowanie szarlotką. Każdy z tych obcych owoców jest ogromnym rozczarowaniem. Najbardziej efektowne są z zewnątrz. Potem, czyli po zajrzeniu do wnętrza jest już gorzej. Ni to agrest, ni to kiwi, a pitaja to lutowy ogórek w smaku.
Choć, po przekrojeniu jego dekoracyjność jest niezaprzeczalna.
Kiedy chcę popatrzeć na martwą naturę to wybieram Gauguina.
Wzięłam więc słoik pełen pachnącego października i bez wahania upiekłam szarlotkę.
























Szarlotka jabłkowo pomarańczowa

kruche ciasto do szarlotki

2 szklanki mąki
125 g zimnego masła
2 żółtka
2 łyżki kwaśnej śmietany
2 łyżki cukru pudru
1 łyżka spirytusu
starta skórka z jednej pomarańczy

nadzienie jabłkowe

słoik z zeszłorocznych zapasów lub:
1 kilogram kwaśnych jabłek
sok z jednej pomarańczy
skórka starta z jednej pomarańczy
pół szklanki cukru (lub więcej, jeśli lubicie słodsze klimaty)

Zaczynamy do ciasta. Jak zawsze w przypadku kruchych ciast, szybko zagniatamy masło z resztę składników (najlepiej mikserem lu zimnymi rękami). Kulę ciasta dzielimy na dwie części. Rozpłaszczamy je (łatwiej je będzie potem rozwałkować), wkładamy do woreczków i chowamy na godzinę w lodówce.

Jabłka obieramy, kroimy na cząstki i wkładamy do rondla. Wlewamy sok pomarańczowy, wsypujemy cukier i skórkę. Mieszamy i na małym ogniu gotujemy do momentu aż zmiękną a woda odparuje. Kiedy jabłka będą miały gęstość konfitur, wyłączmy ogień i pozwalamy jabłkom ostygnąć.

Nagrzewamy piekarnik do 190 stopni.

Schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki. Rozwałkowujemy jedną część ciasta i wykładamy nią formę. Nakłuwamy widelcem i wkładamy do gorącego piekarnika. Podpiekamy spód 15 minut, potem je wyjmujemy z piekarnika i studzimy.
Potem na podpieczony spód wykładamy jabłka.
Drugą część ciasta rozwałkowujemy na placek wielkości formy i przykrywamy nim jabłka. Sklejamy brzegi ciasta, smarujemy rozmąconym jajkiem i pieczemy 25-30 minut.

Możemy powierzchnię ciasta posypać płatkami migdałowymi przed włożeniem do piekarnika lub posypać cukrem pudrem po wystygnięciu. Ja użyłam roztopionej czekolady. Do jabłek i aromatu pomarańczy pasowała idealnie.

Ciasto jest świetne na zimno i na ciepło z łyżką gęstego jogurtu.






Smacznego

2 komentarze:

  1. Po pierwsze dziękuję kochana, że...zagościłaś u mnie i zostawiłaś ślad. Bo mój bloger coś ostatnio szwankuje-piszę posty a potem ich nie widzę..NIe wiem czemu. Po drugie..ahh. ahhh uwielbiam szarlotkę, ale...z pomarańczą to nigdy nie jadłam i chyba trzeba zrobić taką..na święta. Bo jest to nowość dla moich bliskich również. A po trzecie- pomelo uwielbiam...mmmmm:)Aha..i czwarte-macie piękną pogode, u nas zimno i deszcz pada..Pozdrawiam mimo wszystko ciepło i serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pycha,pychota ,pyszności.Wlaśnie zrobię taką i wystąpi u mnie jako mazurek oczywiście z odpowiednią dekoracją.Gorąco pozdrawiam.Wszystkiego najlepszego z okazji Wielkiej Nocy ,smacznego jajka, mokrego dyngusa Majka.

    OdpowiedzUsuń