Ośmielę się powiedzieć, że na
południu kraju większość ludzi była lub słyszała o Złotej
Gęsi. Po raz pierwszy zabrał mnie tam na obiad mój wujek. Była to
typowa knajpka z ceratą na stolikach, obtłuczonymi kubkami i
absolutnie najlepszą pod tą szerokością geograficzną gęsiną.
Lata mijały i wiele się zmieniło ale
nie poziom gęsich wyrobów w Złotej Gęsi.
Regularnie zaglądaliśmy do niej,
jadąc do „domu na końcu”. Żurek i żołądki gęsie za każdym
razem smakowały tak samo dobrze. Kogo tam nie spotkaliśmy? Artyści,
księża, politycy, dziennikarze. Ilość samochodów przed
restauracyjką przekraczała niewielkie możliwości chodnika. Obok
20 letnich skód czy polonezów stały maybachy i jaguary. Pełna
demokracja. Żołądki smakowały zarówno tym z listy 100
najbogatszych jak i tym, co o bogactwie czytają jedynie w prasie.
My też byliśmy regularnymi klientami
tej siewierskiej knajpki. Mnie nurtowało pytanie jak oni te żołądki
przyrządzają. Kiedy w końcu udało mi się gęsie żołądki
kupić, rzuciłam się do ich gotowania. Dodawałam cebulę, potem
eksperymentowałam z czosnkiem. Kolejnym razem najpierw je
obsmażałam, potem dusiłam. Innym razem użyłam sosu sojowego.
I ciągle odczuwałam niedosyt. Nie
dość, że moje wersje nie przypominały tych siewierskich, to na
dodatek, co było nie do zaakceptowania, były mniej smaczne.
Aż pewnego dnia kupiłam gęś. To był
listopad. Gęś nafaszerowałam kaszą a wałeczki tłuszczu, które
z niej wyjęłam przed pieczeniem, stopiłam w rondelku. Wyszedł z
tego prawie litrowy słoik gęsiego smalcu. W tym smalcu postanowiłam
ugotować żołądki. I to okazało się strzałem w dziesiątkę.
Mają rację ci, którzy mówią, że
lepsze jest wrogiem dobrego. Do gęsich żołądków nie są
potrzebne ani cebula, ani czosnek. Ani tym bardziej sos sojowy.
Wystarczy gęsi smalec, sól i grubo zmielony pieprz. Mniej znaczy
lepiej.
Dajcie się skusić, tym bardziej, że
żołądki gęsie występują sezonowo.
Gęsie żołądki
1 kg gęsich żołądków
3 szklanki gęsiego smalcu
pół szklanki wody
sól
pieprz
No i masz. Co tu powiedzieć? Kupujesz
gęsie żołądki, czyścisz je, gotujesz na malutkim ogniu w gęsim
smalcu przez jakieś trzy godziny z odrobiną soli. Potem dolewasz
wodę i gotujesz jeszcze pół godziny. Sprawdzasz czy są miękkie i
wyłączasz piec. Sprawdzasz czy nie trzeba ich dosolić i wykładasz
porcje na talerze z odrobiną sosu. Obficie posypujesz świeżo
zmielonym pieprzem. Podajesz z chrzanem w miseczce i świeżym
chlebem. Jako przegryzka świetnie się sprawdza kiszony ogórek lub
korniszon.
Nie mam nic więcej do powiedzenia.
Smacznego
Jak dobrze, że już wróciłaś:))Jak miło Cię czytać, bo tak smutno było i tęskno. Mam nadzieję, że u CIEBIE wszystko ok. A gęsie żołądki.. hmm.. nie miałam nigdy okazji..Może być dobre:D Pozdrawiam serdecznie !:D
OdpowiedzUsuńTy Limonko powinnas zostac twarza kampanii promujacej w Polsce gesine! Podejrzewam, ze akcje znasz: http://www.gesina.pl/ :)
OdpowiedzUsuńzamiast wody cwiartki kwasnych jabłek, i majeranek, sol i pieprz,
OdpowiedzUsuńSmaczne żołądki nabyłem ostatnio od znajomych z fermy. Powiem wam tyle marności nad marnościami a pyszności nad pysznościami :) Oczywiście przekąsiłem ogórkiem małosolnym z Pińczowa, i akurat wtedy połącznie smaków otworzył mi oczy na to danie. Godny polecenia specjał :)
OdpowiedzUsuńZnam popieram Co przejeżdżam co wpadam tak od 20 lat. Żołądki , żurek i chlebek palce lizać nigdzie takiego czegoś dobrego nie jadłem ....
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, niebo w gębie ������
UsuńBędąc przed laty w Rakowie (świętokrzyskie)jadłem w lokalnym barze"Pod gąską" gęsie żołądki w sosie,tak zwane "gęsie pipki". Żyje już trochę na tym świecie, ale tak smacznej potrawy jeszcze nie jadłem. Po paru latach znowu byłem przejazdem w Rakowie i oczywiście wstąpiłem "Pod gąskę". Nic się nie zmieniło, dalej klimat "wiejskiej knajpki z lat 70-tych i te przepyszne gęsie żołądki. Pani barmanka nie chciała mi zdradzić przepisu tylko dowiedziałem się że jest to potrawa żydowska, serwowana w Rakowie od niepamiętnych czasów.Jeszcze tam wrócę.
OdpowiedzUsuń