środa, 31 października 2012

Porcja energii w słoiku czyli papryczki faszerowane fetą i ziołami




Lato sobie poszło. Przylazła wczoraj mgła i schowała wszystko w kieszeni. Wieczorem nie było nic. Jak to w ogóle możliwe, ze zniknęło miasto? Dobrze, ze świeciły latarnie, bo tylko one wskazywały na to, ze cywilizacja jeszcze nie zginęła. Lotniska zniknęły, ulice wyparowały, auta przemykały w mrocznych okolicznościach a ludzie błądzili bez celu. Masakra jakaś, panowie.
Dziś ranek wstał jak na kacu.  I jak to bywa na kacu, dopiero koło południa wyjrzało coś na kształt słońca. Już,  już miałam nadzieję na więcej, a tu zanim się zaczęło, już się skończyło. Wróciła mgła. Chyba pora uzmysłowić sobie, że to koniec października. Lato już było. Koniec. Następne dopiero za 9 miesięcy.
Dom po lasem zamknięty. Aż strach pomyśleć co tam się teraz wyczynia. Hulaj dusza, piekła nie ma. Dziki odbywają dzikie harce. Z trawnika zostaną nędzne wspomnienia, a sad będzie bardziej przypominał kartoflisko po wykopkach niż owocowy zakątek. Tak to się kończy, jeśli pozwalasz, żeby las rósł ci pod tarasem.
Wywiozłam ostatnie papryczki. Jakimś cudem udało się je uratować przed przymrozkami. I całe szczęście, bo miałam w stosunku do nich pewne plany.
Duża dawka energii będzie nam potrzebna w najbliższe miesiące. Ostra papryka z smakowitym środkiem spełni swoją powinność. Rozgrzeje, rozpali, zadowoli. Tym bardziej, że sama nazywa się kusząco: valentine. Jeśli trafi się miłość tak ognista jak ten rodzaj papryki, to dobrze jest mieć przy sobie gaśnicę.





Papryczki faszerowane fetą na zimowe dni:

papryczki - ilość absolutnie dowolna, ostrość – stopień zależny od upodobań
ser feta, pokrojony na małe kawałeczki
świeży tymianek
świeży rozmaryn
kilka ząbków czosnku, obranego
dobra oliwa
słoiki

Rozgrzejcie najpierw piekarnik do 200 stopni. Jeśli macie funkcję grill, to włóżcie papryczki i upieczcie je pod grillem aż nie zbrązowieje im skórka. Potem trzeba je schować pod szczelnym przykryciem. Wtedy skórka zejdzie równie łatwo jak z banana.
Kiedy ściągniecie skórę z papryki, delikatnie usuńcie nasionka ze środka. Pokrojoną fetę zmieszajcie w miseczce z listkami tymianku i posiekanym rozmarynem. Posypcie jeszcze grubo mielonym pieprzem. Wypełnijcie środki papryki serem i układajcie warstwami w wyparzonym słoiku. Ząbki czosnku pokrójcie i połóżcie między strączkami.  Oliwę rozgrzejcie w rondelku. Nie gotujcie, ale nich będzie gorąca. OSTROŻNIE! Zalejcie gorącą oliwą papryczki. Stuknijcie o blat, żeby pozbyć się bąbelków powietrza. Zakręćcie słoiki i odwróćcie do góry nakrętkami.
Następnego dnia można jeść, ale warto poczekać kilka dni, bo czas robi swoje.
Na chłody i szarości odkręcony słoiczek z taką południową temperaturą i energetycznym kolorem jest jak bilet do Sevilli.



Smacznego

2 komentarze:

  1. Pyszne! Już wyobrażam sobie sałatkę z takim dodatkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, takie papryczki ogniste sa w tez w sam raz na halloween! Troszke straszne bo ostre!

    OdpowiedzUsuń