Zrobiłam szybki rachunek sumienia i nie mogłam uwierzyć. Z
ponad dwustu przepisów umknął mi ten najbardziej przez 50 % rodziny ukochany.
Steki. Może stało się tak dlatego, że konsekwentnie odmawiam jedzenia steków. Zrobić, proszę bardzo, mogę. Ale do jedzenia
nikt mnie nie zmusi. Taka postawa jest doskonałym przykładem na to, że nie
trzeba być mięsojadem, aby przyrządzić przyzwoity kawałek mięsa. MMŻ i jego
wierna towarzyszka w pożeraniu kilogramowych steków typu bistecca fiorentina z
radością pałaszują moje nieco skromniejsze wagowo okazy. Wiem, że każdy wyznawca wołowiny ma swój ulubiony
stan skupienia mięsa. Jedni lubią krwiste, inni na pół wypieczone a kolejni
preferują suchą podeszwę. Ci ostatni stanowią dla mnie zagadkę. Po co marnować kawałek świetnego
mięsa na coś, co steku nawet nie przypomina.
Moi mięsożercy są zwolennikami teorii, że im krócej
obsmażane, tym lepiej.
Oto obiad dla MMŻ i Darii.
Steki w pieprzu z szałwiowymi chipsami
2 steki wołowe z polędwicy grubości 4-5 centymetrów
2 łyżki grubo tłuczonego pieprzu (najlepsza jest mieszanka
pieprzowa)
2 cienkie plastry boczku
kilka gałązek rozmarynu
kilkanaście liści szałwii
olej do smażenia
2 łyżki masła
metr nici kulinarnej
Kiedy już uformujemy dwa zgrabne steki z polędwicy, musimy
je owinąć plastrem boczku. Potem owijamy je nitką i związujemy. Między boczek a
nitkę wkładamy kilka igiełek rozmarynu. Na talerz wysypujemy utłuczony pieprz.
Ważne, by nie był zmielony. Jeśli macie moździerz, to do tej czynności nada się
idealnie. Panierujemy steki w pieprzu i odkładamy na kwadrans. W tym czasie
rozgrzewamy oliwę na patelni i wrzucamy liście szałwii. Pilnujmy ich, żeby się spaliły.
Usmażona szałwia jest krucha i smakuje bosko. A na tym samym oleju, ale już o
smaku szałwiowym, smażymy steki. Po minucie z każdej strony. Tyle wystarczy,
jeśli lubisz przelewać krew. W innym przypadku musicie go jeszcze potrzymać na
ogniu. Teraz to już kwestia prób i błędów.
Usmażone steki odkładamy na chwilę i robimy masełko szałowe , o przepraszam, szałwiowe. Kilka
listków drobniutko siekamy. Masło (miękkie jest łatwiejsze w obróbce) mieszamy z szałwią i szczyptą soli. Zawijamy masło w folię aluminiową, formując zgrabną roladkę. Wkładamy na kilka minut do zamrażalki.
Na talerz kładziemy steki (uwolnione z więzów oczywiście), na stekach kładziemy plaster roladki maślanej i dekorujemy chipsami szałwiowymi.
Kto zdecydowanie odmawia jedzenia mięsa, niech spróbuje
samych chipsów. Dodane do makaronu czy pieczonych warzyw też są świetne. Gwarantuję.
A teraz pozwólcie, że pomyślę nad obiadem dla siebie.
Smacznego
Takie wrazenia to raczej nie dla mnie. Nie pamietam kiedy ostatnio mialam ochote na steka.
OdpowiedzUsuńAle szalwiowe czipsy swietnie sie sprawdzaja z dyniowym risotto :)
Bo. ty jesteś, drogie Ciasteczko, tymi 25% Buźka
Usuń