Lato sobie poszło. Przylazła wczoraj mgła i schowała wszystko
w kieszeni. Wieczorem nie było nic. Jak to w ogóle możliwe, ze zniknęło miasto?
Dobrze, ze świeciły latarnie, bo tylko one wskazywały na to, ze cywilizacja
jeszcze nie zginęła. Lotniska zniknęły, ulice wyparowały, auta przemykały w mrocznych
okolicznościach a ludzie błądzili bez celu. Masakra jakaś, panowie.
Dziś ranek wstał jak na kacu. I jak to bywa na kacu, dopiero koło południa wyjrzało
coś na kształt słońca. Już, już miałam
nadzieję na więcej, a tu zanim się zaczęło, już się skończyło. Wróciła mgła.
Chyba pora uzmysłowić sobie, że to koniec października. Lato już było. Koniec.
Następne dopiero za 9 miesięcy.
Dom po lasem zamknięty. Aż strach pomyśleć co tam się teraz
wyczynia. Hulaj dusza, piekła nie ma. Dziki odbywają dzikie harce. Z trawnika
zostaną nędzne wspomnienia, a sad będzie bardziej przypominał kartoflisko po
wykopkach niż owocowy zakątek. Tak to się kończy, jeśli pozwalasz, żeby las
rósł ci pod tarasem.
Wywiozłam ostatnie papryczki. Jakimś cudem udało się je
uratować przed przymrozkami. I całe szczęście, bo miałam w stosunku do nich
pewne plany.
Duża dawka energii będzie nam potrzebna w najbliższe
miesiące. Ostra papryka z smakowitym środkiem spełni swoją powinność.
Rozgrzeje, rozpali, zadowoli. Tym bardziej, że sama nazywa się kusząco:
valentine. Jeśli trafi się miłość tak ognista jak ten rodzaj papryki, to dobrze
jest mieć przy sobie gaśnicę.
Papryczki faszerowane
fetą na zimowe dni:
papryczki - ilość absolutnie dowolna, ostrość – stopień
zależny od upodobań
ser feta, pokrojony na małe kawałeczki
świeży tymianek
świeży rozmaryn
kilka ząbków czosnku, obranego
dobra oliwa
słoiki
Rozgrzejcie najpierw piekarnik do 200 stopni. Jeśli macie
funkcję grill, to włóżcie papryczki i upieczcie je pod grillem aż nie
zbrązowieje im skórka. Potem trzeba je schować pod szczelnym przykryciem. Wtedy
skórka zejdzie równie łatwo jak z banana.
Kiedy ściągniecie skórę z papryki, delikatnie usuńcie
nasionka ze środka. Pokrojoną fetę zmieszajcie w miseczce z listkami tymianku i
posiekanym rozmarynem. Posypcie jeszcze grubo mielonym pieprzem. Wypełnijcie
środki papryki serem i układajcie warstwami w wyparzonym słoiku. Ząbki czosnku
pokrójcie i połóżcie między strączkami.
Oliwę rozgrzejcie w rondelku. Nie gotujcie, ale nich będzie gorąca. OSTROŻNIE!
Zalejcie gorącą oliwą papryczki. Stuknijcie o blat, żeby pozbyć się bąbelków
powietrza. Zakręćcie słoiki i odwróćcie do góry nakrętkami.
Następnego dnia można jeść, ale warto poczekać kilka dni, bo
czas robi swoje.
Na chłody i szarości odkręcony słoiczek z taką południową
temperaturą i energetycznym kolorem jest jak bilet do Sevilli.
Smacznego
Pyszne! Już wyobrażam sobie sałatkę z takim dodatkiem :)
OdpowiedzUsuńOch, takie papryczki ogniste sa w tez w sam raz na halloween! Troszke straszne bo ostre!
OdpowiedzUsuń