czwartek, 20 września 2012

Wpis nieco niepoprawny czyli jak nie piec chleba




Nie chciało mi się czekać na moment, kiedy piekarnik obwieści światu upieczenie chleba. Godzina była zbyt ekstrawagancka, jak dla mnie. O tej porze lubię raczej zakopać się w pościeli niż pilnować czy chleb ma brązową skórkę. Wiem, że to występek niewybaczalny. Jednak skoro już zaczęłam akcję „mea culpa” to powiem, że nie był on moim jedynym wczoraj wykroczeniem chlebowym.
Teoretycznie do upieczenia chleba wzięłam się dnia poprzedniego. Wtedy jeszcze wszystko szło jak należy. Zakwas został grzecznie dokarmiony, słonecznik uprażony. 
Rankiem nastąpiło jakieś dziwne przyspieszenie czasowe. Nagle zrobienie czegoś, co codziennie zajmuje mi kwadrans, zajęło mi pół godziny. A potem wszystko nabrało tempa i wyrobienie chleba odbyło się w biegu. Coś tam wymieszałam, michę przykryłam i miałam nadzieję, że w pewnym momencie czas obiektywny i  mój czas subiektywny jakoś się zsynchronizują. To nastąpiło dobrze po północy. Do tego czasu  chleb sobie żył własnym zakwasowym życiem, a mnie nękały wyrzuty sumienia. Krótka wizyta w domu uzmysłowiła mi, że być może śniadania jutro nie będzie (chyba, że sięgniemy po płatki). 
Skoro nie miałam na to wpływu, to spokojnym krokiem, po wszystkich atrakcjach wieczoru, wkroczyłam nocą do kuchni. Chleb osiągnął już postać rozpaczliwej, bladej masy. Wyrósł i chyba miał zamiar opuścić moją kuchnię, czemu się  nie dziwię, biorąc pod uwagę, jak go potraktowałam. Zanim rozgrzałam piekarnik, policzyłam sobie, że teraz muszę przy nim siedzieć najbliższe 1,5 godziny, żeby: 
                                                   a) dotrzeć do temperatury 230 stopni 
                                                   b) włożyć chleb do piekarnika
                                                   c) po dziesięciu minutach zmniejszyć temperaturę
                                                   d) posmarować chleb wodą 20 minut przed końcem pieczenia
                                                   e) wyjąć bochenek po upieczeniu z formy
                                                   f) położyć chleb na kratce
Wszystkie te czekające mnie etapy wydawały mi się czystym okrucieństwem. Próbowałam zainteresować  MMŻ nocną wartą przy piekarniku. Niestety, kiedy ja przekładałam ciasto do foremki, MMŻ zajmował już pozycję horyzontalną. Potem jeszcze rzeczowo stwierdził, że nie obudzi go nawet trzecia wojna światowa, a co dopiero jakieś nieśmiałe „ping” piekarnika.
Jeszcze raz przejrzałam punkty programu nocnego pod tytułem „pieczemy chleb” i doszłam do wniosku, że spokojnie mogę się ograniczyć  do pozycji „a” i „b”.  A z całą resztą chleb sobie sam poradzi.
Tak też zrobiłam. Zanim zasnęłam, do sypialni dotarł zapach, jakbym spała na zapleczu piekarni. Jeszcze mi przemknęła myśl, że chyba nie jest źle skoro pachnie i zasnęłam. 
Rano pomaszerowałam do kuchni aby rzucić okiem na to, co wczoraj zapowiadało się jako chleb.



Może nie jest to ósmy cud świata. Na sto procent wyjmowałam już pieca ładniejsze egzemplarze. Ale biorąc pod uwagę, że potraktowałam go po macoszemu, to rezultat i tak jest imponujący. I wiecie, że  smakował nam bardzo. Skórka, niestety, po bokach nieco rozmiękła, bo noc spędzona w foremce zrobiła swoje, a góra na pewno nie była błyszcząca,  ale śniadanie zjedliśmy z apetytem.
Do czego ta moja spowiedź prowadzi? Otóż, moi mili, nie traktujcie dosłownie tych wszystkich żelaznych zasad  pieczenia chleba. Czasami wszystko odbywa się zgodnie ze sztuką piekarniczą i chleb ma jak w raju. Zaś efekt jest żałosny. A czasami chleb ma warunki jak żołnierz w okopach i wychodzi z tego piękny okaz pieczywa.



Chleb (przypadkiem) nocny z ziarnami

Dzień wcześniej rano
Wyjąć zakwas z lodówki i dokarmić

Wieczorem:

I część:
35g siemienia lnianego
100g wody

II część:
75 g mąki pszennej chlebowej
2 łyżki zakwasu żytniego
90g wody
W dwóch miseczkach mieszamy jedną i drugą część. Obie miseczki przykrywamy folią i zostawiamy do rana.

Rano dnia następnego :

część I i II z dnia poprzedniego
15 g pestek dyniowych
20g pestek słonecznika (jeśli macie taką potrzebę, możecie te pestki uprażyć)
380g mąki pszennej chlebowej
40 g mąki żytniej razowej
170g wody
10 g soli
1 łyżka czarnuszki
szczypta kozieradki (dodatki są zupełnie nie obowiązujące, dodajecie, co lubicie)

Do sporej miski wlewamy i wsypujemy wszystkie składniki oprócz soli, czarnuszki i pestek. Mieszamy kilka minut na wolnych obrotach, dolewając wody. Kiedy składniki się połączą zwiększamy obroty i wyrabiamy jeszcze z 10 minut. Na tym etapie dosypujemy sól, przyprawy i ziarna.
Chleb może się nieco kleić, ale nie martwcie się, nie wpłynie to jego jakość.
Kulę wyrobionego ciasta przekładamy do naoliwionej miski i nakrywamy workiem foliowym. Po godzinie składamy je jak kopertę i znów zostawiamy na godzinę. Po niej przygotowujemy foremkę, czyli smarujemy ją oliwą i wysypujemy otrębami. Składamy ostatni raz ciasto i wkładamy do formy. Przykrywamy i czekamy aż urośnie. Czyli jakieś 2 godziny.
Nagrzewamy piekarnik do 230 stopni, wkładamy do niego pojemnik z lodem i nasz chleb. Po 10 minutach zmniejszamy temperaturę do 210 stopni i pieczemy jeszcze 35 minut.
Wyjmujemy z pieca, smarujemy bochenek gorący zimną wodą, żeby skórka byłą chrupiąca, wydostajemy z formy i stawiamy na kratce, żeby ostygł.
Tak wygląda upieczenie tego chleba zgodnie z literą przepisu. Ale, że nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli, to i tutaj możliwe są odstępstwa od normy.
Tym razem skończyło się bardzo smacznym śniadaniem a płatki ciągle mieszkają w szufladzie. 


Pięknego dnia życzę i smacznego

2 komentarze:

  1. Ja pamietam olsnienie jakiego doznalam, kiedy ktos mi powiedzial, ze konia niekoniecznie trzeba siodla tak, jak mowili przez lata instruktorzy. Kon sie ani nie obrazi ani nie rozpadnie. Kierownicy w aucie teoretycznie tez nie wolno puszczac przy robieniu zakretu.

    Zasady sa chyba po to zeby je chociaz sprobowac nagiac. W wiekszosci wypadkow okazuje sie, ze to nie reguly, tylko wskazowki :)

    Chlebek nawet taki bedzie lepszy niz kazdy z supermarketu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, w niebezpieczne tereny się zapuściłaś Ciasteczko. To prowadzi do anarchii :D

    OdpowiedzUsuń