piątek, 23 marca 2012

Deser totalnie gruszkowy czyli utylizacja resztek



 Kiedy widzę marcowych miłośników plastikowych truskawek, to mam ochotę wyrwać im z ręki te przepięknie wyglądające atrapy. Co prawda od truskawkowych zbiorów upłynęło tyle czasu, że niektórzy pewnie już zapomnieli jak one naprawdę smakują.
Wybór o tej porze roku jest rozpaczliwy. Albo wspomniane plastikowe truskawki, albo nudne pomarańcze, ewentualnie ostatnie jabłka, smakiem przypominające tekturę.
Ojejku! A do czerwca jeszcze trochę (!!!) dni zostało.
Co robić? Chęć zjedzenia czegoś owocowego ogarnia mnie nieodparta. Czasami nachodzi mnie taka nieopanowana ochota na coś obrzydliwie słodkiego. A teraz pożądam owocu. Takiego, który rozpoznam po zapachu i smaku.
Wracając do truskawek, tu mam gonitwę myśli. Wyglądają jak truskawki. Pachną jak truskawki. A smakują jak… styczniowy, holenderski pomidor. Fe.
Może sięgnąć po gruszki? Używałam ich ostatnio do risotta i wiem, że były rozpoznawalnie gruszkowe.
Koniec wybrzydzania, kupuję.
I wiecie co? Smakowała mi ta gruszka. Była taka jesienna. Wiem,  że średnio pasuje do pączkującej wiosny ale zimie też należy się godne pożegnanie.  Rolę machającej chusteczki  spełni dziś gruszka. 
Kto czytał o cieście fasolowym, ten wie, że zostały mi po nim dwie rzeczy (oprócz wspomnień, oczywiście): mascarpone i ścięta górka z ciasta, które nadmiernie wyrosło. Jako, że mam wrodzony wstręt do wyrzucania jedzenia, trzeba było te resztki zagospodarować.  Tutaj w historii pojawiają się gruszki.  Połączenie sera, ciasta i gruszek dało w efekcie deser. Całkiem przyzwoity i zrobiony praktycznie z niczego.  Do dzieła!



deser z kremem gruszkowym i prażonymi migdałami
(porcja dla dwóch łasuchów)

resztki ciasta (nadaje się każde)
4 łyżki mascarpone
100 g śmietany kremówki
3 gruszki
2 łyżki miodu
2 łyżki cukru
1 kieliszek wermutu (użyłam Martini Bianco)
garść płatków migdałowych, uprażonych na suchej patelni

Do deseru potrzebujemy musu gruszkowego. Na nieprzywierającej patelni podgrzewamy 1 łyżkę miodu i do niego wkładamy 2 obrane i drobno pokrojone gruszki. Mieszamy aż zaskwierczą i wlewamy kieliszek wermutu (rozmiar kieliszka dobierzcie sobie sami). Gruszki nam się nieco podgotują a alkohol odparuje. Odstawiamy , żeby wystygły. Na tej samej patelni  znów podgrzewamy drugą łyżkę miodu i karmelizujemy ostatnią gruszkę, nie obraną ze skórki, ale za to pokrojoną  w kostkę.

Ubijamy śmietanę i mieszamy z mascarpone. Dosypujemy cukier i po łyżeczce musu gruszkowego (musi mieć tę samą temperaturę co mieszanka serowo śmietanowa). Mieszamy.

Bierzemy dwa pucharki. Na dno nakładamy łyżkę kremu gruszkowego. Na krem kładziemy krążek ciasta lub połamane kawałki ciasta. Przykrywamy kremem. Kładziemy kilka kawałków karmelizowanych gruszek. I układamy kolejną warstwę. Ta układanka zależy od ilości posiadanych przez was składników i wielkości pucharków. Moje pomieściły dwie warstwy ciasta i kremu.  Na górę ląduje krem, na nim gruszka i prażone migdały wieńczą dzieło. 

Moje zadowolenie było widoczne. MMŻ aż zajrzał do kuchni zwabiony moimi ochami i achami.
Nic się nie zmarnowało. Dokupiłam tylko śmietanę i gruszki. Czyli pyszne nieoczekiwane coś. Tak lubię zaczynać weekend.



Podobnego zadowolenia wam życzę i słodkiej soboty.
Smacznego

2 komentarze:

  1. ja teraz też zdecydowanie bardziej wolę gruszki od plastikowych truskawek.. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale już niedługo zapachnie nie tylko truskawkami. Warto poczekać. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń