piątek, 2 listopada 2012

Zupa paprykowo dyniowa w kolorach jesieni i opuszczona Marylin Monroe






Z gabinetu okulistycznego wyszłam trzaskając drzwiami. Moja dolna ósemka ma reumatyzm. Zgubiłam receptę, choć jestem pewna, że wkładałam ją do torebki.
Kobiety, też macie czasami wrażenie, że wasze torebki są portalem do innego wymiaru? Czasami coś z nich tajemniczo znika, a czasami cudownie się objawia. Może ta nieszczęsna recepta też się objawi, jeśli policzę do dziesięciu.
Są takie dni, ze lepiej nie wychodzić z domu. Co ja mówię z domu! Z łóżka! Choć reumatyczny ząb dopadnie was nawet w schronie przeciwatomowym.
Początek listopada to teoretycznie koniec naszej przeprowadzki. Ale Marylin, jedno krzesło, salaterki, toster i dwa kartony, Bóg wie czego, ciągle czekają na swoją kolej. MMŻ kategorycznie odmówił wycieczek pod stary adres. Nie dziwię się, wita nas tam echo i porzucone roczniki Voyage.  Jeśli więc nie zabiorę Marylin, to marna jest szansa na to, że sama pójdzie na przystanek tramwajowy. Trochę kanciasta jest i zbyt długo wisiała. Za to salaterki na pewno sobie nie poradzą. Toster jak każdy sprzęt AGD ma wrodzone skłonności do włóczęgostwa i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby już wyruszył w drogę.

Mam więc powody do lekkiej frustracji.

Teraz pora wziąć się w garść i zaplanować swoje najbliższe godziny.
Na dobry początek będzie zupa paprykowo dyniowa z kolendrą.
Kolory takie jak moja droga do garażu: czerwono, pomarańczowo, nieco zielono. Trzeba korzystać z kolorów bo lada dzień nas opuszczą.



Zupa paprykowo dyniowa

1 dynia typu hokkaido
2 czerwone papryki
1 papryczka chilli
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
Pół łyżeczki wędzonej papryki
Pół łyżeczki kuminu
2 szklanki bulionu
2 łyżki oliwy
Pół szklanki jogurtu
Sól, pieprz

Hokkaido jest świetną dynią, bo nie trzeba jej obierać. Cała nadaje się do zjedzenia. Ma też tak piękny pomarańczowy kolor, że od samego patrzenia na nią robi się weselej.  Wystarczy ją pokroić, posypać kuminem, solą i polać łyżką oliwy i włożyć do gorącego (180 stopni) piekarnika aż będzie miękka (około 45 minut).
Paprykę trzeba opiec pod grillem lub na patelni aż zbrązowieje skórka (patrz tutaj). Obraną ze skórki i oczyszczoną z nasion przekładamy do blendera razem upieczoną dynią. Na pozostałej łyżce oliwy podsmażamy pokrojoną cebulę i czosnek. Potem dodajemy do dyni i papryki. Dolewamy bulion. Wsypujemy wędzoną paprykę. Miksujemy. Jeśli trzeba dodajemy sól. Na koniec miksujemy z jogurtem. Posypujemy kolendrą i jemy.

A to niektóre z moich ogródkowych okazów. 

Smacznego

1 komentarz:

  1. Zupa wyglada pysznie! W sam raz na rozgrzewajacy lunch po zimnym spacerze w weekend!

    OdpowiedzUsuń