Wiozłam walizę pełną swetrów, szalików, marynarek, ciepłych
butów, rękawiczek i czapek. Między nimi bezpiecznie umościły się tabliczki czekolady.
Zima nadciąga, a moje Dziecko szafę ma na razie jesienną. Na
Wyspach każdorazowy spadek temperatury poniżej zera powoduje apokaliptyczne
zapowiedzi o nadejściu kolejnej epoki lodowcowej. Nie żebym w to wierzyła, ale
czapka i szalik zawsze się mogą przydać. Czekolada też ma wartości grzewcze.
Po zawartości walizy w drodze do, sądziłam, że wracając, kupię
chyba poduszkę. Taki pusty bagaż, z plączącą się kosmetyczką i parą butów mógłby
wyglądać dziwnie. Jak zwykle się
myliłam.
MMŻ odebrał mnie z lotniska, wziął toboły i powiedział:
zaszalałaś. Jak zwykle miał rację.
A przecież niczego specjalnego nie kupiłam. Stos czasopism się
nie liczy (ha, ha, ha). Jak zwykle jakaś skorupa. Ale malutka. No, dobra,
kupiłam torebkę. Wyjątkowo!
I jeszcze butla sosu rybnego. Przyprawy kuchni
indonezyjskiej, makarony, jakieś grzybki, wodorosty i gwiazda mojej walizki ….zielony
pieprz.
Co prawda, przez moment obie z Córką myślałyśmy, że
tajemniczo zniknął, ale po wybebeszeniu walizy w domu, objawił się w całej
krasie.
Już się nie mogłam doczekać spotkania z nim.
Dziś wyciągnęłam go z lodówki. Obejrzałam bardzo dokładnie.
Obwąchałam, zjadłam jedno ziarno na surowo i podjęłam decyzję co dalej.
Kurczak z sosie teriyaki ale z zielonym pieprzem. Sos teriyaki
jest łagodniutki jak owieczka i pomyślałam, że trochę jadowitej zieleni dobrze
mu zrobi.
Kurczak teriyaki z zielonym pieprzem
2 udka z kurczaka
pół szklanki sosu teryaki
pół szklanki wody
1 strączek zielonego świeżego pieprzu lub 1 łyżeczka
suszonego
2 łyżki oleju do smażenia
Kurczaka myjemy i osuszamy. Oddzielamy kości i skórkę. NIE
SOLIMY. Mięso przysmażamy na oleju na złoty kolor. Wyjmujemy z tłuszczu i lekko osuszamy papierowym ręcznikiem.
Zagotowujemy wodę z sosem teriyaki. Wrzucamy kawałki
przysmażonego kurczaka.
Przykrywamy i delikatnie gotujemy około 20 minut (aż
kurczak będzie miękki). Potem zwiększamy temperaturę i odparowujemy sos.
Powinien być gęsty i pięknie otulić kawałki mięsa.
W czasie gotowania się kurczaka zajmiemy się pieprzem.
Suchy
pieprz, żeby nadawał się do jedzenia, musimy namoczyć przez kwadrans a potem
pogotować w niewielkiej ilości wody, na niedużym ogniu.
Świeży zielony pieprz
wystarczy pogotować pięć minut i jest gotowy. Potem go przecedzić i dodać do
mięsa.
Czym różni się pieprz suszony zielony od świeżego. Tym samym
czym suszone pomidory od świeżych. Świeży zielony pieprz jest jędrny jak…
ojejku…bardzo. Chrupie w zębach z delikatnym pęknięciem. I to zarówno na surowo
jak i po ugotowaniu. Nic nie traci na swojej pieprzności. Może jest nieco
bardziej wyrafinowany w smaku.
Do kurczaka użyłam jednego strączka, teraz będę kombinować
jak zużyć resztę.
Każdy eksperyment na pewno opiszę. Póki pieprz zachowa swoją
świeżość, oczywiście.
Smacznego i pięknego początku tygodnia
Och, jaki on pieknie zielony! Gdybym miala tyle odwagi co Ty Limonko, to moze tez bym tak szalala na zakupach. Szczegolnie w chinskich sklepach!
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha. Proszę mnie tu nie kokietować. Ja już swoje widziałam. Buźka
UsuńLimonko czy drzwiczki w piekarniku otworzyć? serrnik właśnie się upiekł ten miętowy Majka jestem osobąskrupulatną ibrak mi w przepisach dokładnych instrukcji mówię o różnych blogach
OdpowiedzUsuńWiem, ze nie jestem Limonka, ale ja zostawiam drzwiczki w piekarniku uchylone :)
UsuńA ja sernik studzę przy zamkniętych drzwiczkach. Choć przyznam, że on tak czy inaczej nieco opadnie. Sprawdziłam. Majka, ty już swój wyciągnęłaś, więc napisz w jakiej jest kondycji. Pozdrawiam bardzo
Usuń