środa, 12 września 2012

Kolejne rozstanie i zupa marchewkowa z trawą cytrynową




Kolejne Dziecko wybiera mi się za morze. Co prawda, jak przytomnie zauważył  MMŻ, to tylko 40 kilometrów wody ale i tak nadeszły mnie refleksje. Aż żałuję, że większej ilości potomstwa nie zaplanowaliśmy. Może któreś wybrałoby los ojczyźniany.  Szklankę wody by podało, matkę staruszkę ręką swą młodzieńczą wsparło. A tak kolejne godziny na skype przede mną i spoglądanie w kalendarz, ile zostało do przyjazdu. Dzieci się podobno ma nie dla siebie, tylko dla świata. Możliwe, możliwe. Wydawałoby się, że wielokrotność zdarzeń w jakiś sposób nas uodpornia. Coś w tym jest. Wystarczy przytoczyć przykład ospy. Raz chorujesz, uodporniasz się na całe życie. Hurra!
Ale zaraz mój wewnętrzny sceptyk syczy mi do ucha: a jak się to ma do wizyty u dentysty? No właśnie. Znacie kogoś, kto jest uodporniony na dentystę? Ja też nie.
Co prawda dzieci mam dwie i może to za mało, żeby móc mówić o jakieś regularnej powtarzalności. Na razie ogarnęła mnie gorączka przedwyjazdowa. Czy dziecko ma buty zimowe? Czy bieliznę w zadowalającym stanie? Czy zabierze swój ukochany kubek? I żeby nie zapomniała o lekach. Dziecko jest już dużą dziewczynką i z pewnym pobłażaniem patrzy na moje miotanie. Oj, Mama, Mama. Damy radę. Tylko MMŻ zachowuje kamienny męski spokój. Nie takie rzeczy świat widział, więc powodów do stresu nie ma. Dla niego dopiero wybuch wulkanu na Mazowszu byłby powodem do lekkiego niepokoju. Cała reszta to nieistotne drobiazgi.
Dziecko zdrowe? Zdrowe.
Studia zaczyna? Zaczyna.
Ma gdzie mieszkać? Ma.
Będzie miało co jeść? Będzie.
Siostra blisko? Blisko.
Samo chciało? Samo.
To po sprawie.
Czy mnie to pocieszyło? Średnio.
Kiedy starsza córka po raz kolejny odlatywała po wizycie w domu i ja po raz kolejny szlochałam w drodze do domu, MMŻ zapytał czy tak już będzie zawsze. Będziesz kiedyś matką, to sobie odpowiesz na to pytanie.
Na razie cieszę się połową swego potomstwa i udaję, że czas stanął w miejscu. Matki są jednak strasznie egoistyczne. 

Na tym koniec mojego roztkliwiania się. To nie poradnik psychologiczny tylko blog o gotowaniu.
Dziś gotujemy zupę. Ognistego, energetycznego koloru. Aromatyczną i nieco jesienną.

Zupę marchewkową z trawą cytrynową

1 kg marchewki
1 cebula
1 ząbek czosnku
5-6 łodyg trawy cytrynowe
1 małe chili
2 liście kafiru (tylko jeśli macie)
litr bulion
1 łyżka oliwy
pół szklanki kremówki
sól, pieprz

Marchewkę obieramy, kromy na plastry. Zagotowujemy szklankę bulionu, wrzucamy do niego marchewkę i ewentualnie kafir. Trawę cytrynową miażdżymy i dodajemy do garnka z marchewką. Niech się gotują. Cebulę, czosnek i chili obieramy, kroimy i przysmażamy na łyżce oliwy. Nie musicie się starać, bo wszystko i tak wyląduje w mikserze. Kiedy marchewka jest miękka, wyjmujemy trawę cytrynową. Dobrze jest części najbardziej miękkie, czyli te od grubszego końca, odciąć i dodać z powrotem do marchewki. Łączymy część marchewkową i cebulową w mikserze. Solimy i pieprzymy. Miksujemy. Próbujemy i dodajemy tyle bulionu, żeby gęstość zupy byłą dla was zadowalająca. Na koniec wmiksowujemy śmietanę i ostatni raz dokonujemy próby smakowej. Koniec pracy.
Na talerz wylewamy porcję zupy i dekorujemy serduszkiem śmietankowym, wypełnionym np. pestkami dyni lub startym serem. Co kto lubi.



Smacznego i wracam do użalania się nad sobą

6 komentarzy:

  1. ja jestem po tej stronie co wyjeżdża. ale to już 5 raz, więc jest spokojniej. choć jakieś smutki się plączą po głowie. ale wszystko co tam to dobre, naprawdę.
    zupa marchewkowa jest super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja sobie zdaję sprawę, że tam jest super. Już osiem lat kibicuję takim podróżom. Ale smuteczek i tak jest. Dzięki za wsparcie.

      Usuń
  2. Powodzenia córce życzymy! Ja z mężem wróciłam zza wielkiej wody z powodu tęsknoty, więc i takich powrotów życzymy :) A zupka pyszna, ja robię podobnie, ale z kolendrą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolendra brzmi kusząco. Wypróbuję z ciekawością. Dziękuję za życzenia i bardzo gorąco pozdrawiam

      Usuń
  3. A ja skomentowalam i mi zjadlo komentarz. Zupka wyglada pysznie. W sam raz na pocztek jesieni i na pocieszenie na tesknotowe smutki!

    OdpowiedzUsuń