poniedziałek, 30 stycznia 2012
Oh la la! Zapiekanka! Czyli społeczny awans ziemniaka.
Francuzi mają cały szereg wad i zalet. Do tych drugich na pewno należy kuchnia i narodowe zamiłowanie do dobrego jedzenia. Jeśli chodzi o wady, to odsyłam was do książki Umberto Eco Cmentarz w Pradze. Wady nie tylko Francuzów znajdziecie tam jak na tacy. Znajdziecie też mnówstwo uwag dotyczących jedzenia. Główny bohater, oprócz działalności na wskroś nikczemnej, zajmuje się kulinarnymi poszukiwaniami.
Wracając do Francuzów, ich skłonności do podkreślania wszystkiego co francuskie jest legendarne. Ich wina. Ich drób. Ich desery. Ich owoce morza. Słuchając francuskich opisów rodzimej kuchni można odnieść wrażenie, że wszystko co dobre zaczyna się i kończy nad Sekwaną. Tolerancja dla kuchni obcych jest u Francuza odwrotnie proporcjonalna do uwielbienia dla rynku francuskiego. Nie zawsze zasłużenie. W niektórych przypadkach przerost formy nad treścią jest aż bolesny. Każdemu kucharzowi we Francji wydaje się, że to on i tylko on posiadł wiedzę tajemną i jest absolutnym mistrzem świata. I ta wyższość z jaką niektórzy kelnerzy traktują klienta! O la la!
Zaglądam do kuchni francuskiej od czasu do czasu, ale do jej wyznawców nie należę. Za dużo w niej rozbuchanego ego, wielkich talerzy i nieuprzejmej obsługi. Chylę głowę przed klasykami, które powalają na kolana kompozycją smaków i aromatów. Wybieram, to co proste i wyraziste. Takie jak dzisiejsza zapiekanka. Gratin dauphinois to po prostu ziemniaki zapiekane z mlekiem i czosnkiem. Jeśli chcecie po prostu zjeść smaczną wersję zapiekanego kartofla to zrobicie zapiekankę. Jeśli macie skłonności do przerysowanego baroku, to wracającym z pracy podacie dziś gratin dauphinois. Wierzcie mi, że smakują tak samo.
zapiekanka z ziemniaków
1 kg ziemniaków
3/4 szklanki mleka
1/2 szklanki kremówki
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
2-3 łyżki masła
ewentualnie ser Gruyere lub Cheddar (starty)
Zaczynamy od rozgrzania piekarnika do 180 stopni. I bierzemy się za obieranie ziemniaków. Kiedy już brudna robota jest zrobiona, kroimy ziemniaki na cieńkie plastry. Kto nie jest zbyt wprawny w operowaniu ostrym nożem, bądź trzęsą mu się ręce, niech użyje tarki do krojenia ogórków do mizerii.
Są dwie szkoły robienia dofinłazow (to się tak czyta). Jedna zaleca ziemniaki obgotować w mleku a potem zapakować do naczynia do zapiekania. Druga idzie na skróty i mówi, żeby się z ziemniakami nie cackać i od razu po pokrojeniu włożyć je do formy żroodpornej. Nie ukrywam, że jestem wyznawcą drugiego rozwiązania. Tak jest szybciej a smakuje tak samo.
Formę nacieramy przekrojonym ząbkiem czosnku i smarujemy grubo masłem. Resztę czosnku drobno kroimy i wsypujemy do mleka zmieszanego z kremówką. Solimy, dodajemy pieprzu i gałki muszkatołowej. Cebulę obieramy i kroimy w plasterki lub półplasterki. Plastry ziemniaków układamy w naczyniu jak dachówkę, żeby zachodziły na siebie. Wykładamy cebulę i wszystko zalewamy mieszanką mleczno-śmietanowo-czosnkową. Dla miłośników sera mam dobrą wiadomość. W tym miejscu możemy pofolgować swoim upodobaniom. W oryginalnym przepisie na gratin dauphinois nie ma wzmianki o serze. Ale to nie znaczy, że garść stratego cheddara jest zakazana. Ja uważam, że wręcz przeciwnie. Dla mnie dopiero dodatek sera powoduje, że zapiekane ziemniaki zyskują na charakterze. No i ta chrupkość w efekcie końcowym...
Z serem, czy bez wstawiamy ziemniaki do piekarnika i pieczemy około godziny. Nie wyciągajcie zapiekanki od razu po upieczeniu. Zostawcie ją w wyłączonym piecu na jakieś pół godziny. Stygnąc, ziemniaki wchłoną większość płynu.
Takie danie może być świetną ciepłą kolacją lub wytwornym dodatkiem do obiadu.
I kto by pomyślał, że poczciwe kartofle mają swoje drugie, jakże atrakcyjne oblicze.
Bon appetite i ciepłych skarpetek (bo podobno w nocy będzie minus 20).
P.S.
Wyobraźcie sobie, że w Strasburgu, mieście Parlamentu Europejskiego kelnerzy na język angielski gości odpowiadają po francusku. Och, Francja!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szybkie, proste i bardzo dobre... czyli to dowód na to, że zawsze można coś ciekawego wyczarować w kuchni nawet jak nie ma się za wiele produktów w domu :D
OdpowiedzUsuńMniam! Co jak co, ale takie zapiekanki lubie bardzo!
OdpowiedzUsuńCo do dwoch szkol robienia dofinlazow, to sie nie zgodze ;))
OdpowiedzUsuńSurowe ziemniaki zupelnie inaczej uwalniaja skrobie w smietanie, niz kiedy sie je obgotuje. Oczywiscie podobnie jak ty jestem zwolenniczka tego drugiego sposobu ;)
No a Strasbourg? No coz, to nie jest Bruksela, a mimo wszystko milo sie tam mieszka. Pozdrawiam serdecznie!
Hm. O skrobi nie pomyślałam. Może dlatego lubię drugi sposób. Ukłony i pozdrowienia
Usuń