czwartek, 15 listopada 2012

Dyniowe latte i instrukcje obsługi




Nie wiem, czemu wpadło mi do głowy, że na osłodę MMŻ ucieszy się z latte. Zamiast mu ugotować na pożegnanie wołowinę po syczuańsku, ja pożeglowałam w stronę słodkiej strony życia. Na ugotowanie obiadu nie mam dziś czasu, więc MMŻ albo wykombinuje coś sam, albo będzie się musiał zadowolić latte.
Chleb już upiekłam w zapasie, instrukcja obsługi kotów wisi na lodówce. Kwiatki na wszelki wypadek dostały dodatkowy zapas wody. Co prawda nie będzie mnie tylko trzy dni ale licho nie śpi.
Mężczyźni mają ogromne skłonności do unikania przyziemności. Szczególnie takiej domowej.
Kosz ze śmieciami pełen? To wrzucajmy śmieci do kartonu.
O, kotek!  To my mamy kota!?Jakiś taki słabiutki! Czy on coś je, czy jest na baterie? 
Kochanie podlałeś kwiatki? Tak, dzisiaj rano (to po dwóch tygodniach nieobecności żony).
Nie ma czystego talerza? A słoik zły?
Żeby nie zawracać sobie głowy przyklejaniem karteczek do każdego garnka czy miski z instrukcją ile podgrzewać i z czym, dałam MMŻ wolną rękę. Niech je u swojego ukochanego Chińczyka trzy dni pod rząd.  I wiem, że sprawi mu to prawdziwą przyjemność.
Dziś na pożegnanie z żoną będzie tylko latte.



Dyniowe latte z czekoladą- 2 szklanki
Pół szklanki dyniowego purre
1 mocne espresso
Pół szklanki gorącego mleka
Pół szklanki wrzątku
2 łyżeczki miodu
Kilka ziaren kardamonu utartego w moździerzu
Dwie szczypty cynamonu
Dwie łyżki ubitej śmietany

Powiem szczerze, że wszystko władowałam do miksera.
Czyli, upieczoną dynię wkładamy do miksera, wlewamy mleko i miód. Wrzątkiem zalewamy kardamon i cynamon. Mieszamy i wlewamy do reszty składników. Miksujemy. Dzięki temu, że miksujemy dynię z całą resztą, napój ma lekko spienioną konsystencję. Na ściankach szklanki robimy kreski stopioną czekoladą. Wlewamy latte i dekorujemy łyżką ubitej śmietany.
Kto lubi kawę mocniejszą, niech doda dwie porcje espresso.



Na razie się żegnam i wracam w niedzielę.
Smacznego i dużo słońca

10 komentarzy:

  1. To ja poproszę o takie latte!:)
    Wspaniałe zdjęcia! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko latte? nie tylko. ja bym się bardzo ucieszyła, jest takie niebanalne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym sie tez ucieszyla z takiego latte na pozegnanie! (plotka jest taka, ze koty daly rade - w koncu to drapiezniki!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty tylko udają takie puchate bezbronnosci. Buźka

      Usuń
  4. witajLimonko!Wiedziałaś czym mnie uszczęśliwić ,latte jak nektar Bogow natomiastbrownie już mi ślinka ciekła już witałam się z gąską gdy się okazało że nie mam melasy i po kuchni rozszedł się jęk zawodu nie będzie ciasta.najbliższy sklepik 3km do większego 8 km a tu już czarna noc jest 18 z minutami.Błagam Limonko obok egzotycznych składników pisz polskie zamienniki.Żałuję Limonko że nie widziałaś miny pani w sklepie gdy zapytałam o te pianki marszall.... pytała 3 razy co to jest i patrzyla na mnie jak gdybym mówiła po chińsku albo spadla z księżyca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, sypię głowę popiołem! Melasą rządzę od niedawna. Dotychczas używałam po prostu miodu spadziowego. I widziałam w sklepie (takim zwykłym osiedlowym) melasę daktylową. Tak mnie zamurowało z wrażenia, że wyszłam z pustymi rękami. Dobrze jest poszukać różnych dziwactw na półce ze zdrową żywnością. Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najmniej zdziwionych pań w sklepie.

      Usuń
  5. to znowu ja Majka ciąg dalszy.Limonko jak szukać tych mrszalow piszę w skrócie bo szkoda czasu,co pisze na opakowaniu chcę zrobić ten sernik z miętowymi kuleczkami zielonymi z likierem miętowym na zdjęciu wygląda obłędnie pozdrawiam iczekam na instrukcje od mistrzyni wypieków inie tylko wypieków .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Majka. Tu mam dla ciebie dobrą wiadomość. Białe, duże i pięknie spełniające swoje zadanie pianki dostaniesz w Lidlu. Pędź i nich zieloność będzie z tobą:D

      Usuń