Co można robić po ciemku? Nie takim
nocnym ale takim późno popołudniowym?
Wiele rzeczy.
Ja wczoraj gotowałam po ciemku. I to
nie w ramach kulinarnych eksperymentów, tylko z konieczności.
Mrok zapada zaraz po czwartej i trudno
jest się zmieścić w krótkim przedziale czasu, kiedy słońce
świeci.
Ciemność widzę. I tylko ciemność.
A jeszcze przed chwilą pralka prała,
radio grało, czajnik gotował wodę. Włączyłam światło nad
piecem i nagle zapadły kompletne ciemności.
Moja kuchnia przy najbardziej
sprzyjających warunkach nie należy do jaskrawo oświetlonych. Piec
stoi w najciemniejszej jej części. Światło jest tam niezbędne
nawet w środku dnia.
A tu prąd zniknął. Sprawdzałam w
lodówce, zajrzałam do zmywarki, zerknęłam do pralki. Nawet
czajnikowi się przyjrzałam. W końcu też jest elektryczny.
Nigdzie prądu nie znalazłam.
Wykonałam telefon do przyjaciela. -
„sprawdź korki”-usłyszałam.
A obiad już się gotuje. Jakim
sposobem przypilnować makaronu skoro nie wiem, gdzie stoi garnek.
Zapaliłam świeczki. Zrobiło się
nastrojowo ale mało praktycznie. Po omacku próbowałam udawać
mądrzejszą i sprawdziłam korki.
Koń by się uśmiał. Aby wiedzieć,
że coś jest nie w porządku, trzeba mieć choć słabe pojęcie o
temacie. Ja nie miałam. Postałam przed skrzynką z bezpiecznikami
chwilkę, wykręciłam to i owo, potem wkręciłam i sprawdziłam
światło na korytarzu.
Z przykrością stwierdziłam, że
korytarz jest uprzywilejowany i świeci.
Nie pozostało mi nic innego jak wziąć
drania na przeczekanie.
Czas mijał, ciemność robiła się
coraz bardziej konkretna, świeczek w domu przybywało a obiad coraz
bardziej się oddalał.
I wtedy w domu pojawił się MMŻ.
Sekundę przed nim pojawiło się
światło. Pralka zagadała głosem R2D2, czajnik zabulgotał a
kuchnię zalała światłość nad światłościami. I kto to
wszystko sprawił?
Kto został bohaterem dnia? MMŻ
oczywiście. Czary mary, jeden ruch palcem i stała się światłość.
Nie mówcie, że faceci nie są inni.
Nie jestem entuzjastą pieców
gazowych. Śmierdzą, są głośne, wydzielają produkty uboczne w
postaci latających farfocli i potrzebują źródła ognia, żeby w
ogóle zadziałać.
Mają jednak jeden plus. Nie potrzebują
prądu. Kiedy znika w domu światło, piec gazowy robi za gwiazdę.
On mi uratował obiad.
W warunkach zbliżonych do
romantycznych, w blasku świec ugotowałam zupę. Dobór przypraw
chyba był przypadkowy ale efekt okazał się całkiem zadowalający.
Zresztą, która zupa dyniowa jest
niedobra?
Zupa dyniowa z miodem i ostrym serem
1 dynia butternut squash
3 łyżki miodu
główka czosnku
1 papryczka chilli
2 łyżki oliwy
1 litr bulionu
200 ml kremówki
pół łyżeczki soli
pieprz
po łyżce pokruszonego sera np.
cheddara z chilli
Upieczenie dyni powinno być pierwszą
czynnością przy gotowaniu zupy. Obraną i pokrojoną zupę polewamy
oliwą i miodem. Na blaszkę z dynią wrzucamy też czosnek. Nie
obieramy go, zostawiamy w łupinkach.
Wkładamy blaszkę do pieca rozgrzanego
do 180 stopni i pieczemy około 50 minut. Dynia musi być miękka.
Kiedy dynia jest upieczona, przekładamy
ją z obranym czosnkiem, pokrojonym chilli i bulionem do blendera.
Miksujemy zupę. Doprawiamy solą i
pieprzem i wlewamy śmietankę. Znów krótko miksujemy i przelewamy
do garnka. Zagotowujemy krótko i przelewamy na talerze.
Posypujemy serem i podajemy.
MMŻ nie przepada za serami, więc jego
zupa została posypana czerwonym pieprzem i skropiona kroplą miodu.
Ta wersja smakowała zupełnie inaczej.
Ciemności ciemnościami a zjeść
trzeba bez względu na ilość świec. Tym bardziej, że większość
swojego cywilizowanego życia gotowaliśmy w półmroku. Mówiąc my,
mam na myśli ludzkość.
I tym optymistycznym akcentem mówię
dobranoc i życzę smacznych ciemności.
Ha ha, bawimy się prądem!!!piękne, to pewno było ukartowane przez MMŻ. Z zupą dyniową to mam miłe wspomnienia...pierwsze spotkanie z moim obecnym mężem.:)))spotkanie było miłe i bardzo smaczne!
OdpowiedzUsuńO! Romantyczna historia z zupą dyniową w tle! Tak to lubię:))
UsuńSmacznie :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńPiekna zupa w pieknych kubkach. A jeszcze do tego z fajna historia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za piękne słowa Ciasteczko:))
UsuńLimonko Ty to potrafisz zrobić napięcie jak w najlepszym kryminale ,a zupa wygląda rewelacyjnie mam dynię może zrobię ,,zobaczy się
OdpowiedzUsuńOj tak, tak - ta zupa to coś dla mnie :) I jeszcze ten cheddar :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń