wtorek, 28 maja 2013

Ziemniaki po sycylisku i ryba w planach





Długie przerwy sprzyjają lenistwu. Dwa tygodnia byłam odcięta od codziennej rutyny i powrót nie jest łatwy. Co prawda jestem wyznawcą tezy, że po to się wyjeżdża, żeby wracać, ale niekoniecznie do obowiązków.
Pogoda na zewnątrz angielska. Trawa rośnie jak oszalała, pomidory za mną nie tęskniły a ledwo co zieleniący się groszek jak zwykle coś tajemniczego pożarło. Polazłam do sadu sprawdzić śliwki i brzoskwinie. Coś tam na gałęziach się zawiązało. Jest nadzieja, że może w tym roku czekają nas owocowe zbiory.
Do roboty się trzeba wziąć, a nie smętnie błąkać pod lasem.  Uporządkować przepisy, przejrzeć zdjęcia, spełnić dane dawno temu obietnice. Może jakieś zadanie zrobić? Bo chyba obcojęzyczne okoliczności są marnym usprawiedliwieniem. Mój nauczyciel angielskiego nie zna litości.

A na razie siedzę przy piecu, słucham Oldfielda a przede mną  jak wyrzut sumienia leży ryba.
Czeka aż jaśnie pani (czyli ja) podejmie decyzję co dalej. Ryba jest, koper włoski jest. Tylko chęci nie ma. Ciałem wróciłam do domu, a duch krąży gdzieś miedzy Etną a Borough Market w Londynie.

Ugotowałam już ziemniaki i zrobiłam caponatę**….Mało?
Wiem, że mogę sobie tak siedzieć w nieskończoność. Mogę udawać, że jej nie widzę. Mogę znaleźć co najmniej trzy wiarygodne powody swojego siedzenia. Ale to nie zmieni faktu, że w końcu i tak ryba zwycięży. Wyciągnie mnie zza stołu i zmusi do pracy.
Zanim to nastąpi (a zapewniam was, że wkrótce) podzielę się z wami moim dzisiejszym sukcesem.
Nie spodziewajcie się fajerwerków. Już na wstępie zaznaczyłam, że lenistwo to dziś moje drugie imię.
Sukcesem są ziemniaki. Nie wymyśliłam ich sama. Przywiozłam przepis z Sycylii. ‘
Są absolutnie proste w przyrządzaniu, nieco tajemnicze w smaku i idealnie zaspokajają potrzebę błyśnięcia bez wykonania ciężkiej pracy.
Powiem szczerze, że nie zasłużyłam dziś na taki sukces. Cóż, kiedy te ziemniaki same w sobie są sukcesem. Ja się tylko grzeję w ich blasku.



Oto one:

Ziemniaki po sycylijsku (przepis Alessandro)*

5 obranych ziemniaków, pokrojonych w kostkę (jaką lubicie)
1 por (tylko biała część, drobno pokrojona)
pół szklanki startego parmezanu
1 szklanka kremówki
sól
pieprz

Gotujemy wszystko razem do momentu aż ziemniaki będą miękkie a śmietana odparowana.
Posypujemy świeżo zmielonym pieprzem i dosmakowujemy solą.


Wierzcie mi, że ziemniaki w takim wydaniu smakują nieziemsko. Czy to dodatek pora? Być może.



Dodatek do dania głównego już mam. Zerkam zza ekranu na rybę. Jest. Nic się nie zmieniło.
Będę musiała znaleźć w sobie entuzjazm i nawiązać stołowe stosunki z nią i koprem włoskim.
Chyba, że na dzisiejszy obiad będą ziemniaki z caponatą**.


Życzę wam smacznego i większego zaangażowania w sprawach kulinarnych.

A ja wracam do ryby.
·              *Daria, te ziemniaki są specjalnie dla ciebie. Lepiej późno niż wcale.

·         **Caponata, która się przyplątała na zdjęciach, będzie wkrótce. 
         Aha, do zdjęcia owinęłam ziemniaki grillowanym plastrem bakłażana.

2 komentarze: