Czytając prasę można dojść do wniosku, że życie dzisiejszego
człowieka to jedno wielkie pasmo niebezpieczeństw. Masło to śmierć z powodu miażdżycy. Cukier to gwarantowana
otyłość, kończąca się zejściem śmiertelnym. Mięso, lepiej się nie zastanawiać
nad konsekwencjami jego konsumpcji. Krew się z ścina ze strachu. Ryby? Hodowane
sztucznie. Rośliny? Kto by tam chciał jeść coś co w części jest człowiekiem.
A to tylko wąski wycinek dotyczący spraw żywieniowych. Jak
sprawa wygląda na innych polach? Nie lepiej. Leki? Niebezpieczne. Samochody? Zabójcze.
Słońce? Nawet nie pytajcie. Nawet leżenie i nic nierobienie
jest niebezpieczne, bo można umrzeć z nudów. Nic tylko siąść i zapłakać nad
ciężkim losem współczesnego homo sapiens.
A gdyby tak rzucić się w paszczę niebezpieczeństwa?
Zlekceważyć wszelkie zasady gwarantujące ujście z życiem. Posmakować życia na
krawędzi? Mieć w nosie kleszcze krwiożercze i lisy oszalałe, śliniące się
wścieklizną. Wejść w gąszcz nie zaważając na zabójcze liście barszczu i
pokrzyw. Nie zwracać uwagi na mrówki czerwone, czarne i brązowe, sposobiące się
do wkroczenia w nasze skarpetki. Może i jest niebezpiecznie ale za to jak
podniecająco. No i są wymierne korzyści. Można natknąć się na jagody.
Słodziutkie, granatowe maleństwa, wynagradzające nam trudy niebezpieczeństw.
Człowiek pierwotny też wyruszał na łowy mimo czającego się tygrysa
szablozębnego.
Oczywiście, ci wrażliwsi mogą kupić jagody w sklepie, ale
prawdziwą przygodę przeżyjemy tylko w warunkach ekstremalnych. Na wszelki
wypadek spryskajcie się czymś śmierdzącym, zabierzcie GPS-a, bieliznę na zmianę
i suchy prowiant. I zbierajcie jagody. One same w sobie nie wiążą się z żadnym
ryzykiem. A może się mylę?
Pierogi z jagodami
2 szklanki mąki
pół łyżeczki soli
1 jajko
2 łyżki oleju
¾ szklanki gorącej przegotowanej wody
Mąkę i sól wsypujemy do miski, wbijamy jajko, wlewamy oliwę
i widelcem mieszamy składniki. Powoli wlewamy gorącą wodę i mieszamy z mąka.
Bez obaw możemy teraz zagnieść ciasto rękami. Jeśli zbytnio klei się do rak, dodajmy nieco mąki. Pamiętajmy
jednak, żeby nie wyrabiać ciasta zbyt długo.
Na stole oprószonym mąką rozwałkowujemy ciasto na mniej
więcej grubość 2 mm. Wycinamy szklanką krążki i możemy zacząć klejenie
pierogów. Jagody dobrze jest przejrzeć. Zawsze jakiś zabłąkany mieszkaniec lasu
lub listek może się w nich zapodziać. Przebrane owoce przesypcie łyżką mąki.
Nie będą uciekać z taką łatwością w trakcie lepienia.
Dobrze sklejcie pierogi, bo w trakcie gotowania działają
siły natury (patrz gejzery) i pierogi w swojej delikatności są bezbronne. Nie
ma nic bardziej rozczarowującego jak szaro granatowa zupa w garnku zamiast
zgrabnych pierożków.
Do sporego garnka nalejcie wody i zagotujcie wodę z odrobiną
soli. Nie żałujcie garnka. Z doświadczenia wiem, że zarówno makaron jak i
pierogi lubią mieć sporo miejsca.
Do wrzątku wrzućcie pierogi i gotujcie na zmniejszonym
ogniu. Kiedy pierogi wypłyną na powierzchnię, można je wyjmować. Polanie
odrobiną stopionego masła zapobiegnie ich sklejeniu.
Potem pozostaje nam usiąść do stołu, polać pierogi śmietaną,
posypać cukrem i z błogością zajadać.
Warto wybrać się do lasu mimo czyhających tam
niebezpieczeństw.
A odpowiadając sobie na zadane w tytule pytanie: tak, polubiłby. Z malutką wkładką mięsną.
Smacznego
Mój tata zawsze przestrzegał by nie jeść jagód prosto z krzaka... bo lisy pozostawiają na nich całe mrowie zarazków, drobnoustrojów i innych substancji niepożądanych...karnie się stosowałam, choć nie wiem ile w tym prawdy...
OdpowiedzUsuńPierogi z jagodami to creme de la creme wakacji. Trzeba się wybrać do lasu... preparat na komary wezmę ale GPS chyba zostawię w domu. Pozdrawiam!
I tata miał rację. Licho nie śpi. Choć dla jagód i poziomek można czasem złamać zasady. Życzę smacnego i udanej wyprawy do lasu. Pozdrawiam
Usuńuwielbiam! cudownie wyglądają:))
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam
UsuńTakie pierogi z jagodami to dla mnie pyszny smak dzieciństwa. Uwielbiam i już :-)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, że każdemu kojarzą się z dzieciństwem. Takim smacznym i letnim. Pozdrawiam serdecznie
UsuńOch, takie pierogi mnie zaraz przenosza na wakacje w dziecinstwie! Nie ma jak zycie na krawedzi!
OdpowiedzUsuńWitamy w klubie "wspomnień z dzieciństwa". Kopalino się kłania. Buziaki
UsuńNie wiedziałam, że czyha na mnie tyle niebezpieczeństw;))
OdpowiedzUsuńA w weekend planowałam wycieczkę do lasu.
I co teraz?
"Twardym trza być, nie miętkim" jak powiedział Kiler. Las fajny jest mimo krwiożerczych bestii :)) Pozdrawiam gorąco
Usuń