wtorek, 21 lutego 2012

Nie taka znowu flądra..



Aż by się chciało napisać laurkę na cześć ryb. Że takie zdrowe, takie niskokaloryczne, potrzebne. Podobno nie jemy ich dużo. Podobno nie są trudne w zastosowaniu. Podobno kupujemy zazwyczaj to, co już znamy. Te wszystkie podobno to prawda. Jak ryba to dorsz. W najbardziej ekstrawaganckiej wersji - łosoś. Należę do znakomitej większości lubiących już polubione. Jak to powiedział inżynier Mamoń? Lubimy słuchać przebojów, które dobrze znamy. Czy ta zasada nie sprawdza się też w kuchni? Zapewne tak.
Gdybym podsumowała gatunki ryb, z którymi miałam do czynienia, zapełniłabym może jedną stronę w zeszycie. Nie mam żadnego rozsądnego powodu, którym mogę wytłumaczyć moje upodobania do tych, a niechęć do innych. Tylko nawyk, przyzwyczajenie, małe lenistwo.
Dobrze, że MMŻ latem przeobraża się w Tarzana i przynosi swojej Jane własnoręcznie złowioną zdobycz. Już wiem,że świat ryb nie kończy się na makreli i pstrągu.
Ciekawe, że lubię zamawiać na wyjeździe rybę, nawet nie wiedząc jak to stworzenie nazywa się po polsku. A na stoisku rybnym wybieram powszechną nudę.
Dzisiaj przyglądając się wnikliwie rybnym osobnikom leżącym na lodzie postanowiłam zerwać z rytuną. Asortyment był bogaty i co najważniejszy swieżutki. Po odrzuceniu tego co już jadłam i wyeliminowaniu tego, co składało się w większości z ości, mój wybór padł na flądrę. Tylko czy na tej płaskiej rybie będzie coś do zjedzenia? Flądra jest chyba spokrewniona z halibutem, więc smak będzie bez zarzutu ale... Taka chudzina. I ile mam ich kupić, żeby narmić rodzinę?
Raz kozie śmierć, kupujemy. Kilogram ryby składał się z czterech sztuk.
Prace przygotowawcze były zerowe. Trzeba było ślicznotę umyć, potem odciąć płetwy i ogon.
Ostatni dzień karnawału pożegnamy rybą. Co prawda nie śledziem, ale kto by tam przejmował się szczegółami.


flądra z sosem tatarskim

flądra
sok z cytryny
sól, pieprz
plaster cytryny lub kawałek kiszonej cytryny
mąka
olej do smażenia
łyżeczka masła

Rybkę myjemy i osuszamy. Solimy, pieprzymy i skrapiamy sokiem  z cytryny. Do środka wkładamy plaster cytryny lub kawałek kiszonej. Odkładamy na minimum 20 minut w chłodne miejsce.
W tym czasie robimy sos tatarski

4 łyżki majonezu
1 łyżka jogurtu greckiego
2 małe lub 1 duży korniszon
1 łyżka kaparów
1 łyżka marynowanych grzybków
2 filety anchois
woda z ogórków
pieprz

Ogórki, grzybki, kapary i anchois drobno pokroić. W misce wymieszać majonez ze śmietaną i dodać pokrojone dodatki. Połączyć ze sobą i dodać pieprz oraz tyle wody z ogórków, by całość miała konsystencję sosu.

Wracamy do ryby. Włączcie piekarnik na 180 stopni. Rozgrzejcie patelnię i wlejcie olej. Kiedy będzie gorący włóżcie ostrożnie opanierowaną w mące flądrę. Przypieczcie na złoto z obu stron a potem przełóżcie na blaszkę i przez 15 minut dopiekajcie rybę w piekarniku. Na upieczoną flądrę połóżcie kawałek masła. Niech się stopi.
Na talerzach umieście rybę a obok postawcie miseczkę z sosem. Dodatkiem mogą być pieczone ziemniaki.


Nie doceniłam tego maleństwa. Cztery rybki w zupełności zapełniły nasze brzuchy. Flądra okazałą się smaczną, bezościstą niespodzianką. Będę po nią sięgać częściej. Jeśli jej dotąd nie próbowaliście to powinniście spróbować. Nie taka flądra straszna jak ją sobie wyobrażałam.




Smacznego

4 komentarze:

  1. Ahhh... od razu przypomniała mi się pyszna flądra z restauracji nad morzem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa wspomnienia kulinarne. Wszystkiego dobrego

      Usuń
  2. Mieszkam tam, gdzie świeżutkie flądry są na wyciągnięcie ręki :) Kupujemy je bardzo często, bo są smaczne, tanie i zdrowe. To obok halibuta moja ulubiona ryba. Jednak wg mnie pracochłonne do przygotowania. Łuski diebelnie ciężko oczyścić, najlepiej schodzą na tarce. Jak ktoś chce zjeść skórkę w panierce, to nie ma rady, trzeba skrobać :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie sie tez zaraz przypomnialy wakacje nad morzem. Frytki, fladry i baltycka bryza wszechobecna!

    OdpowiedzUsuń