piątek, 10 lutego 2012

Bohaterowie lat minionych i czekoladowy fondant



Wszystko płynie. Wszystko się zmienia. Jak powiedział Rolad Deschain z Mrocznej Wieży "czas poszedł naprzód". A z nim cała reszta świata. Choć niektórzy tego nie zauważyli.

Ostatnio słyszałam, że Tomek Wilmowski, bohater mojej młodości, dzisiaj mógłby być ewentualnie czarnym charakterem. Ktoś, kto zarabia na życie łowieniem dzikich zwierząt i ich sprzedażą do ogrodów zoologicznych w obecnych czasach zasługuje na totalne potępienie. Zresztą, który wydawca zdecydowałby się na promowanie osobnika, uciekającego ze szkoły i latającego po świecie ze strzelbą. Zieloni wysłaliby przed wydawnictwo swoich przedstawicieli, którzy przykuliby się do portiera. Obrońcy praw zwierząt zażadaliby dożywotniego pozbawienia Tomka praw obywatelskich i nadania Dingo tytułu szlacheckiego. Obrońcy praw kobiet zorganizowaliby cykl wykładów pod hasłem 'Czy Sally jest kobietą? Tak, ciężkie życie starego bohatera w nowych czasach.
Pan Alfred Szklarski musiałby znaleźć inne źródło utrzymania. Chyba, że zmieniłby swojemu bohaterowi życiorys. Może pojawiłby się jakiś garnitur, laptop. Lub zamiast sztucera dałby Tomkowi do ręki aparat fotograficzny i wysłał na bezkrwawe safari na Mazury. Tylko kto chciałby to czytać?
A poczciwa Ania z Zielonego Wzgórza? Też jest "be". Co to za kobieta, która daje się zamknąć w domu z szóstką dzieci! Feministki wydarłyby ją z domowych pieleszy i pokazały co to prawdziwe życie.
Ale miałam bohaterów w młodości! Jeden - kryminalista , a druga - kura domowa. To nic, że Tomek miał złote serce, a Ania pisała wiersze. Teraz są już niemodną przeszłością.
Był jeszcze weterynarz, rozmawiający ze zwierzętami (dziś zasugerowano by mu unikalną terapię), niejaki Dolittle i pewien mały obcy, który kochał się w róży.

Tak mnie to przygnębiło, że potrzebowałam wsparcia. Poziom hormonu szczęścia dobrze reaguje na pewien ogólnie dostępny specyfik. Na czekoladę. Szybko rzuciłam okiem do szuflady i uspokojona (jak każdy nałogowiec) zabrałam się do wytwarzania lekarstwa na literacką chandrę. Po pół godzinie siedziałam  z Tomkiem na Czarnym Lądzie w jednej ręce i z czekoladowym remedium w drugiej.
Niech mówią co chcą. Dla mnie Tomek to bohater. Pozytywny.
Tak, na marginiesie, dzięki niemu wiem gdzie i jak rośnie ziarno kakaowe.



czekoladowy fondant
(na trzy porcje)
(z programu Kuchnia Plus)

100g czekolady gorzkiej
 80g masła
   2 jaja
 40g cukru
   2 łyżki mąki pszennej
 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
   2 łyżeczki kakao do wysmarowania foremek
   3 łyżki wiśni w likierze (lub nie)

Zaczynamy od stopienia czekolady. Na piec kładziemy garnek z niewielką ilością wody. Stawiamy na nim miskę tak, by nie dotykała dnem wody. Do miski wędruje pokrojone masło i połamana czekolada. Z doświadczenia wiem, że wystaczy zagotować wodę w garnku i zdjąć go z ognia. Czekolada i masło stopią się siłą rozpędu. Potem wystarczy je przemieszać by stały się błyszczącą całością.
Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę i wlewamy do nich wystudzoną czekoladową masę. Przesiewamy przez sitko mąkę i proszek i łączymy z resztą. Mieszamy wszystko razem. Foremki do zapiekania smarujemy dokładnie masłem i wysypujemy kakao. To zapobiegnie przywarciu deseru do ścianek formy. Wlewamy łyżkę masy. Na nią kładziemy łyżeczkę wiśni i przykrywamy następną łyżką czekoladowej masy. Możemy na tym etapie przechować przygotowane foremki w lodówce i wyjąć w odpowiednim dla nas czasie.

Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni. Pieczemy deser 12-15 minut. Jeśli mamy foremki z grubymi ściankami lub nasz deser czekał w lodówce, dodajcie 5 minut do podstawowego czasu pieczenia. Cały efekt tkwi w miękkiej na zewnątrz babeczce o płynnym czekoladowym wnętrzu z wiśniowymi wyspami. Kluczową rolę odgrywa tu piekarnik. Po wyjęciu z piekarnika nóż przesuńcie między formą a ciastkiem. połóżcie na foremce talerz i delikatnie postawcie foremkę na głowie (ale przykrytą talerzem).Powinna delikatnie wysunąć się na talerz.
Przypudrujcie ją cukrem pudrem, lub zawieście na niej obłoczek bitej śmietany. Możecie też potraktować ją gałką lodów waniliowych. Każda wersja jest warta grzechu.



Przyjemnego wyciągania lektur z lamusa i smacznej czekolady.

2 komentarze:

  1. Jak zwykle same pysznosci! Ja robie podobny tylko bez wisni :) Az mi sie zachcialo czekolady!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z wisnia musi byc bardzo ciekawie: slodkie i kwasne, to do siebie genialnie pasuje...

    OdpowiedzUsuń