niedziela, 23 października 2011

Bardzo słodka sobota czyli tarta czekoladowo kajmakowa


Nie ma niedzieli bez ciasta. Tak mawiała moja Babcia. Jutro niedziela, więc tradycji powinno stać się zadość. Dziś był piękny dzień. Ogródek uprzątnięty, krzewy przycięte, liście zagrabione. Koty skorzystały z okazji, by z lwów salonowych choć na chwilkę przeobrazić się znowu w przyczajone tygrysy. Znalazłam z tuzin kasztanów (ciekawe skąd przyszły, skoro najbliższe drzewo jest z pół kilometra dalej), dwie żaby, jedną zahibernowaną jaszczurkę i kilometry tajemniczego pnącza, które zagarniało coraz większe części moich włości. Świeciło słońce, pachniało dymem i wrzosami. Takie wrażenia w środku miasta to nie lada niespodzianka. Wystarczyło zamknąć oczy i już byłam w domu pod lasem.
O! K...! Co za p... robota!  To fachowcy, układający kostkę brukową u sąsiada wyrwali mnie z błogostanu. No, tak. Rzeczywistość wskoczyła mi na plecy. Ale nie pozwolę dziś zepsuć porannego nastroju. Koty do domu, a ja upiekę coś słodkiego.Trudno nazwać ciastem, to co wytworzyłam. Ciastowy jest tylko spód. Na dodatek to znana z wcześniejszych wpisów tarta.
Kwintesencją tego wypieku jest nadzienie. Słodkie jak widoczki z zachodem słońca. Dla zwolenników krówek, toffi, czekolady i landszaftów po prostu raj na ziemi.
Mam w rodzinie dwóch wyznawców kajmaku. Ta tarta będzie ich spełnieniem marzeń o niedzielnym cieście. Lubiącym bardziej wytrawne smaki radzę zajrzeć gdzie indziej. Chociaż, gdy do tego słodkiego deseru dobierzemy cudownie cierpką kawę, to może i oportuniści dali by się skusić.
Moja propozycja jest taka:
tarta- przepis na nią znajdziecie we wpisie "Śliwobranie czyli tarta ze śliwkami"
nadzienie:
na masę kajmakową:
-1 puszka masy kajmakowej lub 1 puszka czasochłonnie gotowanego mleka słodzonego. Bierzemy gar wody, wkładamy do niego puszkę. Musi być zanurzona. Gotujemy trzy godziny, dolewając wody, jeśli nam się wygotowuje. Studzimy, bo w przeciwnym razie nieszczęście gotowe.
-pół kostki miękkiego masła

Miksujemy masło i dodajemy po łyżce kajmaku. Wszystko razem uciera nam sie na gładką masę, którą wykładamy na zimną tartę. Wyrównujemy powierznię nadzienia i wstawiamy formę z ciastem do lodówki na godzinkę.

na masę czekoladową:
-1 tabliczka gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
-1/3 kostki masła

Stawiamy garnek na piec i wlewamy do niego wody do 1/3 wysokości. Na garnek kładziemy miskę (najlepiej się sprawdziła metalowa), ale tak, by nie dotykała powierzchni wody. Kawałki czekolady i masło wkładamy do miski. Włączamy piec i zagotowujemy wodę pod miską, mieszając od czasu do czasu zawartość. Z doświadczenia wiem, że w momencie zagotowania się wody, można garnek zdjąć z pieca. Siłą rozpędu czekolada pięknie się stopi. Pozostaje teraz poczekać aż mieszanka czekoladowo maślana wystygnie i możemy wylać ją na masę kajmakową, która zdążyła zastygnąć w lodówce.
Całość naszego dzieła niech spocznie w lodówce na pół godziny i po tym czasie nasz sen słodki się ziści.



Każdy dietetyk, czytając ten przepis dostanie miażdżycy. Ta czekolada, to masło, ten kajmak. A co tam! To nie śniadanie, ani obiad. To miłe dopełnienie soboty. I serwowane w aptekarskich, wręcz, ilościach. Traktujmy je więc jak lekarstwo.
Myślę, że gdyby na tartę, a przed kajmakiem, użyć dżemu z czarnej porzeczki, to efekt też byłby niezły. Kiedyś spróbuję.

Moja Babcia byłaby ze mnie dumna.
Smacznego

2 komentarze: