środa, 26 października 2011

Dynia rządzi



Ostatni tydzień października to dobry moment, żeby ogłosić punkt kulminacyjny sezonu dyniowego. W każdym sklepie, od supermarketów począwszy a na bazarowych straganach skończywszy, śmieją się do nas pyzate słońca w kolorze optymizmu czyli dynie. Co prawda wszędzie są takie same i można by pomyśleć, że Matka Natura wykazała się w ich przypadku brakiem inwencji. Nic bardziej mylnego. Wiem coś o tym, bo w zeszłym roku spora część mojego ogrodu została opanowana przez dynie. A precyzyjnie, przez ich 17 gatunków. Przesadzam? Zapewniam was, że moja rodzina stwierdziła to samo. A potem razem ze mną  ekscytowała się różnorodnością kształtów, rozmiarów i kolorów. Nie wszystkie siedemnaście nasionek dało plony, ale i tak efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Do dziś w zamrażarce leżą sobie jeszcze ze dwa woreczki zamrożonej pulpy dyniowej.
Jaka szkoda, że w naszych sklepach sezon dyniowy jest tak krótki. Można by pomyśleć, że dynia jest jak truskawka. Krótkosezonowa. Pojawia się w październiku, a już z początkiem grudnia próżno jej szukać na półkach. Dlaczego? Czyżbyśmy jako konsumenci nie domagali się jej obecności w styczniu? Ja się domagam. Wręcz żądam! Styczeń bez dyni, to styczeń stracony! A luty? Jak można pozbawić lutego dyni?
Cieszmy się więc na zapas. Jeśli nie wyrosły wam dynie pod płotem, kupcie jedną czym prędzej i bierzcie się za jej przerabianie. Możliwości jest sporo. Zróbcie zupę dyniową z odmiany masłowej, optymistycznie pomarańczową. Dodajcie kostki butternut squasha do risotto, popracujcie nad lasanią z dynią makaronową  lub upieczcie ciasto dyniowe z przepiękną hokkaido. Będzie jak znalazł na Halloween. Kto bardziej zapobiegliwy wysmaży sobie konfitury dyniowe z imbirem i będzie śmiał się w nos tym wszystkim, którzy zlekceważyli sezon dyniowy.
Jako pierwszy przepis (nie do końca pierwszy, bo już wcześniej robiłam risotto z dynią i szałwią) z dyniowego menu musi obowiązkowo pojawić się zupa dyniowa. Znalazłąm kilka przepisów w różnych źródłach. Nie wątpię, że wszystkie smakują bosko. Ja podzielę się z wami przepisem, którym zawstydził mnie kiedyś pewien Oscar z Anglii. Niby student, ale na gotowaniu zna się jak mało kto. Musiałam przyznać, że jego wersja zupy dyniowej okazała się mistrzowska. Używam jej na tyle często,że jest już prawie moja.
Oto ona:
2 szklanki bulionu
1 szklanka mleczka kokosowego
1 cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżka startego imbiru
1 łyżka pasty chili lub 1 papryczka chili posiekana drobno
szczypta kuminu
garść bazylii
sól, pieprz
0,5 kg dyni
2 łyżki oleju

Pracę zaczynamy od włożenia dyni do gorącego (200stopni) piekarnika. Dynię pokrójcie na kawałki, np na ćwiartki. Ja przed włożeniem jej do pieca usuwam pestki, żeby je wysuszyć. W przyszłym roku już nie szukam pestek w necie, tylko mam swoje.
Im większe kawałki, tym dłużej dynia się piecze. Zazwyczaj po 40 minutach jest miekka.
W czasie gdy dynia się przygotowuje, my kroimy w kostkę cebulę i siekamy czosnek, chili (jeśli nie mamy pasty) i imbir.
Nie przykładajcie się do tej czynności. Wystarczy je z grubsza posiekać, bo i tak zostaną zmiksowane. Rozgrzewamy olej w rondlu i kiedy będzie gorący wsypujemy pokrojone składniki. Niech się troszkę przysmażą i zamanifestują swoją obecność zapachem. Teraz wlewamy bulion i zagotowujemy. Gdy nasza dynia okaże się miękka, obieramy ją ze skórki. Tu mała uwaga - nie wszystkie dynie wymagają skalpowania. Butternut squash czy hokkaido są zjadalne w całości. Gotujemy bulion z zawartością około pięciu minut i dolewamy mleczko kokosowe. Mieszamy i dosypujemy kumin oraz sól i pieprz. Znów zagotowujemy i zdejmujemy z ognia.
Miksujemy zupę ostrożnie, bo gorąca zawartość ma tendencję do wybuchania w mikserze. Jeśli używamy blendera niebezpieczeństwo jest mniejsze. Jeszcze raz sprawdzamy czy nam smakuje i możemy ją podawać. Nalewamy do miseczek lub kubeczka i delektujemy się smakiem. Kto bardziej wymagający sypnie na wierzch liść bazylii.



Smacznego i niech dynia będzie z wami

1 komentarz:

  1. Mniam mniam. A Oscar z Anglii to kopalnia pysznych przepisow. Ja juz niektore tez zaadoptowalam i podaje dalej jako wlasne :)

    OdpowiedzUsuń