sobota, 11 lipca 2015

Gdzie jest ziemia obiecana czyli letnie ciasto z kremem waniliowym i wiśniami
























Jakie piękne słońce świeci. Jakie piękne 14 stopni pokazuje termometr. Tydzień temu przemilczałam upały ale koniec tego dobrego. Jak dziesiątego lipca może być siedem stopni o poranku?
Już wolę milczeć o upałach niż z przerażeniem szukać szalika w lipcu.

Zagrzebałam się w mapach. Czas rozpracować trasę wycieczkową, zaplanowaną na koniec miesiąca.
Z grubsza wiem dokąd jadę i jakie chcę miejsca odwiedzić, jednak pomiędzy Białowieżą i Lublinem jest jakieś 240 km i pewnie niejedno do obejrzenia.
Jak mało człowiek wie o tym, co za miedzą.
Jeździłam oglądać jakieś stare kamienie na krańcu świata a nigdy nie wpadło mi do głowy, żeby pojechać w Polskę. A może to tak działa? Żeby zatęsknić za tym, co mamy na wyciągnięcie ręki, trzeba spojrzeć na to z daleka?
Ktoś kiedyś powiedział, że ziemia obiecana jest zawsze po drugiej stronie pustyni.

Tym razem padło na Ścianę Wschodnią. Dla mnie to egzotyka porównywalna do wycieczki na Islandię.

Ludzie wymieniają się planami wakacyjnymi. Ci jadą na Sardynię, inni do Turcji, kolejni planują włóczęgę po Chorwacji. Na szczęście wszyscy nasi znajomi wykazali się zdrowym rozsądkiem i ani im w głowach Tunezje i Egipty. Nawet nasza zagorzała fanka egipskich plaż, słodka Agnieszka, w tym roku powiedziała „nie” faraonom. Mądra dziewczyna.
Jak co roku, część naszych znajomych martwi się pogodą nad Bałtykiem. Jeśli macie skłonności do hazardu, to możecie próbować obstawiać ilość ciepłych dni w lipcu nad morzem.
Wiecie, że w Toskanii można znaleźć agroturismo w cenie porównywalnej do kwatery w Jastarni?

Pewnie większość ma już bardzo sprecyzowane plany na spędzenie urlopu. Może ktoś się wybiera pod koniec miesiąca do Białowieży? Może spotkam po drodze kogoś znajomego? Lub może ktoś ma w planach Roztocze?
Moja wędrówka będzie nieco chaotyczna i dyktowana oczami. Jedziemy gdzie oczy poniosą.
Tak jeszcze nie podróżowałam ale jestem przekonana, że będzie niecodziennie.
Na razie jednak studiuję mapy, bo spontan spontanem, ale mapę mieć trzeba.

Na mroźną lipcową sobotę mam ciasto obłędnie letnie. Wiśnie teraz smakują niezależnie od słupka rtęci. Są soczyste i aromatyczne. Kilogram mieszka już w słoiku razem ze spirytusem .
Te co zostały na drzewku, wykorzystałam do ciasta.
Zapraszam




Kruche ciasto z kremem waniliowym i frużeliną wiśniową

ciasto:
2 szklanki pszennej mąki
1/4 kostki masła
2 łyżki smalcu
1 żółtko
1 łyżka cukru pudru
3 łyżki lodowatej wody
szczypta soli

Szybciutko siekamy składniki. Potem jeszcze szybciej zagniatamy składniki i formujemy kulę. Przekładamy ciasto do folii, rozpłaszczamy dłonią (łatwiej się potem rozwałkuje) i wkładamy do lodówki na minimum godzinę.

W czasie kiedy ciasto się chłodzi, przygotowujemy krem waniliowy.

krem waniliowy:
pół litra mleka
1 laska wanilii
5 żółtek
1/4 szklanki drobnego cukru
2 łyżki (płaskie) mąki pszennej
1,5 łyżki mąki kukurydzianej

Żółtka ucieramy z cukrem na jasną masę a potem mieszamy z mąkami. Mleko zagotowujemy i powoli wlewamy do masy jajecznej. Mieszamy i stawiamy na malutkim ogniu. Mieszamy aż masa zacznie się gotować (delikatnie). Gotujemy jeszcze minutę ciągle mieszając.
Zdejmujemy garnek z pieca i przykrywamy krem folią spożywczą by nie zrobił się kożuch. Lekko studzimy.
Wyjmujemy spód ciasta z lodówki i wylewamy na niego krem waniliowy.
Studzimy ciasto i na masę waniliową wykładamy frużelinę wiśniową.

frużelina wiśniowa:
2 szklanki wydrylowanych wiśni
pół szklanki cukru
1,5 łyżeczki żelatyny
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej

Wiśnie zasypujemy cukrem i zostawiamy na kwadrans. Po kwadransie zagotowujemy je na małym ogniu. W szklance mieszamy odrobinę wody z mąką ziemniaczaną i wlewamy do gotujących się wiśni. Mieszamy by masa zgęstniała i po jej zagotowaniu zdejmujemy z pieca. Do gorącej masy wlewamy rozpuszczoną żelatynę i dokładnie mieszamy.
Studzimy frużelinę ( może być ciepła ale nie gorąca) i wylewamy na krem waniliowy.

Komu mało atrakcji może każdą porcję udekorować łyżką bitej śmietany.
Ale pycha!






















Smacznego

7 komentarzy:

  1. Udanego urlopu Limonko, ja nigdzie nie wyjezdzam, z wiadomych wzgledow, ale Tobie zycze pieknych chwil, wspanialych widokow i pogody.....a ciasto, obłędne:))))Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, do urlopu jeszcze prawie dwa tygodnie. Ale pięknie dziekuję. I pozdrawiam serdecznie:))

      Usuń
  2. Och, pogoda tego lata nie rozpieszcza. Dobrze, ze w przygodach i podrozach pogoda nie przeszkadza. Ciasto wyglada pysznie! W sam raz i na upaly i na deszczowe dni na pocieszenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda wspaniale. Chętnie zjadłabym teraz kawałek na drugie śniadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ ma cudowny kolor, pyszne musiało być :)
    Ja wakacji nie zaplanowałam; nie wiem nawet jeszcze, czy mi jakieś przypadną w udziale w tym roku...
    Tobie życzę najcudowniejszych :)

    OdpowiedzUsuń