czwartek, 11 grudnia 2014

Niebieski latawiec i piernikowe ciastka z musem morelowym i waniliową pianką


























Wczoraj było pięknie.
Można po tygodniu całodniowych ciemności zapomnieć o tym, że w życiu są jakieś pozytywne strony. Na szczęście jeden pogodny poranek zmienia nastawienie o 180 stopni.
Wszystko rano było białe i skrzące. Pierwszy poważny poranny przymrozek. W ruch poszły drapaczki do szyb i odmrażacze. Pechowcy nie umieli włożyć kluczyków do zamków.
A szczęśliwcy założyli czapki, słoneczne okulary i poszli napawać się widokami.
Niektórzy nawet pojechali za miasto.
Opowiadali potem, że widzieli zimę. I sarny na polu. I latawca niebieskiego. I jak para ulatywała obłoczkami z psich nosów.
Opowiadali jak słońce zgarniało z trawy poranne igiełki i jak zima zawzięcie broniła swojego mrocznego terytorium. Jak świat podzielił się na ten po jasnej i ten po ciemnej stronie mocy. Na szczęście tylko w kwestii zimy. Granice między zielenią a bielą były jak odcięte nożem. Żadne półśrodki nie miały tu wstępu. Albo cień i mróz, albo słońce i zieleń.
I wrócili szczęśliwi, choć nie było ich tylko dwie godziny. Jak to dobrze, że niektórym do szczęścia wystarczy kolor niebieski, odrobina wyobraźni, dwa słoneczne promyki. i może coś jeszcze.
Jako dodatek do ich pogodnego nastroju wymyśliłam ciasteczka. Jest w nich nieco mroczne ciasto, słoneczny mus i lekka jak szron pianka. Taki obrazek wczorajszego dnia...

A tak na marginesie, kto puszcza latawce w grudniu?


























Piernikowe ciastka z musem morelowym i waniliową pianką
(foremka wielkości 23 x 18)

piernikowe ciasto:

2 łyżki miodu
1 łyżka brązowego cukru
30 g masła
1 jajko
pół szklanki mąki
1 łyżeczka kakao
1 łyżeczka przyprawy do piernika
pół łyżeczki proszku do pieczenia

W garnuszku podgrzewamy miód z cukrem i masłem.
Suche składniki przesiewamy przez sito do miski.
Do mieszanki miodowo maślanej, ciągle ciepłej (ale nie gorącej) wbijamy jajko i miksujemy przez chwilkę. Potem dodajemy suche składniki i mieszamy wszystko razem.
Masa będzie dość gęsta i zdecydowanie bardzo klejąca.
Najlepiej upiec ją z silikonowej formie. Jeżeli zdecydujecie się na tradycyjną foremkę, to wyłóżcie ją papierem do pieczenia i rozsmarowując masę nie traćcie cierpliwości. Zanurzanie łyżki w wodzie nieco ułatwia rozsmarowywanie ciasta na papierze.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni i pieczemy ciasto 15 minut.
Byłam bardzo zdziwiona jak urosło. Po wystudzeniu, bez problemów dało się pokroić wzdłuż na dwie warstwy.

mus morelowy

1 galaretka morelowa (lub malinowa)
pół szklanki przetartej konfitury morelowej (lub żurawinowej czy malinowej)

Galaretkę rozpuszczamy w 1 szklance gorącej wody. Mieszamy do całkowitego jej rozpuszczenia.
Podgrzewamy w rondelku konfiturę. Potem przecieramy konfiturę przez sitko by pozbyć się kawałków owoców.
Łączymy przetartą konfiturę z galaretką i mieszamy. Odstawiamy do wystygnięcia. Najlepiej po wystygnięciu, włożyć galaretkę do lodówki. Kiedy zaczyna się ścinać, wyjmujemy ją z lodówki i wykładamy na dolną część piernikowego ciasta. Znów wstawiamy do chłodnego miejsca, by całość stężała.
I robimy waniliową piankę.

waniliowa pianka

4 białka
200 g drobnego cukru
4 łyżeczki żelatyny
110 ml wody
łyżka miękkiego masła
woda do rozpuszczenia żelatyny
esencja waniliowa

Cała zabawa z pianką jest nieco skomplikowana. Sprawę zdecydowanie ułatwia termometr cukierniczy (Charlie, dziękuję ci bardzo).
Jak ustalić temperaturę syropu cukrowego? Można zastosować metodę „nitki” ale dla mnie brzmiało to zbyt wyszukanie. Termometr jest tu jak koło ratunkowe. Jeżeli jeszcze nie wysłaliście listu do Dzieciątka, to dodajcie go do spisu życzeń świątecznych. Na pewno się przyda.

Odkładamy 2 łyżki cukru do osobnej miseczki. Do rondelka wsypujemy resztę cukru i wlewamy wodę. Podgrzewamy na małym ogniu i gotujemy do 130 stopni.
W tym samym czasie ubijamy na sztywno dodając odłożone wcześniej 2 łyżki cukru.

Żelatynę zalewamy w miseczce 3 łyżkami wody by napęczniała. Potem stawiamy miseczkę na garnuszku z gorącą wodą do rozpuszczenia się żelatyny.

Kiedy syrop cukrowy osiągnie temperaturę 130 stopni, zdejmujemy go z pieca i cienką strużką wlewamy do ciągle ubijanych białek. Ta się nazywa robienie bezy włoskiej. Człowiek całe życie się uczy.
Do ubijanej bezy, po wlaniu syropu, wlewamy ciepłą, rozpuszczoną żelatynę. Na koniec dodajemy miękkie masło i esencję waniliową.

Wydawało mi się, że pianka jest za rzadka, za mało puszysta i że nic z tego nie wyjdzie.
Więcej wiary w siebie.

Na wcześniej upieczony spód z musem morelowym wylewamy piankę waniliową i wstawiamy do lodówki. Po kwadransie, kiedy pianka już nieco okrzepnie, przykrywamy ją drugą warstwą piernikowego ciasta.
Chłodzimy całość w lodówce przez noc.
Potem zostaje nam zdecydować czy polewamy czekoladą czy nie.
Ja część posmarowałam czekoladą (to dopiero było wyzwanie!), a część (większą) pokroiłam na małe kawałki i udekorowałam tylko wierzch. Smarowanie czekoladą przerosło moje umiejętności.
Upaprane było całe otoczenie, ja, stół, pół kota a nawet firanka. Po wstępnej masakrze dałam sobie spokój.
Dzięki tej decyzji ciasta pięknie prezentują swoje wnętrze. I niczego nie trzeba się domyślać.
Smakują bardzo przed świątecznie.




Troszkę przypominają kostkę domino. U mnie zamiast marcepanu jest waniliowa pianka.

Smacznych przygotowań:)

10 komentarzy:

  1. Wspaniałe ciastka :) Pychotka porywam jedną sztukę.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobają:)
      Zaraz do ciebie zajrzę:))

      Usuń
  2. Limonko kochNa, Twoje ciastka są obłędne...Są tak piekne, ze zadna zima im nie straszna.U mnie póki co obecnie 4 stopnie plus, a w ciagu dnia było...7i 12 do słońca.A wiec zapraszam w moje strony:)))sciskam serdecznie i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do nas dzisiaj też przyszło 5 stopni. Jakoś wiosennie się zrobiło. A szczególnie po twoich odwiedzinach:))

      Usuń
  3. Latawce sa calo-roczne. Tak jak dobry humor moze byc caloroczny. Tak jak slonku - zima mu niestraszna. Piekne te ciasteczka i czy ja dobrze widze, ze mikolajowe sanki sie na nich zmiescily? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale masz oko! Są i sanki, i bombka i dzwoneczek:))

      Usuń
  4. Czesto pieke podobne ciasto zmalinowa konfiturą...
    Świetny blog!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpadłaś:)) Zapraszam częściej i pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Latawce w grudniu? Kto bogatemu zabroni? :)

    Pycha ciacho, w sam raz na Święta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne ciacho :-) zjadłabym kawałeczek :-)

    OdpowiedzUsuń