Najpierw napisałam
instrukcję obsługi tego tortu.
Nie. Najpierw
zrobiłam zdjęcia.
Nie, pierwszy był
tort.
Taka była
kolejność: zrobiłam tort, potem zdjęcia a na koniec był opis. A
teraz jest wstęp do tego wszystkiego.
Przepis na tort
„kukułka” występuje w internecie w ilościach dowolnych.
Przepis jak przepis.
Nie wzbudził
jakichś szczególnych emocji.
Zbiegowi
okoliczności zawdzięczam zawarcie z nim bliższej znajomości.
Zbieg okoliczności wymagał specjalnego tortu. Padło na tort
„kukułka”.
I to był strzał
w dziesiątkę. Już wiem, że szukając czegoś wyjątkowego wrócę
do „kukułki”.
Dużo czasu zajęło
mi opisanie procesu tworzenia. Sam proces był nieskomplikowany a
efekt porażający.
Co prawda,
potrzebujemy dwóch dni na jego zrobienie, ale z powodów czysto
prozaicznych; nie da się przeskoczyć czasu schładzania kremów.
Warto go zrobić
bo zachwyt tych, którzy go degustują jest nagrodą bezcenną.
Biszkopt upiekłam
we wtorek, kremy przygotowałam we wtorek. W środę wszystko
poskładałam a w czwartek zrobiłam dekoracje. Po południu tort
wjechał na stół. Niby długo, ale warto było.
Teraz idę pakować
walizę. Znów znikam na tydzień ale tym razem wypróbuję
zaprogramować wpisy na blogu. Może mi się uda.
Torty zdecydowanie
lepiej mi wychodzą niż porozumienie ze sprzętem.
Tort „kukułka”
biszkopt kakaowy:
5 jajek
3/4 szklanki cukru pudru
2/3 szklanki mąki pszennej
1/3 szklanki kakao
krem czekoladowy:
300 ml kremówki
1,5 tabliczki czekolady
1 łyżka kawy rozpuszczalnej
krem „kukułka”:
300 ml kremówki
120 g cukierków „kukułka” (tyle
jest w paczce)
oraz
1,5 łyżeczki żelatyny
do nasączenia ciasta:
pół szklanki likieru Baileys
pół szklanki mocnej kawy
polewa czekoladowa:
100 g gorzkiej czekolady
40 g masła
czekoladowe wstążki:
1,5 tabliczki czekolady
kawałek folii wielkości kartki A4
Jeżeli planujemy zrobienie tego tortu
na sobotę, to powinniśmy zacząć przygotowania dwa dni wcześniej.
Zarówno biszkopt jak i kremy wymagają co najmniej 12 godzinnego
spokoju po przygotowaniu. Z tym, że kremy niech leżą w lodówce a
biszkopt na suchej półeczce.
Jak zwykle w przypadku biszkoptu,
ubijamy na sztywno białka i dodajemy do nich po łyżce cukier.
Kiedy piana jest błyszcząca i cały cukier wchłonięty, dodajemy
po żółtku i ubijamy jeszcze chwilę. Mieszamy mąkę z kakao i
przesiewamy przez sito. Odkładamy mikser i za pomocą łyżki
łączymy mąkę z masą jajeczną.
Dno tortownicy wykładamy papierem do
pieczenia a piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Wlewamy ciasto do formy i pieczemy 40
minut (do suchego patyczka).
Upieczone ciasto zostawiamy w
piekarniku do wystygnięcia.
Potem odkładamy je w spokojne suche
miejsce i zostawiamy do następnego dnia.
W tym samym dniu, kiedy pieczemy
biszkopt, przygotowujemy kremy.
Podgrzewamy mocno kremówkę (prawie do
zagotowania),. Zdejmujemy garnuszek z ognia i wsypujemy kawę.
Mieszamy i wrzucamy połamaną czekoladę. Mieszamy do rozpuszczenia
się czekolady. Przecedzamy przez sitko i studzimy,.
Wystudzoną czekoladę przykrywamy
folią i odkładamy do lodówki do następnego dnia.
Aby przygotować kolejny krem
podgrzewamy kremówkę z cukierkami do rozpuszczenia się tych
ostatnich. Potem przelewamy płyn przez sitko. Schładzamy go i po
przykryciu folią odkładamy do lodówki.
Następnego dnia kroimy biszkopt na dwa
placki.
Przygotowujemy kawę z likierem do
nasączenia. Zaparzamy kawę i wlewamy do niej likier. Nasączamy
dolną warstwę tortu.
Ubijamy mikserem pierwszy krem.
Tą samą końcówką, której używamy
do ubijania śmietany ubijamy krem. Nie uwierzycie jak pięknie i
bezproblemowo się to odbywa.
Ubity krem wykładamy na nasączone
ciasto, wyrównujemy powierzchnię i wkładamy do lodówki.
Ubijamy drugi krem, „kukułkowy”.
Robimy to tak samo jak w przypadku
kremu czekoladowego.
Żelatynę zalewamy 2 łyżkami zimnej
wody. Kiedy napęcznieje, stawiamy miseczkę z żelatyną na garnku z
gorącą wodą do rozpuszczenia się żelatyny. Lekko studzimy
żelatynę i dodajemy do kremu „kukułkowego” ciągle miksując.
Krem wykładamy na krem czekoladowy i
też wyrównujemy powierzchnię.
Na górę kładziemy drugą warstwę
ciasta i obficie skrapiamy ją kawą z Baileys'em.
Lekko przyciskamy ciasto do kremu i
przekładamy ciasto (w formie) do lodówki na kilka godzin.
Kiedy tort się chłodzi zajmujemy się
dekoracjami. Na pierwszy ogień idzie polewa czekoladowa.
Rozpuszczamy czekoladę z masłem. Na
miskę z gorącą wodą stawiamy większą miskę. Do niej (tej
większej)wrzucamy połamaną czekoladę i masło. Mieszamy aż
czekolada i masło się rozpuszczą i połączą w błyszczącą
całość.
Czas na czekoladową wstążkę.
Ten sam garnek z gorącą wodą
wykorzystujemy by roztopić czekoladę na wstążkę. Tym razem bez
masła.
Na kawałku papieru (musi być większy
od folii) kładziemy folię (ta do przechowywania dokumentów jest
idealna, ale nie omdlała kieszonka, tylko sztywniejsza i grubsza)
Smarujemy folię czekoladą. Staramy
się to zrobić równomiernie. Doskonale do tego celu nadaje się
łopatka do ciasta. Pamiętajcie, żeby papier pod folią był
spory, bo inaczej czeka was czekoladowa katastrofa czyli bardzo
upaprana okolica.
Teraz czekamy aż czekolada nieco
zastygnie. Czekajcie na moment aż rowek po przejechaniu nożem nie
będzie się zlewał. Robimy rowki nożem na taką szerokość, na
jaką chcecie uzyskać wstążki. Potem składamy folię wzdłuż i
sklejamy dwa przeciwległe końce czekoladą. Przytrzymujemy chwilkę
a potem stygnąca czekolada da sobie radę.
Po kilkunastu minutach folia odklei się
od czekolady bezproblemowo.
Delikatnie naciskamy na czekoladę w
miejscach nacięcia. Powinniśmy teraz trzymać z rękach piękne
czekoladowe wstążki.
Robiłam je do tego tortu pierwszy raz,
więc nie mówcie, że to trudne.
Wyjmujemy tort z lodówki i polewamy
czekoladową polewą. Układamy na górze wstążki (wedle własnej
kreatywności) i dorzucamy np. świeże figi.
Ojejku, ale się zrobił elaborat.
Może i brzmi jak coś trudnego do
zrobienia ale to tylko pierwsze wrażenie Najtrudniejszą chwilą
było krojenie tego tortu bo wyszedł dość wysoki. Tutaj
niezastąpiony jest nóż zanurzony w gorącej wodzie.
Nie machajcie ręką mówiąc, że nie
macie czasu, umiejętności czy cierpliwości. Fajnie jest czasami
zrobić coś tak smacznego. Szczególnie
dla kogoś.
Dobranoc i smacznego
Piękna dekoracja. Cudowny tort:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:))
UsuńTort jest z gatunku "show-stopper" jak to mowia po mojej stronie kanaly. WOW!
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie:))
UsuńŁał, no wygląda tak, że aż buzię z zachwytu otworzyłam. Jest fenomenalny! I ta kokarda - no coś wspaniałego :)
OdpowiedzUsuńUdanego wyjazdu :)
I na dodatek zupełnie nie trudna do zrobienia.Pozdrawiam bardzo:))
Usuńczytam i czytam myślalam ,że od czytania sam się upiecze no wyglada oblędnie Limonko wygląda nadzwyczaj elegancko ,myslę ,że też tak smakuje.może spróbuję zrobić ?Mam zakaz wypiekow wiesz lIMONKO DLACZEGO ale może jakoś po kryjomu mi się uda Jak tam podroż ? Już wrócilaś ? Pięknie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWróciłam ale na razie jedną nogą. Zerkam do blogowiska szybciutko, bo świat dookoła ma swoje prawa i nie daje mi spokoju.
UsuńAle jurto wrócę na dobre:))
Ściskam cię mocno
jaka średnica tortownicy ?
OdpowiedzUsuńJa piekłam w takiej o średnicy 28 cm:))
UsuńCzyżbyś jednak w ukryciu coś tam kombinowała:))