Wierzyć się nie chce, że dziś jest
pierwszy dzień jesieni. Kiedy ten czas przeleciał?
Urodziny mojej Mamy są pierwszym
sygnałem, że niedługo trzeba się zbierać do miasta. Zamykamy
sezon letni pełną spiżarnią, (nawet powiem, że zbyt pełną)
kilkoma butlami nalewek (kto to wypije?!) i nadzieją, że zima w tym
roku będzie równie jesienna jak w zeszłym roku.
Co roku powtarza się ten sam
scenariusz pod lasem. Najpierw z daleka, a potem coraz bliżej
podchodzą do nas dzikowe? dzicze? wykopki. Dziki wykopują jakieś
im tylko znane pyszności, wywracając całą trawę do góry nogami.
Czytam właśnie książkę o nawykach* i jestem pewna, że podlegamy im nie tylko my ale i cała reszta
świata. Dziki też mają swoje nawyki a ścieżki w trawie przez nie
wydeptane nigdy nie ulegają zmianom. Z drugiej strony są jak duchy.
Można iść ich ścieżką godzinami i nie zobaczyć nawet cienia
dzikowego? ogonka. Chyba dobrze.
Orzechy też znikają w tajemniczy
sposób. Łupinki pod orzechem leżą, ale orzechy wyparowały. Tu na
szczęście widziałam winowajcę. Mignęło mi coś rudego,
przeleciało jak błyskawica i zniknęło na śliwie. Machnęłam
ręką. Przed nią zima, niech się robi zapasy.
Tylko sarny pasące się wcześnie rano
malinami mają naszą obecność w nosie. Patrzą na nas przeżuwając
liście z kamiennym spokojem. Jakieś niestrachliwe są w tym roku.
Mam czasami wrażenie, że cała ta
zwierzęca społeczność patrzy na nas jak coś ulotnego. Przyjadą,
pohałasują, narobią bałaganu, czasem coś posadzą, zbiorą a
potem znów znikną. Ech, ludzie!
Czyli co? Powoli pakujemy zabawki.
Zrywamy dynie, otulamy róże i wracamy do miasta. Jak co roku i
smuci mnie to, i cieszy. Jak zawsze w przypadkach kiedy coś się
kończy i coś się zaczyna.
I nie ma najmniejszego znaczenia, że
historia powtarza się co roku a całe nasze życie to siła nawyku.
Nawykowo nie jem mięsa ale mądra
książka mówi, że nawyki trzeba zmieniać. To ćwiczy umysł i
działa jak regularne pobyty na siłowni dla szarych komórek.
Zamiast prychać z obrzydzeniem,
kupiłam piękne polędwiczki i zrobiłam z nich nienawykowe danie
pierwsza klasa.
Krótko mówiąc wcieliłam w życie
zalecenia mądrej książki.
Szkoda, że dziki jej nie
przeczytają...
polędwiczki faszerowane
2 polędwiczki wieprzowe
1 serek typu brie lub camembert
pęczek zielonego czosnku bulwiastego
(wiosną czosnku niedźwiedziego)**
sól
pieprz
olej do smażenia
nici kuchenne
masło ziołowo czosnkowe
pół kostki miękkiego masła
2 szczypty soli
1 ząbek czosnku
2 łyżki posiekanego czosnku
bulwiastego lub szczypiorku
Wszystkie składniki masła mieszamy
dokładnie i nakładamy na folię aluminiową. Zwijamy ją jak
kiełbaskę i wkładamy do lodówki.
Zaczynamy od umycia i osuszenia
polędwiczek. Potem przekrawamy polędwiczki wzdłuż, tak by nie
rozciąć ich do końca. Zależy nam na zrobieniu z nich jakby
otwartego zeszytu. Do środka wkładamy pokrojony w plastry ser i
sypiemy pokrojony zielony czosnek. Składamy mięso jakbyśmy
zamykali zeszyt.
Związujemy polędwiczki ciasno nicią
kuchenną. Posypujemy solą i pieprzem.
Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy
na złoto polędwiczki z każdej strony.
Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni.
Mięso wkładamy do żaroodpornego
naczynia. Na górę kładziemy 2 łyżki masła. Zamykamy polędwiczki
w piekarniku i pieczemy 20 minut.
Po upieczeniu zawijamy je w folię na
kwadrans (ostrożnie, bo są bardzo gorące). Na talerz podajemy je
pokrojone w grube plastry. Na nich kładziemy pokrojone w plastry
masełko ziołowe.
Idealnie pasują do nich podpieczone
ziemniaki.
*książka to "Siła nawyku" Charles'a Duhhig'a
**czosnek bulwiasty można kupić w
sklepach ogrodniczych. A jeżeli nie znajdziecie go nigdzie,
zastąpcie go szczypiorkiem. Smak będzie nieco inny ale myślę, że
też zadowalający.
Smacznego i bardzo letniego początku
jesieni
Jakiez miesiwo! Zupelnie inaczej niz zazwyczaj. Nawyki po angielsku sie lamie (jak zasady) - tez ciekawe prawda. Ksiazka wyglada ciekawie. Dodam do nigdy bie konczacej sie listy ksiazek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńOj....takim mięsiwem to nikt nie pogardzi. Już wyobrażam sobie zapach i smak....
OdpowiedzUsuńTwoja książkowa propozycja brzmi interesująco...
Ciepła życzę bo u mnie 8 stopni..... oj szybko przyszła ta jesień.... oj szybko.
uściski dla Was:)