wtorek, 23 września 2014

Siła nawyku i faszerowane polędwiczki z ziołowym masłem


























Wierzyć się nie chce, że dziś jest pierwszy dzień jesieni. Kiedy ten czas przeleciał?
Urodziny mojej Mamy są pierwszym sygnałem, że niedługo trzeba się zbierać do miasta. Zamykamy sezon letni pełną spiżarnią, (nawet powiem, że zbyt pełną) kilkoma butlami nalewek (kto to wypije?!) i nadzieją, że zima w tym roku będzie równie jesienna jak w zeszłym roku.
Co roku powtarza się ten sam scenariusz pod lasem. Najpierw z daleka, a potem coraz bliżej podchodzą do nas dzikowe? dzicze? wykopki. Dziki wykopują jakieś im tylko znane pyszności, wywracając całą trawę do góry nogami.
Czytam właśnie książkę o nawykach* i jestem pewna, że podlegamy im nie tylko my ale i cała reszta świata. Dziki też mają swoje nawyki a ścieżki w trawie przez nie wydeptane nigdy nie ulegają zmianom. Z drugiej strony są jak duchy. Można iść ich ścieżką godzinami i nie zobaczyć nawet cienia dzikowego? ogonka. Chyba dobrze.
Orzechy też znikają w tajemniczy sposób. Łupinki pod orzechem leżą, ale orzechy wyparowały. Tu na szczęście widziałam winowajcę. Mignęło mi coś rudego, przeleciało jak błyskawica i zniknęło na śliwie. Machnęłam ręką. Przed nią zima, niech się robi zapasy.
Tylko sarny pasące się wcześnie rano malinami mają naszą obecność w nosie. Patrzą na nas przeżuwając liście z kamiennym spokojem. Jakieś niestrachliwe są w tym roku.
Mam czasami wrażenie, że cała ta zwierzęca społeczność patrzy na nas jak coś ulotnego. Przyjadą, pohałasują, narobią bałaganu, czasem coś posadzą, zbiorą a potem znów znikną. Ech, ludzie!

Czyli co? Powoli pakujemy zabawki. Zrywamy dynie, otulamy róże i wracamy do miasta. Jak co roku i smuci mnie to, i cieszy. Jak zawsze w przypadkach kiedy coś się kończy i coś się zaczyna.
I nie ma najmniejszego znaczenia, że historia powtarza się co roku a całe nasze życie to siła nawyku.

Nawykowo nie jem mięsa ale mądra książka mówi, że nawyki trzeba zmieniać. To ćwiczy umysł i działa jak regularne pobyty na siłowni dla szarych komórek.
Zamiast prychać z obrzydzeniem, kupiłam piękne polędwiczki i zrobiłam z nich nienawykowe danie pierwsza klasa.
Krótko mówiąc wcieliłam w życie zalecenia mądrej książki.
Szkoda, że dziki jej nie przeczytają...





polędwiczki faszerowane

2 polędwiczki wieprzowe
1 serek typu brie lub camembert
pęczek zielonego czosnku bulwiastego (wiosną czosnku niedźwiedziego)**
sól
pieprz
olej do smażenia
nici kuchenne

masło ziołowo czosnkowe

pół kostki miękkiego masła
2 szczypty soli
1 ząbek czosnku
2 łyżki posiekanego czosnku bulwiastego lub szczypiorku

Wszystkie składniki masła mieszamy dokładnie i nakładamy na folię aluminiową. Zwijamy ją jak kiełbaskę i wkładamy do lodówki.

Zaczynamy od umycia i osuszenia polędwiczek. Potem przekrawamy polędwiczki wzdłuż, tak by nie rozciąć ich do końca. Zależy nam na zrobieniu z nich jakby otwartego zeszytu. Do środka wkładamy pokrojony w plastry ser i sypiemy pokrojony zielony czosnek. Składamy mięso jakbyśmy zamykali zeszyt.
Związujemy polędwiczki ciasno nicią kuchenną. Posypujemy solą i pieprzem.
Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy na złoto polędwiczki z każdej strony.
Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni.
Mięso wkładamy do żaroodpornego naczynia. Na górę kładziemy 2 łyżki masła. Zamykamy polędwiczki w piekarniku i pieczemy 20 minut.
Po upieczeniu zawijamy je w folię na kwadrans (ostrożnie, bo są bardzo gorące). Na talerz podajemy je pokrojone w grube plastry. Na nich kładziemy pokrojone w plastry masełko ziołowe.
Idealnie pasują do nich podpieczone ziemniaki.


























*książka to "Siła nawyku" Charles'a Duhhig'a
**czosnek bulwiasty można kupić w sklepach ogrodniczych. A jeżeli nie znajdziecie go nigdzie, zastąpcie go szczypiorkiem. Smak będzie nieco inny ale myślę, że też zadowalający.





Smacznego i bardzo letniego początku jesieni

2 komentarze:

  1. Jakiez miesiwo! Zupelnie inaczej niz zazwyczaj. Nawyki po angielsku sie lamie (jak zasady) - tez ciekawe prawda. Ksiazka wyglada ciekawie. Dodam do nigdy bie konczacej sie listy ksiazek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj....takim mięsiwem to nikt nie pogardzi. Już wyobrażam sobie zapach i smak....
    Twoja książkowa propozycja brzmi interesująco...

    Ciepła życzę bo u mnie 8 stopni..... oj szybko przyszła ta jesień.... oj szybko.
    uściski dla Was:)

    OdpowiedzUsuń