sobota, 27 czerwca 2015

Czy Obcy lubią drożdżowe okruszki czyli cynamonowy warkocz z rodzynkami

Czy koty jedzą czereśnie? A morele? A może jedzą pomidory? Czy ktoś widział kota jedzącego z apetytem grejpfruta?
Cóż, o gustach się nie dyskutuje. Chyba, że są to kocie upodobania.
Nasze koty jedzą swoje kocie puszki. Nie pogardzą świeżym mięskiem a czasem nawet same coś upolują.
Są jednak rzeczy, które muszę mieć na oku, bo koty tylko czyhają by się na nie połakomić. Na przykłada morele. Kot wgryzający się w mechaty owoc jest dość ciekawym zjawiskiem. Pomidora sama nie zje ale już rozkrojony na kawałki znika w tempie ekspresowym.
Oto scenka dziejąca się teraz.
Siedzę przed komputerem a za ekranem siedzi „Kota”. Przy prawej ręce postawiłam sobie miseczkę z czereśniami. „Kota” siedzi jak skamieniała i patrzy we mnie hipnotyzującym wzrokiem.
Siedzę i rozczulam się, że taka ta „Kota” wpatrzona we mnie z miłością.
Tylko dlaczego z taką uwagą śledzi każdy mój ruch z miseczki do ust? Jedna czereśnia, „Kota” ani drgnie. Druga czereśnia...czy mi się wydaje, czy „Kota” podsunęła się bliżej?
Kolejna czereśnia ...i już jestem pewna, że towarzystwo „Koty” zawdzięczam owszem głębokiemu uczucie, ale na pewno nie do mnie.
Spróbujmy
- Czy ty masz ochotę na czereśnie?
- Jak najbardziej - odpowiada mi wzrok mojej pieszczoszki – tylko ty człowieku, wolno myślący jesteś.
Podzieliłam się jedną czereśnią i uznałam, że wystarczy eksperymentów. Przecież koty nie jedzą czereśni! Moreli i pomidorów też nie. W takim razie czy moja „Kota” to kot?
Zastanówmy się. Temperaturę lubi bliską wrzenia. Kleszcze ani inne paskudztwa się jej nie imają.
Patrzy czasami tak, że aż ciarki przechodzą. I jada dziwne rzeczy. Mało kocie.
Może to nie „Kota” tylko „alien”?
Nawet jeżeli, to takich puchatych obcych mogłabym mieć więcej.
Pan Kot moreli i cytrusów nie lubi ale ciastka i owszem.
Zostawienie tortu jest proszeniem się o kłopoty.
Jednak nic go tak nie rusza jak ciasto drożdżowe. Warkot pełen zadowolenia, dochodzący z gardła Pana Kota przy zjadaniu drożdżowych okruszków słyszalny jest w każdej okolicznej mysiej dziurze.
Tak, koty to jednak Obcy.

Warkocz cynamonowy najpierw wzbudził mój zachwyt w jednym z ostatnich numerów Delicious. Potem oszalał na jego punkcie Pan Kot a następnie w jego pachnące cynamonem sidła wpadł MMŻ.
Podział był taki: ja upiekłam, MMŻ zjadł a Kot dostał okruszki.





Cynamonowy warkocz z rodzynkami

ciasto drożdżowe
500 g mąki pszennej
7 g suszonych drożdży
pół łyżeczki soli
1 łyżka cukru
1 jajko
230 ml mleka

oraz:
1/4 szklanki brązowego cukru
1 łyżka cynamonu
125 g masła
pół szklanki rodzynków

Ciasto drożdżowe z tego przepisu, w zależności od dodanych składników, może być na słodko lub słono. Ważna jest podstawa.

Do miski przesiewamy mąkę z drożdżami i cukrem.
Mleko podgrzewamy z solą do temperatury letniej.
Mleko mieszamy z rozmąconym jajkiem. Powoli wlewamy mleko do maki i wyrabiamy mikserem (lub brudzimy sobie rączki z braku miksera).
Wyrabiamy ciasto aż do uzyskania gładkiej, sprężystej kuli (czyli około 10 minut). Będzie się nieco kleiła ale posypanie rąk mąką skutecznie załatwi sprawę.
Przekładamy kulę ciasta do natłuszczonej miski i przykrywamy folią. Pozwalamy ciastu podwoić objętość co zajmie mu około godziny.
Do rondelka wkładamy masło. Podgrzewamy masło i wsypujemy cynamon i cukier. Mieszamy i odstawiamy do wystygnięcia.

Wyrośnięte ciasto przekładamy na posypany mąką stół lub stolnicę i rozwałkowujemy na grubość 1 cm. Smarujemy rozwałkowane ciasto masłem z cynamonem (wcześniej odlewamy 3 łyżki mieszanki cynamonowej do posmarowania góry ciasta) i posypujemy rodzynkami.

Teraz następuje pierwszy trudniejszy moment, bo trzeba ciasto zwinąć jak roladę. Robimy to ostrożnie, by ciasto się nie rozerwało i rodzynki nie powypadały.
Zawinięte ciasto lekko rozpłaszczamy rękę. Ważne by miało teraz szerokość 8-10 cm. Jego długość zależy od tego jak długą roladę zwinęliście.
Czas na drugi trudny krok czyli krojenie ciasta.
Wiecie jak wygląda warkocz przed zapleceniem? Składa się z trzech długich pasków.
I tak musimy pokroić spłaszczoną roladę.
Nie nacinamy od końca. Zostawiamy kilka centymetrów, bo one będą trzymały ciasto w całości.
I zaplatamy. Nie przejmujcie się kilkoma rodzynkami, które wam się wymknęły.
Ja musiałam swój warkocz podzielić po zapleceniu na pół, bo w wersji całościowej nie zmieściłby się w piekarniku.
Końcówkę warkocza podwijamy pod spód i delikatnie przekładamy ciasto na blaszkę, wyłożoną papierem do pieczenia.
Smarujemy warkocz resztą masła z cynamonem, przykrywamy folią i odstawiamy na 45 minut by znów nieco podrósł.
W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Podrośnięty warkocz pieczemy 30-35 minut . Jeżeli nabiera zbyt szybko brązowego koloru, przykrywamy go folią aluminiową.
Upieczony warkocz studzimy na kratce a potem zajadamy na podwieczorek.


Smacznego  

3 komentarze:

  1. Zdecydowanie, Twoje koty są nie z tej ziemi:) Moja F. tylko popatrzy i powącha, ale nic ludzkiego nie zje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, warkocz wyglada pychotnie. Ja bym sie nawet okruszkami nie podzielia ;)
    Chociaz moj ofutrzony na ludzkie jedzenie patrzy raczej z obrzydzeniem niz fascynacja. Ewentualnie interesuja go soki owocowe. Ale jedzenie, o nie dziekuje bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczarowana KOta i wszystko jasne!! A warkocz wyglada oblednie!

    OdpowiedzUsuń