wtorek, 26 sierpnia 2014

Szary ortalion i słoneczna nalewka cytrynowa























Mój bunt przeciwko naturze jest pozbawiony wszelkiego sensu. W żaden sposób nie wpłynę na pogodę, nawet gdybym bardzo chciała. Gdybym się obróciła tyłem do okna, to i tak szarość w pokoju szturchała by mnie w ramię.
W domu senna atmosfera. Wszystkie futra zakopane w koszach, kocach a niektórzy przytuleni do komina na strychu. Sama najchętniej zakopałabym się pod kołdrą.
Tylko moja Mama, dzielna kobieta, uzbrojona w kalosze i płaszcz przeciwdeszczowy z kolekcji włoskiej „lato 1959” błądzi między drzewami z koszykiem. Płaszcz przeciwdeszczowy, który wydobyłyśmy z przedpotopowej walizy był jakiś czas temu ostatnim krzykiem mody. Jakiś czas temu...czyli w latach pięćdziesiątych. Pamiętam mojego dumnego Tatę na zdjęciach z Rucianego. „Robił” w tym płaszczu za gwiazdę.
Niezniszczalny ortalion. Fotografie pamiątki. Porządki w szafie.
Szara pogoda jest idealna na grzyby, wspomnienia, porządki.
Mamie zakręciła się łza w oku, bo to przede wszystkim jej wspomnienia. Ja, nieśmiertelny ortalion znam tylko ze zdjęć.
Mama nie miała żadnych wątpliwości, żeby się w niego ubrać. Czy szukała w nim wspomnień? Czy może zapachu tamtego deszczowego, mazurskiego lata? Myślę, że znalezienie tego płaszcza było jak podróż w czasie.
Widzę ją z okna jak schyla się po maślaki i od czasu do czasu poprawia ortalionowy kołnierz. I widzę, że nie przeszkadzają jej wpadające za kołnierz krople. Poszła na grzyby, a tak naprawdę poszła pobyć sam na sam ze swoimi wspomnieniami. A wszystko przez jeden stary ortalion.

Ja dzisiaj powspominam czasy zupełnie nieodległe. Wakacyjne, włoskie i aromatyczne.
Pokazałam wam nalewkę laurową, którą nastawiłam w Toskanii. Oprócz niej, wykorzystałam również miejscowe cytryny. I zrobiłam cytrynową nalewkę.
Obie butelki stoją na parapecie i już niedługo nastąpi drugi akt tworzenia. Dzisiaj musicie tylko kupić cytryny, porządnie je umyć i sparzyć wrzątkiem.



Nalewka cytrynowa

1 kg cytrynowego
pół litra spirytusu

oraz 2 miesiące później

300 g cukru
pół litra wody

Cytryny bardzo dokładnie myjemy, szorujemy szczotką, aby pozbyć się środków konserwujących. Potem parzymy cytryny wrzątkiem i wyjmujemy. Obieraczką do warzyw ścinamy z nich skórkę. Tylko część żółtą. Biała jest gorzka.
Wsypujemy skórki do wyparzonego wrzątkiem słoika i zalewamy spirytusem.
Odstawiamy na dwa miesiące, nie zapominając o codziennym potrząsaniu butelką.
Po dwóch miesiącach zagotowujemy cukier z wodą i studzimy. Przecedzamy skórki łączymy nalew cytrynowy z syropem cukrowym. Zakręcamy słoik i odstawiamy w ciemne miejsce na minimum 2 miesiące.
Potem powinniśmy znaleźć w butelce pierwszorzędne limoncello hand made.
Czy tak będzie?
Powiem wam pod koniec listopada. Ale co wam szkodzi spróbować?
W walce z szarością za oknem na pewno pomoże.
















































Smacznego

10 komentarzy:

  1. Tyś się chyba wychowała ze mną na jednym podwórku...

    OdpowiedzUsuń
  2. O pogodzie nie rozmawiajmy....Za to ta nalewka cytrynowa jest bajeczna.....:)))fajnie, ze mój sloiczek do Ciebie dotarł.Ściskam serdecznie:)))i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że za 3 tygodnie będę wygrzewać się w Włoskim słonku, póki co, może przybliżę je sobie dzięki limoncello :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wychodzi na to, że musisz mieć ze sobą nie tylko Limonkę, ale i limoncello!
    A co do ortalionu to widziałam taki fajny odcinek starej Kroniki Filmowej (wiesz, co leciała w kinie przed filmem, uwielbiałam te kroniki i głos Łapickiego, chociaż ten odcinek o ortalionie to nie wiem, czy nie czytał pan Rosołowski), w którym parada typów i typków prezentowała najróżniejsze wcielenia tego płaszcza. Babcia Bronia miała brudnozielony, w którym wyglądała jak kopka zwiędłej trawy, bo zacieki jako żywo imitowały zwisające smętnie wiechetki. I do tego chustka z worka, którą się zwijało w charakterystyczną harmonijkę.
    Boskie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekne zdjecia i nalewka wyglada zachecajaco rowniez :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy to jest nalewka na samych skórkach z cytryn, czy może jakoś wyciskasz jeszcze sok z cytryny które zostały obrane??!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest nalewka na samych skórkach. Sok wypiliśmy w lemoniadzie.
      Po roku mogę powiedzieć, że napitek wyszedł ostry jak brzytwa. Raczej nie jest to łagodna pieśń gondolierów. Raczej waląca po głowie lawa z Etny. Ale można ją nieco ucywilizować, dodając przegotowanej, chłodnej wody.
      Pozdrawiam:))

      Usuń
  7. Dziękuję serdecznie za odpowiedź, kapitalny blog, fantastyczne opisy i powiem jeszcze jedno, kapitalne masz słoiki na te swoje nalewki, dodam że kusi mnie ta nalewka na liściach laurowych, tylko świeżych w Polsce jednak chyba nie dostane, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))Dziękuję pięknie.
      Słoiki kupiłam we Włoszech, bo musiałam do czegoś te skórki i liście wpakować.
      A świeże liście laurowe liście? Chyba trudno zdobyć:) Ale nigdy nie wiadomo, klimat nam się ociepla:))
      Pozdrawiam:))

      Usuń