A co tam. Raz kozie śmierć. Każda z części wymienionych w tytule wywołuje same smaczne skojarzenia. Z ciast najbardziej lubię kruche. Nazwa „krem orzechowy” działa na mnie jak na widzów całego świata działała scena zdejmowania przez Ritę Hayworth rękawiczek. Pieczone śliwki skojarzone z jogurtem powodują, że wszystkie obietnice utrzymania diety nikną w tempie Sokoła Milenium.
Jak tu zachować zdrowy rozsądek,
kiedy takie smakowitości chodzą mi po głowie?
Skoro nie umiem sobie odmówić żadnej
z wymienionych pokus, zafunduję sobie wszystkie naraz.
Jaka to różnica czy popełniam jeden
grzech czy kilka?
Pokutę wyznaczę obie później.
Kruche ciasto z kremem orzechowym, śliwkami i miętowym jogurtem
(okrągła forma 23 cm)
Kruche ciasto:
250 g mąki pszennej
150 g zimnego masła
40 g drobnego cukru
2 żółtka
Szybko zagniatamy ciasto, lekko
spłaszczamy, wkładamy do foliowej torby i chłodzimy w lodówce
minimum godzinę. Po tym czasie rozwałkowujemy (lekko nie będzie) i
wykładamy rozwałkowanym plackiem formę. Zarówno dno jak i boki.
Nakłuwamy widelcem. Ponownie wkładamy do lodówki na 15 minut.
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Obciążamy tartę papierem do pieczenia i np.fasolą. Pieczemy
kruche ciasto 20 minut, po czym zdejmujemy papier z obciążeniem,
zmniejszamy temperaturę do 150 stopni i pieczemy jeszcze 10 minut.
Potem wyjmujemy tartę z piekarnika i czekamy aż ostygnie.
I zajmujemy się kremem orzechowym.
krem orzechowy:
300 g miękkiego masła
200 g drobnego cukru (lub cukru pudru)
3 jajka
300 g mielonych orzechów laskowych
3 łyżki mąki pszennej
3 łyżki likieru amaretto
oraz
1 kg śliwek węgierek
Ubijamy masło z cukrem na puch.
Dodajemy jajka i ubijamy dalej. Dodajemy mielone orzechy i mąkę. Na
koniec wlewamy amaretto.
Przekładamy krem na wystudzone kruche
ciasto.
Śliwki dzielimy na połówki.
Kładziemy je na kremie orzechowym, jedna obok drugiej.
Ponownie wkładamy ciasto do piekarnika
i pieczemy 40 minut.
Po wystygnięciu, upieczone ciasto
podajemy z jogurtem miętowym.
Jogurt miętowy:
kubek jogurtu greckiego
2 łyżki płynnego miodu
4 listki mięty, pocięte na paski
nożyczkami
Jogurt mieszamy dokładnie widelcem
(robimy to by przybrał postać gęstego kremu), polewamy miodem i
posypujemy paseczkami mięty.
Samo pisanie tego przepisu spowodowało
zamęt w mojej głowie. Pamięć zapachów, delikatności kremu,
słodyczy śliwek i świeżości mięty była tak silna, że
popędziłam do kuchni wyjąć masło z lodówki.
Smacznych talerzy i pięknego długiego
weekendu
Ja tu na kolacyjkę pieczywko chrupkie z serkiem i pomidorkiem,a Ty mi takie tu frykasy słodkie.Wciąż mnie zaskakujesz Limonko, ale ja to lubię, dlatego.....czekam z wielką niecierpliwością na dalsze apetyczne i nie tylko apetyczne posty..
OdpowiedzUsuńP.s Daje Ci rozgrzeszenie na każdy obłędny kawałek tego ciasta;)
No pewnie, jak grzeszyć, to na całego :)
OdpowiedzUsuńPoza tym "lepiej zgrzeszyć i żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło", czy jakoś tak... :)
Obłędna ta tarta :)
kochana rozmarzyłam się same pyszności ale by się zjadlo a ten zapach jaki się rozchodzi podczas pieczenia
OdpowiedzUsuńLimonko tarta cudo
Rownie dobrze mozna grzechy popelniac hurtowo - zgadzam sie w pelni! A polaczenia smakowe super (chociaz krem orzechowy niestety nie dla mnie)
OdpowiedzUsuń