poniedziałek, 19 grudnia 2011
"Kochane zdrowie, nikt się nie dowie..".Klasyk i czarny makaron
Planuj sobie planuj. A bogowie będą mieli uciechę mogąc ci pokrzyżować plany. Mądrzy byli ci Chińczycy.
Poniedziałek zapowiadał się całkiem poniedziałkowo. Praca jak zwykle, obowiązki jak co tydzień.
Mówi się, że drobiazg a cieszy. Dobrze jest pamiętać,że jest jest druga strona tego medalu. Taki drobiazg a może uprzykrzyć życie. Ząb. Zastanawiacie się na co dzień, że macie zęby? Nie. Póki nie dadzą o sobie znać. I to od razu przy dźwiękach trąb jerychońskich i mękach piekelnych. Jak boli ząb, to cała reszta świata może spokojnie udać się dokąd oczy poniosą. Cały kosmos koncentruje się na tych kilku centymetrach szanownej jamy ustnej. A jeśli do tego dodać, że cierpiącym jest mężczyzna, to macie pełny obraz dramatu. MMŻ jest typowym przedstawicielem swojej płci i cierpienie to nie jest to, co jest wkalkulowane w jego rozkład dnia.
Byle do wieczora. A wieczorem cudowne ręce, które leczą dokonają kolejnego cudu i na świecie znów zapanuje pokój i zgoda.
Jedzenie dziś odpada. Na moje pytanie, czy zjemy obiad, MMŻ filozoficznie stwierdził, że tylko przez skórę. Znam tylko jedną osobę która wchłania pokarm przez skórę. I to w bardzo wybiórczym czekoladowym asortymencie. Ja jestem tradycjonalistką. Wymyśliłam więc coś, co może nie jest zjadalne tak niekonwencjonalnie, ale też nie sprawi kłopotu. Nie wymaga gryzienia i całkiem dobrze się wciąga. Pomyślałam o makaronie z przysmażonymi pomidorkami, oliwą czosnkową i grubo tartym parmezanem. Niestety nawet ta wersja okazała się niezjadalna przez mojego cierpiącego MMŻ. Więc skoro obiad miał być tylko dla mnie, postanowiłam zaszaleć. Z makaronu nie zrezygnowałam. Dodałam tylko jeszcze jeden składnik, zrezygnowałam z parmezanu i danie okazało się świetne.
czarny makaron z krewetkami i pomidorami
porcja na jedną osobę
mała garść makaronu z sepią
mała cebula
1 ząbek czosnku
kilka krewetek (mogą być rozmrożone)
4 łyżki oliwy
2 łyżki masła
1 łyżka soku z cytryny
otarta skórka z połowy cytryny
3-4 pomidorki koktailowe
dwie łyżki posiekanej natki pietruszki
sól, pieprz
Pierwszym naszym krokiem będzie zamarynowanie na parę minut krewetek. Jeśli macie mrożone, to wyciągnijcie je wcześniej i nich się powoli rozmrażają. Potem tylko włożycie je do marynaty i będą gotowe do użycia. Marynata to sok z cytryny, przeciśnięty czosnek, sól i odrobina skórki cytryny. Mieszamy wszystkie składniki i moczymy w nich krewetki.
Stawiamy gar na ogień, wsypujemy szczyptę soli. Wiecie, żeby makaron gotować w dużym garze? Pasta nie lubi ścisku i tłoku. Nie oszczędzajcie na zmywaniu i zawsze używajcie dużego naczynia. Zagotowujemy wodę i wkładamy do niej makaron. Gotujemy al dente czyli żebyśmy czuli lekki opór, biorąc go na ząb.
Na patelni rozgrzewamy oliwę z masłem i smażymy cebulę przez chwilkę. Niech się zeszkli. Dodajemy pomidorki koktailowe pokrojone na ćwiartki i znów krótko smażymy. Podkręcamy ogień na maksa i dodajemy krewetki z marynatą. Niech się szybko zagotują. dosmakowujemy solą i pieprzem. Zdejmujemy z ognia. Do rondla z sosem dokładamy ugotowany makaron i mieszamy. Sypiemy na górę posiekaną natkę i resztę startej skórki z cytryny. Machamy łyżką żeby smaki się połączyły i nakładamy sobie słuszną porcję.
Zjadłam obiad z wyrzutami sumienia. MMŻ zadowolił się dziś tylko pokarmem płynnym. Ale sytuacja została opanowana przez fachowca i myślę, że jutro wszystko wróci do normy.
Wam życzę smacznego i nie myślenia o zębach
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak, kiedy zab boli to caly swiat blednie.
OdpowiedzUsuńCzarny makaron z krewetkami prezentuje sie mniam! Az szkoda, ze nie mam w lodowce krewetek. Albo czarnego makaronu... :)