środa, 2 grudnia 2015

Słońce w lustrze i tarteletki z serem roquefort, boczkiem i gruszką

























Aż chciałoby się usiąść i marudzić: że ciemno, że mokro, że chmura leży na ulicy, że grudzień, że jak listopad. Jak tu w takich momentach znaleźć szczęśliwe chwile.
Ha! Właśnie. Co to za sztuka czuć się szczęśliwym na Lazurowym wybrzeżu jadąc w kabriolecie z zakupów w Mediolanie.
Sztuką jest znaleźć okruchy radości wśród szarych parasoli i spuszczonych na kwintę, czerwonych w większości nosów.
Łatwo się poddajemy. Maruda działa na otoczenie jak zepsute jajko w omlecie. Co z tego, że tuzin był świeżutki. Wystarczy jeden zbuk i po obiedzie.
Trzeba być twardym by znieść bez uszczerbku na humorze pełne pretensji spojrzenia pasażerów w tramwaju i ponure miny w kolejce do kasy.
Wstajemy, w taki dajmy na to czwartek. Rzut oka i już wiemy, że za zasłonami panuje szara maź. Zdajemy sobie sprawę, że zapalenie światła niczego nie zmieni. Światła będziemy musieli poszukać w sobie.
Może kawa na początek, herbata z mlekiem? Może orzechowa granola?
Nie, wolicie ponarzekać?
Czy słońce od tego wyjdzie zza chmur? Czy marudzenie poprawi nastrój wam lub komuś innemu?
Podejrzewam, że raczej zepsuje. Warczenie nikomu jeszcze nie poprawiło humoru.
Może spróbować inaczej. Zrobić małą gimnastykę poranną twarzy. Spróbować unieść kąciki ust. Popatrzeć na siebie i przywitać się ze sobą pogodnie. Od czegoś przecież trzeba zacząć.
Naprawdę nie ma nic do czego warto byłoby się uśmiechnąć?
Kiedy już dokopiecie się do pierwszego uśmiechu, potem będzie łatwiej.
Nie trzeba szukać drogich prezentów ani wyszukanych słów. Na co dzień fantastycznie sprawdzają się rzeczy dostępne za darmo: uśmiech, gest, słowo.
Zacznijmy szary dzień od pogodnego wyrazu twarzy. Słońce i tak nie wyjdzie. I zwracajmy twarze tam, gdzie jasno i ciepło.
Widziałam kiedyś takie zdjęcie: na północy Szwecji jest miasteczko Rjukan, do którego przez pół roku nie dociera słońce. Miasteczko jest otoczone górami i one utrudniają dotarcie promieni słonecznych do mieszkańców. Wyobrażacie sobie pół roku bez słońca?!
Szwedzi znaleźli sposób Na zboczach gór ustawili pod odpowiednim kątem ogromne lustra, które łapią słońce, zahaczające o brzegi gór.
I przez malutką część dnia cały rynek wygląda jak oświetlony latarnią słoneczną.
Czyli można.
Szukanie słońca (w sobie, innych, dookoła) powinno być przepisywane na recepty od listopada do kwietnia.
A od maja już wszystko będzie pięknie bez naszego udziału.

Jako element wspomagający i wywołujący uśmiech możemy sięgnąć do sprawdzonych metod czyli smacznego talerza.




Tarteletki z serem roquefort, boczkiem i gruszką
(wg Erica Lanlarda)
kilka foremek do tarteletek lub jedna duża o średnicy 17 cm

1 szklanka mąki
pół kostki zimnego masła
1 żółtko
szczypta soli
2 łyżki lodowatej wody

nadzienie:

2 duże gruszki
1 łyżka oliwy
kilka plastrów boczku
100 g mascarpone
1 jajko
1 łyżka mleka
1 łyżeczka tymianku
100 g sera roquefort

Szybko zagniatamy ciasto. Możemy to zadanie powierzyć maszynie. I ręce będziemy mieć czyste i ciasto się nie ogrzeje.
Rozwałkowujemy ciasto na grubość 2-3 milimetrów. Przekładamy ciasto do foremek lub okrągłej formy, nakłuwamy widelcem i odstawiamy do lodówki na godzinę.
Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Foremki z ciastem wykładamy papierem i obciążamy np. grochem
Wstawiamy foremki do piekarnika i pieczemy 10 minut. Po kwadransie zdejmujemy papier z obciążeniem i pieczemy jeszcze 5 minut.
Wyjmujemy formy z piekarnika (nie wyłączmy go) i lekko studzimy.
Przestygnięte ciasto smarujemy rozmąconym jajkiem.
Gruszki kroimy na plastry i rozkładamy na cieście. Wkładamy na 10 minut do piekarnika.
W tym czasie smażymy na oleju plastry boczku do chrupkości.
Mascarpone ubijamy z jajkiem, mlekiem, solą i pieprzem do smaku. Dorzucamy listki tymianku.
Wyjmujemy tarty z piekarnika.
Na wierzch, na podpieczonych gruszkach kładziemy kawałki boczki i sera.
Wlewamy ser z jajkiem.
Posypujemy listkami tymianku.
Wkładamy foremki do piekarnika na 15 minut.
Podajemy lekko przestudzone z soczystą sałatką lub kieliszkiem białego wina.


























Smacznego

4 komentarze:

  1. wygadaja uroczo chetnie bym je zjadla wszystkie ;p
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, w taką pogodę jak dzisiaj , gdzie wiatr przegrywa z deszczem, bardzo łatwo można wpaść w niezbyt pozytywny nastrój, ale wszystko co dobre, smaczne, pachnące, czekoladowe....poprawia samopoczucie.Twoja propozycja jest idealna na taką pogodę jak u mnie za oknem.Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, sama prawda. I jakie pysznosci (a ja sie zastanawiam co zjesc na lunch i do wyboru mam tylko kanapki ze sklepow okolicznych) - az slinka cieknie.

    A Rjukan jest tu, dla zainteresowanych http://www.theguardian.com/world/2013/nov/06/rjukan-sun-norway-town-mirrors

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje wstępy są wyśmienite! Nawet nie muszę mieć takich wypaśnych tarteletek, żeby sobie poprawić humor :-)

    OdpowiedzUsuń