sobota, 28 listopada 2015

Brzydka siostra Kopciuszka i ciasto miodowo orzechowe z kremem i żurawiną
























Pierwsza niebieska choinka odpalona. Komuś zdecydowanie na mózg padło albo jego dni są policzone i boi się, że świąt nie doczeka. Aż nudno...co roku to samo.
Chryzantemy, zaduma, zapach wosku...i wyzierający zza tego a to kawałek brody, a to majtki czerwone. Drugiego listopada już hulaj dusza, piekła nie ma. Na całego ruszyły adwentowe kalendarze i ledowe łańcuchy.
Lasy wyrosły w całej okolicy że aż strach wychodzić. Kto wie. może i wilcy jakowiś się pojawią bo puszcze zielone z chińskim plastikowym lasem pomylą.
Dziki już nieco sfiksowały bo o godzinie trzynastej zastopowały ruch w centrum Chorzowa. Dziarsko wkroczyły na pasy i żadnego skrępowania na ich szczeciniastych obliczach nie zauważyłam.
Stan zadrzewienia zdecydowanie się nam poprawił w ostatnich dniach. Drzewa, drzewka mniej i bardzie zielone, niektóre już z gotowym wiecznym śniegiem, inne z włosem anielskim sklejonym na amen sterczą jak panny na wydaniu. Mnie trochę krępują. Przechodzę i staram się nie zerkać. Nieco te drzewka wystawione na widok publiczny mnie zawstydzają. Ludziska chodzą, oblepiają je spojrzeniem ale raczej obojętnym.
Nieubrana choinka jest piękna bo jest po prostu drzewem. A nie ubrana zielona miotła? Nawet ubrana wygląda jak niezbyt szczęśliwa oszustka.
Te wszystkie biedule, które do wielkiego wyjścia mają jeszcze czas, zawsze będą brzydkimi siostrami Kopciuszka. I możesz je ubrać w złoto i purpurę, możesz spryskać old forestem i położyć pod nią Opla Astrę w czerwonej kokardzie i tak będzie miotłą.
Ktoś się oburzy, że te nieszczęścia choinko podobne ratują drzewka prawdziwe. Ta teza jest równie prawdziwa jak śnieg na plastikowych drzewkach.
Mają one jedną zaletę. Kupujesz raz i masz na całe życie. Raz na ćwierćwiecze bierzesz taką pod prysznic i znów jest jak nowa.
Tak a propos, wiecie ile plastiku poniewiera się po przeciętnym polskim domu? Ile mamy worków, pojemników, pudełek, butelek, rzeczy większych i mniejszych? Idźcie do kuchni i rozejrzyjcie się. Bez plastiku nie ma życia. Ale bez plastikowej choinki już tak. Może chociaż to jedno niech będzie prawdziwe.
Zapach choinki, zapach pierników powinny być autentyczne. Nie z aerozolu. Wyobrażacie sobie stół wigilijny spryskany aromatem karpia smażonego i uszek z grzybami?
No właśnie.

Aby już nie przynudzać, przejdę do czegoś na sto procent prawdziwego, jeszcze nie świątecznego ale już robiącego do nas oko, że coś jest na rzeczy. Miód, piernik, żurawina...kiedy zamkniecie oczy, z czym wam się skojarzą?











Ciasto miodowo piernikowe z kremem i żurawiną
piekarnik na 170'
foremka prostokątna 30 na 20 cm

orzechy:

3 szklanki obranych orzechów włoskich
2 łyżki masła
2 łyżki miodu

ciasto piernikowe z orzechami:

pół kostki masła
3/4 tabliczki gorzkiej czekolady
2 łyżki miodu
pół łyżeczki przyprawy do piernika
1 łyżka brązowego cukru
2 jajka
1 szklanka mąki pszennej
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
pół łyżeczki proszku do pieczenia

konfitura żurawinowa:

250 g żurawiny (świeżej lub mrożonej)
2 łyżki cukru
sok z jednej pomarańczy

Do rondla wsypujemy żurawinę, wlewamy sok i dodajemy cukier. Zagotowujemy i mieszamy. Zmniejszamy ogień i gotujemy około 15 minut. W tym czasie żurawina puści soki, cukier się rozpuści a po kwadransie wszystko powinno się odparować. Zawartość garnka zacznie przypominać gęstością dżem. Nie przestraszcie się, kiedy w czasie gotowania świeżej żurawiny z garnka będą dochodziły odgłosy wystrzałów. To nie akcja patriotyczna ministra M, lecz żurawinowe kulki, pod wpływem ciepła pękające z radością.
Gotową żurawinę przekładamy do słoika zostawiając około półtorej szklanki do posmarowania ciasta. Reszta konfitury znajdzie swoje zastosowanie w najbliższych dniach.

Krem budyniowy:

opakowanie kremu do karpatki
2 łyżki miękkiego masła

Jestem leniem. Nie chce mi się robić budyniu home made. Kupuję gotowy, postępuję zgodnie z instrukcją a potem miksuję z miękkim masłem. Krem jest trwalszy no i trzyma się ciasta, nie uciekając na boki.
Biorąc pod uwagę rozmiary foremki, przygotowuję krem z połowy opakowania. Ale jeżeli lubicie ciasto z solidną warstwą kremu, nic nie stoi na przeszkodzie by zużyć całe opakowanie.
























Teraz od początku i po kolei.
Przygotowujemy orzechy.
Obrane orzechy dobrze jest uprażyć na suchej patelni. Nie tylko są smaczniejsze, ale również można z nich zdjąć skórkę, która zawiera w sobie goryczkę. Nie twierdzę, że jest to konieczne ale znam takich, co wybrzydzają na orzechowe skórki i za nic nie zjedzą ciasta zapaskudzonego goryczką. Zróbcie jak wolicie (uważam, że warto spędzić nieco czasu na prażeniu i obieraniu skórki bo po prostu warto).
Jeśli mamy już orzechy gotowe do użycia, w rondlu rozpuszczamy masło z miodem. Wrzucamy orzechy i dokładnie mieszamy. Trzymamy na ogniu minutkę, ciągle mieszając i zdejmujemy do ostygnięcia.

Robimy ciasto.
Na małym ogniu rozpuszczamy masło, czekoladę, miód i cukier.
Nie zagotowujemy, tylko rozpuszczamy. Odstawiamy na bok by wystygło.
Do schłodzonej masy dodajemy jajka i miksujemy.
Przesiewamy przez sito obie mąki i proszek. Mieszamy razem z masą czekoladową i dzielimy na dwie części.
Foremkę wykładamy papierem do pieczenia . Rozsmarowujemy pierwszą część ciasta i pieczemy 15 minut.
Wyjmujemy upieczone ciasto z piekarnika i studzimy.
Drugą część ciasta również wykładamy na papier, rozsmarowujemy. Na wierzchu rozkładamy orzechy w miodzie.
Foremkę wstawiamy do piekarnika i pieczemy ciasto 20 minut.
Upieczone wyjmujemy i studzimy.

Na wystudzone ciasto (to bez orzechów) wykładamy konfiturę żurawinową. Na nią rozsmarowujemy krem. Krem przykrywamy warstwą ciasta z orzechami.
Zapytacie jak przełożyć warstwę orzechową nie narażając jej na rozpadnięcie się po drodze.
Odpowiedź jest prosta. Bierzecie kawałek kartonu nieco większy niż rozmiar ciasta. Wsuwacie karton pod ciasto i przenosicie nad krem. Teraz delikatnie zsuwacie ciasto z orzechami jakbyście krem przykrywali pokrywką. To nie jest skomplikowane.

Gotowe ciasto schładzamy kilka godzin w lodówce.





Smacznego

3 komentarze:

  1. Smacznie!

    Zapraszam do konkursu na moim blogu! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam z przyjemnością i podpisuję się obiema rękami :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, Swieta juz od listopada... Chcieliby. Tutaj jeszcze jest takie paskudztwo, ktore przyszlo zza oceanu i nazywa sie Black Friday - wszystkie sklepy spuszczaja ceny i licza ze kupisz mase niepotrzebnych bzdurek i badziewia. Co roku robia dookola tego coraz wiekszy szum. Az ciarki przechodza...

    Ciasto piekne - naturalne, jadalne i calkiem potrzebne. A nie jakies Swieta w listopadzie i czarne piatki...

    OdpowiedzUsuń