niedziela, 25 stycznia 2015

Ciasto z musem Baileys i kremem śmietanowym czyli ilustracja zimy


























Świat zniknął. Wczoraj po południu jeszcze istniał w całej swej brudnej okazałości. Wieczorem został przysypany solą i prezentował się nieco estetyczniej. Dziś rano zniknął. Schował się pod puchem.
Nie powiem, żeby mnie to nie zachwyciło. Lubię estetyczne doznania.
Z drugiej strony zniknięty świat oznacza szukanie samochodu, odśnieżanie znalezionego samochodu, śliskość, mokrość, zmarznięte dłonie i mokre buty.
Czyli raczej ohyda.
Na razie jednak cieszę się widokiem za oknem i światłem. Nareszcie zrobiło się jaśniej. Przez chwilę wróciła nadzieja, że jednak istnieją pory dnia. Do wczoraj ciągle był wczesny zimowy wieczór.
Nie muszę wychodzić, bo pierwsze niedziela a po drugie zaziębienie. MMŻ dzielnie brnie przez śniegi w kierunku apteki i cytryn. Wyruszył po ratunek dla mnie.
Trzymałam katar na bezpieczną odległość ale w końcu poległam. Mam weekend na chorowanie. Lekko tupie mi w głowie i nie rozstaję się z pudełkiem chusteczek ale katar to nie koniec świata.
Do jutra mam plan wrócić do normy.
Niestety zaziębienie idzie w parze z średnim entuzjazmem do jedzenia. Szkoda, bo upiekłam ciasto i nawet nie chce mi się spojrzeć w jego kierunku.
Ciasto wygląda jak ilustracja widoku za oknem.
Mogę jedynie polegać na słowie MMŻ, który już został jego fanem .
Przepis znalazłam na Moich Wypiekach i gorąco polecam wszystkim lubiącym ciasta lekkie, puszyste i dobrze wyglądające.





Ciasto z musem Baileys i kremem śmietanowym (forma prostokątna 20 x 30 )

Ciasto kakaowe:

1/3 szklanki oleju roślinnego
1/3 szklanki cukru
1/4 szklanki mleka
2 łyżki kakao

Podgrzewamy wszystkie składniki do rozpuszczenia się cukru. Odstawiamy do wystygnięcia.

Potem dodajemy:

2/3 szklanki mąki
1/4 szklanki cukru pudru
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Białka ubijamy na sztywno i dosypujemy, miksując, cukier. Potem dodajemy, miksując, żółtka.
Wyłączamy mikser i za pomocą łyżki lub łopatki łączymy masę jajeczną z wcześniej rozpuszczoną i wystudzoną masą kakaową. Mieszamy delikatnie a na koniec dosypujemy mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia.
Blaszkę wykładamy papierem a piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Wylewamy ciasto na blaszkę, wyrównujemy powierzchnię i pieczemy 30 minut.

Mus z Baileysem:

400 ml kremówki
1 szklanka likieru Baileys
100 g gorzkiej czekolady
4 łyżki cukru pudru
3 łyżeczki żelatyny

Zaczynamy od podgrzania kremówki. Kiedy jest już gorąca, zdejmujemy ją z ognia i dodajemy do niej połamaną czekoladę i cukier puder. Mieszamy do rozpuszczenia się czekolady. Przykrywamy powierzchnię masy czekoladowej folią do żywności (nie zrobi się kożuch) i studzimy. Potem wkładamy do lodówki najlepiej na całą noc.
Następnego dnia ubijamy masę mikserem na puszysty krem. W miseczce mieszamy połowę Baileysa z żelatyną i odstawiamy na kwadrans. Na garnek z gotującą się wodą stawiamy miseczkę z żelatyną i likierem i mieszamy do rozpuszczenia się żelatyny. Zdejmujemy miskę z garnka i studzimy jej zawartość. Wlewamy resztę Baileysa.
Wystudzoną żelatynę wlewamy cienką strużką do kremu czekoladowego i delikatnie mieszamy.

Krem śmietankowy:

250 g mascarpone
400 ml kremówki
2 łyżki cukru pudru
1 łyżeczka esencji waniliowej

Pamiętajmy by składniki były w tej samej temperaturze.
Ubijamy kremówkę i mascarpone. Do tego ostatniego dodajemy cukier i wanilię. Łączymy śmietanę z serkiem i delikatnie mieszamy.

Czas na poskładanie wszystkiego w apetyczne ciasto.

Ciasto kakaowe przekroiłam na pół, bo na mój gust wyrosło za wysokie. Jeżeli lubicie dużo ciasta w cieście, to nie przejmujcie się jego wysokością.
Nasączyłam również ciasto ponczem z whisky bo lubię jak jest wilgotno.

Poncz z whisky:

pół szklanki przegotowanej i wystudzonej wody
2 łyżeczki cukru
3 łyżki whisky

Na nasączone ponczem ciasto wykładamy mus z Baileysem. Wkładamy na 15 minut do lodówki a potem wykładamy krem śmietanowy.
Wyrównanie powierzchni kremu śmietanowego nigdy mi nie wychodzi idealnie więc tym razem zamaskowałam swoją nieudolność łopatką z zębami. Ona zrobiła piękne fale na kremie.
W przepisie źródłowym na Moich Wypiekach ciasto na koniec jest przykryte pokruszoną bezą.
Nie piekłam bezy, bo spędzenie kolejnego dnia na pieczeniu jednego ciasta wydawało mi się niemoralne. Bezy kupiłam i nie mam wyrzutów sumienia.
Jeżeli jednak nie mieści wam się w głowie kupna beza, zawsze możecie ją zrobić własnoręcznie
Dla smaku nie ma to zasadniczo znaczenia.

Ciasto jest zrobione z niewielką ilością cukru i beza jako uwieńczenie dobrze się tu sprawdza. A po drugie wprowadza element dramatyczny w postaci chrupkości.
Dobre, niedzielne ciasto, pięknie korespondujące z tym, co za oknem.





























Udanej niedzieli i smacznego

10 komentarzy:

  1. Serdecznie zapraszam do udziału w konkursie. :) Do wygrania jest zestaw dowolnie wybranych przypraw dobrej jakości! By wziąć udział w konkursie wystarczy przesłać przepis na danie mięsne (szczegóły w linku). Są trzy miejsca, trzy nagrody, jest o co walczyć!

    http://szefowa-kuchni.blogspot.com/2015/01/konkurs-wygraj-zestaw-wybranych-przez.html

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja do Twoich wiernych fanów też się zaliczam Limonko od ho ho ho i trochę.Po ulach i czerwonej porzeczkowo-cytrynowej miksturze ślad pozostał nikły. A Twoja dzisiejsza propozycja, niezwykle smakowita ...i u mnie idealnie komponuje się z krajobrazem zza okna:)Ściskam serdecznie i pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie...śnieg pada i pada. A ciastko na pocieszenie:))

      Usuń
  3. O, wlasnie sie zastanawialam jakie zrobic nastepne ciasto. Chyba takie sniegowe jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się nie ma śniegu to musi wystarczyć śniegowe ciastko:))

      Usuń
  4. Ciekawe :) Z moim ukochanym likierem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szybkiego powrotu do zdrowia (o ile jeszcze to nie nastąpiło) życzę :)
    Mój świat był zniknięty, ale znów się pojawił w całej swej pluchowej okazałości... Ale przynajmniej słonko świeci, o.
    Ciacho wygląda bosko, takie kremowe pyszności... Zjadłabym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój ciągle zniknięty. A słonko...a co to jest słonko?
      Pada i pada i przestać nie może.
      Chyba zjem kolejny kawałek:)))

      Usuń