Ten kto wymyślił taką pogodę jak dzisiaj, musiał być w złym
humorze. Czy to deszcz czy śnieg? Ani
jedno ani drugie. Wystawiam twarz spod czapki i jak ślimak chowam się z powrotem.
Boli. To, co leci z nieba nie jest łagodnym peelingiem. Raczej przypomina
działanie hebla.
Glazura na chodnikach i drogach zniechęciła mnie do
wyprowadzania mojego czerwonego maleństwa z ciepełka garażu.
„Przecież twardym trza być, nie miętkim”. Poszłam sobie
piechotą. Sam zamysł był niezły. Spacer zimową porą ma swoje plusy. Nie wzięłam
tylko pod uwagę śliskich przestrzeni pod stopami i nadlatującego z nieba
śnieżnego ostrzału artyleryjskiego. Nie
wiem, co gorsze. Skupić się na jednym i drugim nie sposób.
Podreptałam w miejscu próbując podjąć męską decyzję.
Idziemy czy nie idziemy?
I w tym momencie nadjechał autobus. Nawet nie wiedziałam, że
mam pod nosem przystanek. Odsiecz przyszła w samą porę. Nie straciłam szacunku
do samej siebie, dotarłam na miejsce niczego sobie nie łamiąc i zachowując
twarz w raczej nie naruszonym stanie. Jaka ulga.
To nic, że przede mną jeszcze droga powrotna.
A po powrocie, w nagrodę za męstwo i niezłomność charakteru
ugotuję jedną z moich ulubionych zup.
Ile macie czasu na ugotowanie zupy? Jeśli niewiele, to ten
przepis jest dla was. A jeśli na dodatek potrzebujecie zupy jak termoforu, bo
zmarzliście, łapie was podstępna grypa lub musicie podreperować morale, to ta
zupa jest dla was.
Kapuśniak po chińsku
1,5 litra bulionu (lub rosołu)
kapusta pekińska (ze trzy uczciwe garści)
3 ząbki czosnku
5 cm kawałek imbiru
3 łyżki jasnego sosu sojowego
5-6 pieczarek
garść szczypiorku lub zielonej dymki
1 pierś z kurczaka
2 łyżki jasnego sosu sojowego
1 łyżka miodu
Zagotowujemy bulion. Obieramy czosnek i rozgniatamy.
Obieramy imbir i ścieramy na tarce. Czosnek i imbir dodajemy do bulionu. Do
gotującego się bulionu wkładamy pierś kurczaka. Gotujemy pięć minut i wyjmujemy
mięso. Pierś kroimy na plastry. Mieszamy miód z 2 łyżkami sosu sojowego. Do tej
mieszanki wkładamy na kilka minut plastry mięsa. Szatkujemy kapustę pekińską. Wsypujemy do
gotującego się bulionu. Dodajemy sos sojowy i pokrojone na cienkie plasterki
pieczarki. Gotujemy 5 minut. Wyłączamy.
Na patelnię wlewamy marynatę z kurczaka i zagotowujemy ją.
Wkładamy plastry mięsa i smażymy aż marynata nie zgęstnieje i nie oblepi
kawałków mięsa.
Do talerzy nalewamy zupę. Wkładamy po kilka plastrów
miodowego mięsa i posypujemy pociętym szczypiorkiem.
Gwarantuję wam, że ta zupa postawi was na nogi.
Jestem zachwycona tym przepisem! Jeśli mogę to ukradnę i jak tylko dostanę kapustę to ugotuję. Wygląda tak apetycznie, że aż ślinka cieknie na sam widok! Co do pogody to chyba w całym kraju panuje ta sama aura;/ Ja dziś na pocztę dotrzeć nie mogłam/nie potrafiłam! Katorga! Na szczęście nadal mam cały zestaw zębów mimo, że w drodze powrotnej miałam obawy, że się zmieni :)
OdpowiedzUsuńGratuluję udanego powrotu. Co do zupy, to kradnij Kochana do woli. I niech smakuje i rozgrzewa. Pozdrawiam bardzo
UsuńFantastyczny przepis!! Ja osobiście uwielbiam zupy, zwłaszcza jak taka pogoda za oknem. Sam przepis brzmi bardzo apetyczne i myślę,że spróbuję w najbliższych dniach zrobić przedstawioną potrawę! Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco. To jedna z tych potraw, które wyglądają niepozornie, a uzależniają na całe życie. Ukłony :D
UsuńZupa brzmi PYCHOTNIE! Chyba zostanie dodana do niekonczacej sie listy "do ugotowania" :)
OdpowiedzUsuńA długa ta lista? :DD
UsuńKurcze, zamiast sie zmniejszac to wciaz sie powieksza!
Usuńzupka super takie lubię ,szybka konkretna wiadomo co się je.Majka
OdpowiedzUsuńMogę się tylko pod tymi słowami podpisać. Uściski
UsuńChyba tu będę częściej gościć :-D
OdpowiedzUsuńZapraszam jak najserdeczniej i cieszę się z nowego Gościa:)))
OdpowiedzUsuń