Człowiek to jednak niereformowalna istota. Wystarczy, że na
moment zaświeciło słońce i na trawnikach pojawiły się plamy starej trawy, a ja
już mimowolnie szukam czy coś tam może nowego nie wykiełkowało. Jeden dzień
deszczu i temperatury powyżej (niewiele, ale zawsze) zera i już nadzieja w
człowieku rośnie jak ilość wody na ulicach. Kalosze są niezbędne. Im bardziej
kolorowe, tym lepiej. Parasol też bywa przydatny. Pojemny, żeby ochronił
jeszcze koleżankę. I siatka pełna witamin. Kolorowych, żeby dodać sobie
energii. Pomarańcze, cytryny, granaty, mango są wskazane. I jeszcze różowe
okulary by się przydały, żeby pogody ducha nie brakło, zanim wypatrzymy
pierwsze pączki na krzakach w parku.
Ja takie dziwo znalazłam kilka dni temu. Jeszcze termometr
pokazywał minus jedenaście a tu na mojej drodze spotkałam egzemplarz, który jak
nic wiedział więcej. I korzystając z tej wiedzy wypuścił na końcach gałązek
małe kuleczki. Przez następne dni przyglądałam mu się uważnie. Czy to aby nie
skamielina? A może jakiś omam poranny. Może w świecie roślinnym też się
trafiają jednostki nieprzewidywalne? Akcja rozwija się powoli. Nic się na razie
nie zmieniło, ale też nic nie odpadło.
Chyba jutro uszczknę gałązkę i przeniosę do cieplarnianych
warunków. Ciekawe, co z niej wyrośnie. (Jako fanka serii o Obcych powinnam być
ostrożniejsza).
Dalsze relacje wkrótce.
A na razie, zanim przejdę do następnego etapu w poszukiwaniu
wiosny, muszę się poratować wiosną na talerzu.
Sałatka orientalna gości na naszym stole już od jakiegoś
czasu. Jej pierwowzór jadłam kiedyś w Paryżu. Połączenie przegrzebków i
marynowanego imbiru* bardzo mi się spodobało. W warunkach domowych daruję sobie
przegrzebki. Reszta jest zieloną improwizacją. Jedynie marynowany imbir* łączy
moją wersję z tą paryską.
Sałatka orientalna z
marynowanym imbirem:
sos do sałatki
orientalnej:
1 łyżeczka wasabi (w proszku lub w paście)
sok z 1 limonki
7 łyżek oleju arachidowego
pół łyżeczki soli
ćwierć łyżeczki cukru
2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
kilka kropel oleju sezamowego
składniki
sałatki:
garść cienkiego makaronu ryżowy
2 garści liści szpinaku
1 papryczka chili
1 papryka, czerwona lub żółta
garść kiełków sojowych
mieszanka sałat (jakich lubicie)
garść poszatkowanej kapusty pekińskiej
1 marchewka, starta na mandolinie
pęczek rzodkiewek
1 nieduży por
pęczek kolendry
2 łyżki marynowanego imbiru
Jak zwykle w przypadku sałatki, dobrze jest się zaopatrzyć w
sporą miskę i nieduży słoik. Do słoika ładujemy wszystkie składniki sosu.
Wstrząsamy wstrząsająco i odkładamy na bok.
Makaron ryżowy przyrządźcie zgodnie z instrukcją. Chili
posiekajcie drobniutko. Paprykę pokrójcie na drobne paski a pora i rzodkiewki na cienkie
krążki. Imbir porwijcie na mniejsze kawałki. Kolendrę pokrójcie niedbale
nożyczkami.
Wszystkie składniki sałatki przełóżcie do sporej misy i
przemieszajcie rękami. Dodajcie dobrze odsączony makaron. Nalejcie sos i
jeszcze raz wymieszajcie.
Sałatka gotowa.
Jest jej sporo ale jeżeli potrzebujcie do niej konkretu, to
opakowanie krewetek koktajlowych będzie z nią dobrze współpracować. Spokojnie można nią wykarmić kilka osób.
* Marynowany
imbir można kupić w słoiku, ale można też zrobić samemu. Następnym razem o tym
opowiem. I pokażę tajemnicze, pączkujące "coś".
Tak wygląda moja okolica
A to znalazłam pod drzewem.
Smacznego i wypatrujcie niebieskiego nieba.
Wyglada na to, ze znalazlas Limonko pod drzewem prawdziwy dowod na to, ze wiosna kiedys przyjdzie! Ja juz przebieram nozkami z radosci!
OdpowiedzUsuńSalatka tez wiosenna, bo taka kolorowa!
OOOO...cudowny dowód na wiosnę.Opiekuj się nim koniecznie,żeby już przyszła, bo ja się nie mogę jej doczekać...
OdpowiedzUsuńSałatka ...wydaje się być smakowita. Strasznie lubię wszelakie suruwki/sałatki,a jeśli to bomba witaminowa to tymbardziej.
Pozdrwiam ciepło!;)