czwartek, 23 lutego 2017

Pączki, margarita i przepis od rzeczy czyli sałatka z dynią i nasionami






















Wszystkiego najlepszego z okazji dnia margarity!

Odważylibyście się powiedzieć głośno i wyraźnie, że nie lubicie małych kotków?
Jeśli wciąż chcecie mieć znajomych, to lepiej nie ryzykujcie.
Ktoś pokazuje wam 643 filmik na youtubie roniąc łzy wzruszenia a wy liczycie od końca gwiazdy w gwiazdozbiorze Wega z pamięci dla uspokojenia morderczych myśli.
Mieliście tak kiedyś?.
Kotki są słodkieeee, kjuuuuud, łoooooo, i tak dalej.
No, są słodkie. Ale żeby z ich powodu zachowywać się jak... No właśnie...jak?
Nie jak dziecko, bo widziałam co dziecię ukochane z ogonkiem pluszakowym może zrobić. I na pewno nie jest to bezkresny zachwyt. Już raczej nieodparta ochota by zajrzeć do wnętrza.
Dzieci też lepiej w towarzystwie potraktować na zasadzie: im mniejszy bobas tym zachwyt większy. A dzieci brudzą, zakłócają ciszę, przeszkadzają i nieciekawie pachną.
Powiedzcie to głośno. Przy stole. Głośno i wyraźnie przy rodzicach takich małych „skarbów”.
Po ostatniej wizycie znajomych z „słodkim skarbem” okruchy ciastek wyjmuję z miejsc całkiem zaskakujących. I to po dwóch tygodniach. Dziecko potrafi.
Dobrze, że w końcu rośnie. I potem wpada w zachwyt nad kotkiem, świnką, puszystą kuleczką.
Poprawność towarzyska, poprawność społeczna, poprawność polityczna. Dziwne rozważania przy okazji pączków.
Bo o pączkach miał być wstęp.
A pączki lubicie czy może jecie dzisiaj bo tak wypada? No, tak z ręką na sercu.
Ja nie lubię pączków. I zjadłam dziś jednego. Czy to ze strachu przed, podobno czekającym mnie pechem, jeśli nie zjem choć malutkiego pączusia? Czy może z obawy przed znaczącymi spojrzeniami: „aha, znów się odchudza”.
Bo tak trzeba, bo się powinno, bo wypada, bo inni, bo tradycja....
MMŻ nie był dziś rano szczęśliwy. Policzył, że przyjdzie mu zjeść w pracy co najmniej cztery pączki. Dobrze, że nie zatrudnia tuzina kobiet, bo każda czułaby się w obowiązku przynieść torbę ciastek. I każda postawiłaby do kawy talerzyk z pączkiem. Nie trzeba być matematykiem, żeby się doliczyć 12 pączków w ciągu dnia.
Nikt normalny nie ładuje w siebie takiej porcji. Biedny MMŻ.
W nosie mam pączki. Wolę margaritę.
Dobrze, że niektóre dobre dusze czuwają i odkryły, że dziś jest jej dzień. I to nie lokalny a globalny.
Międzynarodowy dzień margarity!
Zapominam o pączkach ruszam na poszukiwanie tequilli.
Niech żyje margarita!

No tak, zapomniałbym o przepisie.
Nie będzie, jak się domyślacie, o pączkach. O margaricie też nie, choć mnie kusi.


Będzie o czymś lekkim i kolorowym, stojącym w opozycji do tego, co za oknem.
Ale narzekać na szarość będę kiedy indziej.


Dziś sałatka z dynią i nasionami.

  • mieszanka sałat ulubionych
  • 1 mała dynia, pokrojona w kawałki (na jeden kęs) i upieczona w piekarniku (tu przepis)
  • garść ulubionych ziaren:słonecznika, dyni, sezamu, siemienia lnianego czy orzechów, uprażone na suchej patelni
  • 1 mała cukinia pokrojona na cienkie plastry wzdłuż
  • garść ulubionych pomidorków
  • 1 nieduży ogórek, potraktowany jak cukinia
dressing:
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 1 łyżka soku z pomarańczy
  • 2 szczypty otartej skórki z pomarańczy
  • 4 łyżki oliwy
  • 1 łyżeczka oleju z dyni
  • pół łyżeczki soli
  • 2 szczypty mielonego pieprzu

Na talerzu rozkładamy w składniki sałatki (oprócz nasion) w mniej lub bardziej artystyczny sposób.
W słoiczku miksujemy składniki dressingu.
Polewamy sałatkę sosem i posypujemy ziarnami.
Kto bardziej żarłoczny niech dorzuci do sałatki jakiś zacny kozi lub wędzony serek.
Smacznego




P.S.

Wszystkich miłośników słodkich filmików, rodziców przesłodkich bobasów, pączkożerców i innych, jeśli poczuli się dotknięci, serdecznie i szczerze przepraszam

3 komentarze:

  1. Mój Smużdż zapomniał sobie już chwilę temu, że ma się odchudzać (albo mu się znudziło, hie hie hie) i smędził od tygodnia, żeby zrobić dzisiaj pączki. Wcale mi się nie uśmiechało przy nich tyrać, myślałam, że odpędzę go chrustem. Ale że Jurik był wczoraj, Martik wciąż nie może dojść do siebie po udanej obronie inżyniera (nie Karwowskiego), a ciocia zrobiła oponki, to i ja mogłam się wymiksować od tłustej (to pikuś) i słodkiej (i tu mnie boli) tradycji. Niech żyje słony i kwaśny Tłusty Czwartek z kielichem margarity w dłoni!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe Limonko widze, ze Tlusty Czwartek Cie natchnal na wielu frontach - kuchennych i towarzystkich. Ja chyba tez wole salatke od paczkow. I kotki od bobasow. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam lubię i pączki, i kotki, i bobaski. Ale w ilościach umiarkowanych ;)
    Sałatki z dynią też lubię, więc sobie przepis zapisałam :)

    OdpowiedzUsuń