poniedziałek, 21 grudnia 2015

Prezent dla drwala czyli rillettes z kaczki

























Po co ja tę kaczkę kupiłam? Mało mam roboty z tzw tradycją?
Na rozum mi padło czy co?
Leży biedula w lodówce a ja coraz bardziej nerwowo zerkam na mak, bo to jego pora właśnie nadchodzi. Żeby zrobić miejsce w chłodzie, musiałam pozbyć się drobiu.
Najlepiej byłoby ją zamoczyć w soku pomarańczowym i ze trzy obiady miałbym z głowy. Tak, ten pomysł był świetny w każdym innym momencie roku, tylko nie przed Bożym Narodzeniem.
Stałam z nożem nad ofiarą i przypomniałam sobie, że gdzieś czytałam o rillettes z kaczki. Właściwie mogłaby to być alternatywa dla nieśmiertelnego pasztetu.
Bierzemy się do roboty. Z jednej kaczki zrobiłam gar zupy pho (w końcu od czego są skrzydła, i cała koścista reszta?), upiekłam jedną pierś jako dodatek do sałatki a udka i jedna pierś posłużyły jako baza do rillettes.
Potrzebowałam jeszcze tłuszczu (i to dużo) bo kwint esencja tego dania polega na gotowaniu w tłuszczu. Z listopadowej przygody z gęsią został mi spory słoik wytopionego tłuszczu z gęsi. Wiedziałam, że gdzieś na świecie istnieje sposób na bardziej wyrafinowane jego spożytkowanie niż tylko dodatek do ziemniaków.
Wczoraj polecałam wam ciasteczka z bakaliowym nadzieniem jako prezent. Dziś sugeruję, żeby pięknie opakowany słoik z kaczym środkiem podarować np. zaprzyjaźnionemu drwalowi. Ilość kalorii i cholesterolu w słoiku może bezkarnie skonsumować tylko on lub wielorybnik. Jeśli jakiegoś znacie, to przerabiajcie kaczkę bez wahania.
Tylko zostawcie sobie słoiczek, bo ta bomba żywieniowa jest warta grzechu.
Rok się kończy i niedługo złożymy sobie nowe postanowienia, więc jeszcze możemy na rachunek tego upływającego nieco pogrzeszyć. Czemu nie odrobiną rillettes z kaczki?
Nie będziecie wiedzieli jakie to dobre, jeśli nie spróbujecie.



Rillettes z kaczki

2 kacze udka plus jedna pierś
1 łyżeczka ziaren jałowca
1 łyżeczka ziaren pieprzu
4 goździki
1 liść laurowy
pół łyżeczki tymianku
pół łyżeczki rozmarynu
1 łyżeczka soli
oraz
1 liść laurowy
kilka całych ziaren jałowca
cała główka czosnki przekrojona w poprzek
tłuszcz z gęsi, kaczki lub ostatecznie olej. Tłuszczu musi być dużo, ponieważ powinien przykryć całe mięso.

Ucieramy w moździerzu przyprawy i wcieramy w umyte i osuszone części kaczki. Wkładamy do miski, przykrywamy i odstawiamy do lodówki na 24 godziny.
Następnego dnia rozgrzewamy piekarnik do 110 stopni.
Do naczynie żaroodpornego lub żeliwnego garnka wkładamy kawałki kaczki, przyprawy i czosnek.
Zalewamy kaczkę tłuszczem, przykrywamy pokrywką i wkładamy do piekarnika. Pieczemy 2 godziny, po czym sprawdzamy miękkość mięsa. Moja kaczka potrzebowała jeszcze pół godziny by osiągnąć stan odchodzenia mięsa od kości. Bądźcie bardzo ostrożni przy tych czynnościach. Garnek jest gorący, a przed świętami kontuzja jest ostatnim, co chcielibyście sobie zafundować.
Upieczoną kaczkę zostawiamy do wystygnięcia.
Schłodzone mięso wyjmujemy i rwiemy na paski. Wyłuskujemy upieczony z mięsem czosnek.
Przecedzamy i podgrzewamy tłuszcz, w którym piekła się kaczka. Bardzo gorącym zalewamy paski mięsa. Możemy to zrobić używając słoika (wtedy będzie akurat na prezent) lub miseczki. Na górę kładziemy liść laurowy, przykrywamy i wstawiamy do lodówki.
Po świątecznej obfitości ryb, może znajdzie się ktoś, kto z radością zje grzankę z rilette i plastrem ogórka kiszonego. Niekoniecznie drwal:)



























Smacznego

1 komentarz:

  1. To danie mnie jednak przerasta. Wykonanie takiej ilości roboty, w czasie gdy wataha Jarzębiaka dyszy ci w kark jest niemożliwe w mojej chałupie :-D

    OdpowiedzUsuń