sobota, 7 listopada 2015

Całkiem pozytywne jesienne śniadanie czyli grzanka z pieczonym awokado, tahini i jajkiem w koszulce
























Już zapomniałam jak to jest się nie śpieszyć.
Nie planować w nocy kolejnych kroków i nie martwić się na zapas brakiem lub nadmiarem.
Nie myślcie, że złowiłam złotą rybkę lub zaliczyłam przyspieszoną wizytę pewnego świętego w czerwonym kubraczku. Tak dobrze nie jest.
Wystarczył jeden tydzień, w którym wszystko szło jak po maśle a poziom zadowolenia i optymizmu wyskoczył w górę jak notowania Kukiza w wyborach prezydenckich.
Zaczęło się od rozkucia korytarza. Brzmi może mało zachęcająco ale gruz i ekipa dokonująca destrukcji byli obietnicą możliwości korzystania jednocześnie z czajnika i piekarnika. Prąd tajemniczą siłą jest i należy mu się specjalne traktowanie. Panowie od rozwałki byli jednocześnie zwiastunami nowej, lepszej przyszłości.
Pyłem pokryte zostały każde zakamarki dopiero co wyczyszczonego po przeprowadzce domu.
Nie narzekałam. 
Chyba w nagrodę, kiedy wylałam ostatnie wiadro zapylonej wody, do domu zawitał Mistrz od wszystkiego. I... alleluja!... kaloryfery ożyły i stało się ciepło.
Kolejnego dnia pojawił się kierownik od domofonu i nawiązałam kablowy kontakt z parterem. Koniec z bieganiem po schodach.
Następny w kolejce był spec od internetu i tu również obyło się bez niemiłych niespodzianek.
Kiedy w środę elektrownia łaskawie spojrzała na moje dokumenty i umówiła swojego fachowca, zaczęłam podejrzewać, że coś czyha za rogiem, bo tak dobrze jeszcze nie było.
A gdy w czwartek zastałam pod drzwiami faceta z dawno zamówioną sypialnią i na dodatek tenże facet wtargał ją do mieszkania, naprawdę zaczęłam się bać. Co więcej udało nam się z MMŻ tę sypialnię bez uszczerbku na małżeńskim życiu poskładać.
Po okresie spania na podłodze wróciliśmy do świata cywilizowanego człowieka i mamy łóżko.
Czy ja przypadkiem nie wyczerpałam swojego rocznego limitu szczęścia w tym tygodniu?
Cała ja. Jak się nie mam czym martwić, to się martwię, że powinnam się martwić.
Wczoraj wieczorem stwierdziłam, że jestem bezpieczna. Piątek, wieczór, za mną pasmo sukcesów.
I postanowiłam sobie dać spokój z martwieniem się.
Dzisiejszy poranek był ukoronowaniem udanego tygodnia.
Do niego pasowało nie byle jakie śniadanie.
Zjedzone spokojnie, powoli, bez planów na weekend.
Może uda mi się przyzwyczaić do tej normalności. Choć czujność zachować trzeba.



Jajko w koszulce, pieczone awokado i grzanka z tahini
(z październikowego Delicious)

2 kromki chleba
2 jajka
1 awokado
pasta sezamowa tahini
1 łyżka octu
pół łyżeczki oleju do smażenia
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka uprażonych ziaren sezamowych
pół cytryny
sól
pieprz

Zaczynamy od jajka w koszulce.
Zagotowujemy wodę w głębokim garnku (do 3/4 wysokości garnka). Dodajemy 1 łyżkę octu. Rozbijamy jajko do miseczki. Kiedy woda się zagotuje, zmniejszamy ogień i robimy w niej wir (np. widelcem) i wlewamy delikatnie jajko. Gotujemy jajko 2 minuty. Wyjmujemy je łyżką cedzakową na ręcznik papierowy by woda ociekła (zostawiamy je na łyżce a łyżkę kładziemy na ręczniku).
Wkładamy kromki chleba do tostera. Na piecu stawiamy patelnię z odrobiną oleju. Obieramy awokado i kroimy na plastry. Kiedy patelnia jest gorąca kładziemy na niej plastry awokado i smażymy z obu stron około pół minuty. Powinno lekko się przybrązowić.
Upieczone kromki smarujemy tahini, przykrywamy upieczonymi plastrami awokado. Na górę kładziemy jajko. Posypujemy sezamem, pieprzem i solą. Polewamy oliwą i odrobiną soku z cytryny.
Podajemy.
























Nie mówcie, że to nie piękna kontynuacja tygodnia. Trzymam kciuki by dobra passa trwała. I tego wam życzę.

Smacznego

6 komentarzy:

  1. Awokado w takim połączeniu jest dla mnie pychota! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. My zainspirowani Twoim sniadaniem Limonko dzisiaj az pobieglismy po awodako (ja sie zasapalam!) i tez sobie zrobilismy z jajkiem. Co prawda nie mialam tahini, ale zastapilam je meksykanska Cholula i tez bylo pycha :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo oryginalne śniadanie, powiem szczerze, ze dla mnie nieco egzotyczne, ale....musi smakować nieziemsko.Pozdrawiam ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Limoneczko czuję ten zapach ależ musi ta kanapka smakować ,ściskam Cię mocno ,pamiętam

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyborne śniadanko :)
    Też tak mam - jak jest za dobrze, zaczynam się niepokoić ;)

    OdpowiedzUsuń