sobota, 21 marca 2015

Co ma wieża do róży? Czyli tort Malakoff



Malakoff
  1. jedna z dzielnic Paryż
  2. miasto we Francji w rejonie Ile-de;France (mają tam rockowy festiwal)
  3. fort na Krymie pod Sewastopolem znany z Wojen Krymskich
  4. szwajcarska potrawa z serem wcale nie na słodko
  5. deser na część Napoleona III podobny do deseru charlotte na bazie śmietanki i kawy
  6. batonik czekoladowy z orzechami laskowymi, stworzony w XIX wieku na cześć bitwy pod Malakoff
  7. nazwa róży Tour de Malakoff
  8. wieża artyleryjska, obronna (np. w Głogówku)
  9. jeden z najsłynniejszych wiedeńskich deserów
Dużo tego prawda?
Internet pełne jest malakoffów. Który jest odpowiedzią na pytanie :„skąd wzięła się nazwa?”nie wiadomo.
Najważniejsze, że tort jest znany, jest kolejnym tortem klasycznym i co najważniejsze, nie jest trudny do zrobienia.
Nie wymaga pieczenia, jest bardzo treściwy i można go spotkać w większości wiedeńskich kawiarni.
Zanim sama się z nim zmierzyłam, zrobiłam sobie wycieczkę po okolicznych cukierniach. Nie znalazłam ani jednego tortu Malakoff.
Mówi się trudno i bierze się Malakoffa w swoje ręce.
Poniżej podaję przepis. Na szczęście zrobiłam go w najmniejszej foremce, bo ilość kalorii może przyprawić o depresję ( tych dbających o linię).




Tort Malakoff
foremka o średnicy 17 cm

biszkopt

2 jajka
2 łyżki cukru pudru
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
pół łyżeczki proszku do pieczenia

krem:

3 żółtka
60 g cukru pudru
70 g miękkiego masła
120 g mielonych migdałów
300 ml ubitej kremówki
3 łyżki likieru pomarańczowego Cointreau

do nasączenia:

1/3 szklanki przegotowanej i wystudzonej wody
1/3 szklanki likieru pomarańczowego

oraz 200 ml kremówki do pokrycia tortu i zrobienia dekoracji

Zamiast piec biszkopt możecie kupić podłużne biszkopty i ich użyć do zrobienia tortu.
Mnie, w niezrozumiałym dla mnie samej amoku, chciało się piec własny biszkopt. Jakbym nie miała nic innego do roboty.
Jeżeli zdecydujecie się upiec biszkopt oto instrukcja.
Oddzielamy żółtka od białek. Ubijamy białka na sztywno i wsypujemy cukier puder, ciągle miksując. Następnie wlewamy żółtka i miksujemy do uzyskania puszystego blado żółtego kremu.
Odstawiamy mikser i bierzemy do ręki łyżkę.
Do masy jajecznej wsypujemy wymieszane razem i przesiane przez sito mąki i proszek.
Delikatnie, by krem nie opadł, łączymy mąki z masą jajeczną.

Dno foremki wykładamy papierem do pieczenia. Jeżeli mamy dwie foremki tego samego rodzaju, to dzielimy ciasto na dwie części po równo i wypełniamy nim dno formy.
Jeżeli nie jesteśmy szczęściarzami i mamy tylko jedną formę, to najpierw pieczemy jedną porcją ciasta, a po tem drugą.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni i wkładamy do niego formę na 15 minut.
Po tym czasie, kiedy ciasto jest złote i upieczone, wyjmujemy krążek ciasta z formy razem z papierem a po wytudzeniu foremki powtarzamy operację wykładania dna formy. I pieczemy drugą część ciasta. Dzieki temu mordęga w postaci równego pokrojenia biszkoptu na dwa blaty będzie nam oszczędzona.

Upieczone i stygnące blaty odwracamy na plecki czyli papierem do góry i delikatnie zdejmujemy go z ciasta.

Zajmujemy się kremem. Tutaj uwaga: krem do malakoffa jest z gatunku mających skłonności do zwarzenia się. Jeżeli to nieszczęście spotka was przy miksowaniu masła z jajkami, to pół biedy. Stawiamy wtedy miskę z żałosną treścią na garnku z gotującą się wodą i miksujemy póki masa nie odzyska jedwabistości.
Gorzej jeżeli masa zwarzy się po dodaniu mielonych migdałów lub ubitej śmietany. Wtedy możemy albo liczyć na niewyrobienie kulinarne gości (może nie zauważą) albo wywalamy wszystko do kosza i pieczemy brownie.

Pomińmy jednak niebezpieczeństwa i zajmijmy się kremem.
Ubijamy na puch żółtka z cukrem. Dodajemy do wciąż miksowanej masy masło po kawałeczku. Miksujemy. Po chwili niepewności krem zaczyna wyglądać pięknie. Kiedy jest gęsty i błyszczący wlewamy (bardzo ostrożnie) likier. Miksujemy. Potem dodajemy mielone migdały.
Ostatnią czynnością jest połączenie ubitej kremówki z masą jajeczną. Robimy to etapami, żeby się kremówka nie przestraszyła. Nieco kremówki i nieco kremu mieszamy w osobnej misce. To taki trochę wieczorek zapoznawczy.
Potem powinno już odbywać się wszystko bez problemów.

Wystudzony biszkopt (pierwszy blat) nasączamy ponczem i smarujemy grubo kremem. Przykrywamy drugim blatem. Jego też nasączamy ponczem. Całość smarujemy resztą kremu.
Wkładamy na kilka godzin do lodówki. 
Przed podaniem ubijamy kremówkę, smarujemy nią boku i wierzch tortu i obsypujemy płatkami migdałowymi.

To kolejne ciasto z gatunku „błyskawiczne”. Nie wymaga długich podchodów i cackania.
Nie bardzo rozumiem jego popularność, bo to po prostu torcik biszkoptowy z migdałowo pomarańczowym kremem. Za bardzo nawet jest kremowy.

Nie dziwcie się obecności truskawek na niektórych zdjęciach. Po prostu ilość bieli i odcieni kremu spowodowały, że miałam ochotę ten tort pochlapać czerwoną farbą.
Tak wygląda dużo lepiej (moim zdaniem).

























Obiecałam, zrobiłam, spróbowałam.
Może kiedyś do niego wrócę.


Pięknego wolnego i smacznego

10 komentarzy:

  1. wygląda bardzo smakowicie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nazwa nazwą i w sumie nie jest ważne skąd ona jest. Najważniejsze, że tort wygląda obłędnie i pewno też tak smakuje:D Pozdrawiam niedzielnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nazwa ma znaczenie trzeciorzędne. Najważniejsze, że smakuje:))

      Usuń
  3. Jak z migdałami to MUSI być dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musze przyznac, ze ja o Malakoffie tez nie slyszalam az do teraz. Ale wyglada bardzo zachecajaco.

    OdpowiedzUsuń
  5. ty to wiesz jak czlowieka zniechęcić do odchudzania ,takie pyszności a truskawki to własnie kropka nad i ,wygląda ślicznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy takiego nie jadłam. Kilka razy miałam ochotę zrobić, ale jakoś tak... Nie wyszło ;)
    Twój wygląda wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń