wtorek, 17 lutego 2015

Zupa fasolowa z harrisą czyli od czegoś trzeba zacząć


No i koniec. Wydawało się, że ciągle mamy czas, że jeszcze zdążymy a tu okazało się, że nawet butów nie zdążyłyśmy porządnie rozchodzić. Jak ocierały pięty tak ocierają. Trzeba będzie poczekać do następnego karnawału.
Raz, dwa i po karnawale. Pączki zaliczone, teraz jeszcze śledzik i już.
Od jutra zero słodyczy, ani kropli rozweselaczy. Zostanie tylko „memento mori”. Do Wielkanocy.
A może jednak niezupełnie?
Robicie krótki karnawałowy rachunek sumienia? Teraz jest nie gorsza okazja niż w noc sylwestrową.
Znów jest pretekst, żeby spróbować zmienić coś na lepsze. Przytyć, schudnąć, przeprosić, porzucić (tylko używki, oczywiście). I poczuć się lepiej.
Ale dopiero od jutra.
Dziś jeszcze zaszalejemy, pójdziemy na całość. Zjemy michę churros bo dieta dopiero od jutra. Wypijemy morze...wody, bo popiół to dopiero jutro.
Ile wytrwamy w twardych postanowieniach?
Niektórzy pewnie wytrwają. Potem z dumą będą obnosić swoje szczupłe talie i zdrowe cery.
Ci, którym znów się nie powiedzie, pocieszą się kolejną okazją do złożenia sobie kolejnej obietnicy.
Jak zwykle, jak co roku.
Próbujemy i próbujemy. Czasem nam się uda, czasem średnio.
Ale to dopiero jutro.
Dziś nie martwmy konsekwencjami. Dziś ważna jest zabawa. Dziś nie zastanawiajmy się nad postem i wyrzeczeniami.
Kiedy jutro wstaniemy, wypijmy dużą szklankę wody z miodem i cytryną i wróćmy do myśli o ascezie.
A potem zjedzmy zupę. Taką ratunkową. Od niej możemy zacząć czas wyrzeczeń i pokuty.
Jeżeli oczywiście mamy taką potrzebę.




Zupa z harrisą i fasolą

1,5 litra bulionu
1 puszka białej fasoli
1 łyżka harrisy
1 cebula
1 ząbek czosnku
2 łyżki kaparów
puszka pomidorów
1 liść laurowy
1 łyżeczka mielonej kolendry
pół łyżeczki zaataru (niekoniecznie)
2 łyżki oliwy

Na oliwie podsmażamy pokrojoną cebulę i czosnek. Dorzucamy liść, kapary i pomidory. Gotujemy 5 minut i dodajemy przyprawy. Odsączamy i przepłukujemy fasolę i dodajemy ją do garnka z cebulą i pomidorami. Następnie wlewamy bulion. Mieszamy i doprawiamy do smaku. Zagotowujemy zupę i wlewamy do miseczek.

Najlepiej przygotować sobie takie lekarstwo dzień wcześniej.
A potem spokojnie planować poprawę.




Smacznego z lekkim przymrużeniem oka.

5 komentarzy:

  1. Oj kusicielko, kusicielko.Dzisiaj można, jutro nie:))Jakieś postanowienie trzeba mieć:)A więc ja postanawiam, że..;))) póki co popatrzę dłużej na te Twoje smakołyki i pozdrowię Was serdecznie!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj spokój postanowieniom. To najkrótsza droga do wyrzutów sumienia:))

      Usuń
  2. Oj, taka zupa na zimowe obiady to propozycja nie do odrzucenia. A moze i w czasie postu mozna sobie na nia pozwolic? W koncu fasola jest nieskomplikowana i sycaca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja kocham postanowienia, od jutra..... :)

    OdpowiedzUsuń