sobota, 7 lutego 2015

A może by coś zmienić czyli sałatka z brokuła, papryki i mozzarelli

























Długie nogi. O tak. Chciałabym mieć długie nogi. Pończochy i jeansy rurki nosiłabym od rana do nocy. Niekoniecznie razem.
I chciałabym być wyższa. Nie jakoś ekstremalnie, ale te 10 centymetrów byłoby mile widziane.
I chciałabym być szczuplejsza. To akurat łatwo osiągnąć. Przynajmniej teoretycznie. Nie jem od zaraz ciastek, ograniczam obiady a drinki wylewam do zlewu. I biegam, dużo biegam. Niekoniecznie od razu maratony (choć to one są najbardziej modne teraz), ale wchodzenie po schodach zamiast windy też się liczy.
No i chciałabym być młodsza. Tu niestety mam problem. Tego faktu nie da się zignorować. Co prawda data w dowodzie przeszkadza mi tylko w mocnym świetle i po założeniu okularów ale nieco mnie to uwiera.
Pocieszanie się, że młodość nie wieczność a teraz do uroku osobistego doszło doświadczenie brzmi nieco fałszywie.
Zapytajcie mnie czy chciałabym mieć np. 20 lat mniej. Nie łatwo jest odpowiedzieć. Czy chodzi tylko o lata czy może o to, co się nagromadziło w głowie również. Bo moja głowa dziś i głowa kiedyś to dwie różne głowy. Moja głowa lubi mieć tyle lat ile ma.
Co do reszty pewne zmiany mogłyby mi wyjść na dobre.
Tak więc nogi mi nie urosną. Wzrost jaki mam taki mam. Z wagą bywa różnie.
Teraz wszystko zależy od siły woli. Ta, nie rozpraszana usilnym skupianiem się na wydłużaniu nóg, powinna dać radę zmienić to, co zmienić można. Czyli nastawienie do samej siebie.
Może podejdę do tego tak... zużywam mniej plastrów depilacyjnych (bo mam mniej nóg), potrzebuję mniej materiału na uszycie sukienki (bo wzrost mam mikry), nikt nie nabije sobie guza w zderzeniu ze mną (bo jestem miękka). Nad pożytkiem z wieku nawet się nie zastanawiam bo to on daje mi dystans do samej siebie. Czyli krótko mówiąc jest dobrze.
Na wszelki wypadek zamiast ciasta w sobotę będzie dziś przepis, który można zastosować w parze z chodzeniem po schodach ( na wszelki wypadek gdybym jednak uznała, że pięć kilo mniej jest wskazane).



Sałatka z brokułów z papryką i mozzarellą

1 brokuł
3 ząbki czosnku
1 słodka papryka czerwona (teraz można kupić długie hiszpańskie)
1 papryczka chilli
1 łyżka kaparów
1 kulka mozzarelli
sok z połówki cytryny
5 łyżek oliwy
sól, pieprz
listki bazylii

Brokuły gotujemy (najlepiej na parze). Mam nadzieję, że lubicie chrupiące, bo inaczej wszystko w efekcie końcowym zamieni się w papkę. Pilnujcie więc brokułów a po ugotowaniu przelejcie je lodowatą wodą. Dzięki temu zatrzymacie proces gotowania a brokuły będą pięknie zielone.
Na oliwie smażymy paprykę pokrojoną w paseczki, czosnek pokrojony w plasterki i drobno pokrojone chilli (ilość zależy od waszej tolerancji ostrości). Dorzucamy kapary i smażymy minutę, mieszając.
Na koniec wyłączamy ogień i na patelnię z papryką i czosnkiem dodajemy brokuły. Solimy, pieprzymy i polewamy sokiem z cytryny.
Wstrząsamy zawartość i przekładamy do miski. Dodajemy porwaną na kawałki mozzarellę i listki bazylii. Polewamy 2 łyżkami dobrej oliwy i podajemy.

Co wy na taką propozycję zamiast sernika?
Ja uważam, że słowo „zamiast” jest tu niepotrzebne. Można przecież mieć jedno i drugie.





Smacznego

5 komentarzy:

  1. Skoro w daniu jest ser, to jest to sernik na 100 % :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No z taką sałatką zamiast deseru 5 kg zniknie w miesiąc... No szkoda, że nie możemy się popoprawiać według naszego gustu... ale co zrobić... trzeba żyć z tymi niedoskonałościami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Jak tu pogodzić to co lubimy, z tym co odchudzające:)

      Usuń
  3. Nie wiem czemu tu nie ma mojego komentarza. Napisałam, że..uwielbiam tego typu sałatkę:)To jedna z moich ulubionych.Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń