MMŻ, zaprzysięgły mięsojad, z Nowym Rokiem wypowiedział
wojnę poświątecznym konsekwencjom.
Zadeklarował sympatię do szpinaku (patrz poprzedni wpis),
kalafiora i cukinii.
Efekty mamy jak na dłoni, bo nieco MMŻ zniknęło. A co
uskrzydla bardziej niż sukces?
Nawet niewielki.
Zielone lubiłam zawsze. Ale przygotowywanie dwóch wersji
menu graniczyłoby z szaleństwem. Szczególnie jeśli dotyczy dwóch osób. Jadłam
więc to, co większość.
I nareszcie się
odwróciło. Nadeszła moja pora. Szkoda
zmarnować entuzjazm MMŻ do mojej wersji jadłospisu.
Kujemy więc żelazo, póki
gorące, bo jak nic nadejdzie dzień, kiedy moja połówka zatęskni za golonką.
Dzisiejsza sałatka zaskoczyła nas oboje. Połączyła ogień i
wodę. Ja nie przepadam za fasolą, a MMŻ nie znosi bakłażana. Okazało się, że
można tak połączyć składniki, że obie strony były nie tylko zadowolone. Były
zachwycone.
I daję wam słowo honoru, że ta sałatka zostanie z nami na zawsze.
Przepis pochodzi z książki „Lato bez końca”.
Sałatka z fasoli i
bakłażana
(dla dwóch osób)
1 bakłażan
2 łyżki oliwy
2 garści mieszanki sałat (rukola, roszponka, dębolistna,
maślana itp.)
1 puszka białej fasoli (osączonej i opłukanej)
8 pomidorków koktajlowych
kilka liści bazylii
Sos do sałatki:
2 ząbki czosnku (przeciśnięte przez praskę)
sok z połowy cytryny
4 łyżki oliwy
1 łyżka musztardy kremowej
pęczek pietruszki
pół łyżeczki soli
pieprz
Zaczniemy od bakłażana. Podobno nie trzeba go już solić i
płukać, żeby się pozbyć goryczki. Nie sprawdzałam. Może jestem konserwatystką,
ale strzeżonego …i tak dalej. Kroimy więc bakłażana wzdłuż na plastry. Z jednej
sztuki wychodzi około sześciu, siedmiu plastrów. Solimy je z obu stron i
zostawiamy na pół godziny. Po pół godzinie płuczemy plastry i dokładnie
osuszamy papierowym ręcznikiem.
Do kubeczka nalewamy 2 łyżki oliwy. Rozgrzewamy patelnię.
Smarujemy pędzelkiem plastry bakłażana oliwą z obu stron i kładziemy na rozgrzaną
patelnię. Smażymy z obu stron aż będą lekko brązowe i miękkie. Zdejmujemy je z
patelni na talerz.
Do słoiczka wlewamy oliwę, musztardę, przeciśnięty czosnek,
sok z cytryny, sól i pieprz. Zakręcamy i
wstrząsamy. Siekamy niedbale pietruszkę. Dosypujemy do słoika. Znów
wstrząsamy. Mamy gotowy sos.
W miseczce mieszamy sos z odsączoną fasolą.
Na talerzach układamy po garści zielonej sałaty. Dzielimy
sprawiedliwie fasolę na dwa talerze. Na fasoli układamy upieczone bakłażany.
Pomidorki kroimy na ćwiartki a bazylię rwiemy na kawałki. Układamy między plastry bakłażana. Polewamy łyżką oliwy i sypiemy szczodrze świeżo zmielonym pieprzem.
Och, jakie to dobre.
Smacznego
To sprobuje NA PEWNO. I fasole i baklazana bardzo lubie, wiec salatko ... nadchodze!
OdpowiedzUsuńSpróbuj, bo sałatka jest zaskakująco udana. Zresztą, co z bakłażanem jest niedobre? Buźka
UsuńOboje w domu przepadamy za bakłażanem, ta sałatka musi się prędzej czy później znaleźć u nas na stole :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, bo sałatka warta zjedzenia. Pozdrawiam
UsuńMuszę tą sałatkę przedstawić moim mięsożercom:) Wygląda przepysznie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Taka znajomość jest na lata. I nawet mięsożercy są zadowoleni. Pozdrawiam gorąco :D
Usuń