czwartek, 16 czerwca 2016

Dobrego nigdy nie za dużo czyli syrop z kwiatów czarnego bzu w dwóch odsłonach

























Utknęłam na wsi mojej. Wizyty w wielkim mieście, które są koniecznością traktuję jak dopust boży.
Wystarczą dwa dni i już zapominam o korkach, hałasie i zatłoczonych ulicach.
Znalazłam sposób na odcięcie się od ulicznego rozgardiaszu. Słucham książek. A słuchając nie przekraczam dozwolonej prędkości a mijający mnie kierowcy nie wywołują we mnie chęci odwetu.
Jest książka, jest spokój.
Czytanie książek jest jednym z najcudowniejszych wynalazków ludzkości.
Umberto Ecco napisał przepiękny list do swojego wnuka o wartości czytania.
Podpisałabym się pod nim obiema rękami.
Kiedy przeczytałam go po raz pierwszy, pomyślałam, że chyba zazdroszczę Panu Ecco, że pierwszy wpadł na pomysł napisania takiego listu. Choć z drugiej strony mam przyjemność jego przeczytania.
A propos listów. Pamiętacie jak namawiałam was do przeczytania cudzych listów w Listach Niezapomnianych?
Od momentu, kiedy dowiedziałam się, że będzie druga część, nie mogłam się jej doczekać.
I jest! Fantastyczna i cudna.
Warta każdej wydanej złotówki. Tym bardziej, że nie ja ją wydałam, bo była prezentem na Dzień Dziecka.
Aby szczęście było pełne, do czytania potrzebny jest dodatek. Najlepiej pyszny, a teraz kiedy dni mamy ciepłe, najlepiej chłodny.
I tu też mam propozycję: czarny bez. Kwitnie właśnie i trzeba go rwać garściami. Rwać a potem przerabiać na syrop. Potem ten syrop rozlewać, mieszać, schładzać i pić litrami. A to czego nie wypijemy schować w chłodzie i mieć w zapasiku na prezent grudniowy lub jako namiastkę lata.



Syrop z kwiatów czarnego bzu

około 50 baldachimów czarnego bzu (dobrze rozwiniętych i nie przekwitniętych)
2 litry wody
2 kg cukru (wiem wiem, dużo, ale czarny bez lubi nieoczekiwanie fermentować)
sok z dwóch cytryn
sok z jednej pomarańczy

Zbieramy kwiaty bzu w ciepły suchy dzień, z dala od dróg i kominów. Zerwane kwiaty zostawiamy na kwadrans na papierze by wszystkie żyjątka miały czas spakować walizki.
Bierzemy do ręki nożyczki i obcinamy kwiaty z baldachimów. Im mniej zielonych łodyżek, tym lepiej. Nie przejmujcie się jednak, jeśli jakieś zieloności zostaną pominięte. Nie zaszkodzi to syropowi.
W tym czasie zagotowujemy wodę z cukrem. Do gotującego się syropu wlewamy sok z cytryny i pomarańczy. Odstawiamy syrop i jeszcze gorącym zalewamy kwiaty. Mieszamy kwiaty z syropem i studzimy.
Po wystygnięciu przykrywamy garnek i odstawiamy go w chłodne miejsce na 12 godzin.
Po tym czasie przecedzamy syrop i wlewamy do butelek lub słoiczków. Pasteryzujemy jeśli chcemy przechować syrop w spiżarni.


.







Hugo cocktails (wg Delicious)
pół szklanki lodu
miarka ginu
1 łyżka syropu z czarnego bzu
kilka liści mięty
ćwiartka limonki
prosecco
woda gazowana
lód

Do szklaneczki wypełnionej do połowy lodem wlewamy gin i syrop z czarnego bzu. Wrzucamy miętę i limonkę. Dopełniamy szklankę prosecco i wodą (w proporcjach swoich ulubionych)
Pijemy z przyjemności mrużąc oczy.



lemoniada z czarnym bzem
woda gazowana
chlup syropu z czarnego bzu
sok z połowy pomarańczy
kawałek pomarańczy
1 listek melisy
lód

Do szklanki z kilkoma kostkami lodu wlewamy syrop z czarnego bzu i sok z pomarańczy. Dorzucamy melisę i plaster pomarańczy. Dolewamy wodę sodową do pełna. Jeśli mogę coś zasugerować, to użycie pomarańczowej wody mineralnej.
Na upalne dni dzban takiego przysmaku to jak spełnione marzenie złotej rybki. A syrop z czarnego bzy zmienia pogląd na tradycyjną lemoniadę.




To wszystko na dziś. Teraz naleję sobie miarkę ginu do szklanki, dodam syrop i prosecco. Miskę chipsów już postawiłam na stole, a obok leży czerwono biały szalik. Za pół godziny mecz, więc ręce będę miała zajęte trzymaniem kciuków.

























Smacznego i tylko pozytywnych emocji na wieczór

5 komentarzy:

  1. Och, taki koktail wypilabym z przyjemnoscia! Szczegolnie z ksiazka w drugiej dloni!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładne zdjęcia. Dziękuję za udział w akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam syrop z bzu i uwazam, ze jest to najlepszy lek na handre, grype i wszystkie zle moce. A koktail..hmmm... bajka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Meczy nie oglądam, ale za to namiętnie słucham książek. Trzy godzinne dojazdy do pracy są dzięki temu znośne :)
    A zapasy syropu jest; teraz czekam na owoce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, jakie wysmakowane zdjęcia... ja też robiłam syrop z bzu, ale rozdaję go jako lekarstwo (już tam wataha cherlaków czyha :-D)
    P.S. A ja jakoś nie mogę się przekonać do słuchania książek, ciągle mi się wydaje, że lektor "narzuci" mi swoją wrażliwość...

    OdpowiedzUsuń