piątek, 22 stycznia 2016

Jak trudno dotrwać do świtu czyli makowa tradycja pod postacią makowca
























Sytuacja była dramatyczna. Stał chwiejąc się z wyczerpania. Oczekiwanie i długi okres niejedzenia były ponad jego możliwości. A czas płynął tak wolno. Co prawda przez zaciemnione okna zaczęła się sączyć szarość, ale na razie nic nie wskazywało na to, by jego sytuacja miała ulec zmianie. Nikt, zupełnie nikt nie interesował się jego losem. A on umierał. Z głodu.
Jak można być tak okrutnym i skazywać go na takie męki.
Czasami miał nadzieję, ze jego przeciągłe jęki skruszą mur ciszy i bezruchu. Jednak ciągle nic się nie działo.
Nie miał już sił. Ich resztkę zużył na beznadziejne wpatrywanie się ciemność.
Postanowił spróbować jeszcze raz. Może jeśli skoczy na głowę, to ktoś w końcu zareaguje.
Skoczył i usłyszał, ze nareszcie ktoś się obudził. Niestety tylko po to, by rzucić w niego kolejnym przedmiotem.
To koniec. Usiadł i pogodził się z losem. Skoro ich serca są z kamienia, to pierwszym na co natkną się rankiem będą jego zwłoki.

Kilka minut później zadzwonił budzik.
  • O, Lolo, ty znów pilnujesz zegarka? Tak, tak, wiem. Pewnie umierasz z głodu? Jakżeby mogło być inaczej, skoro od kolacji minęło już z dziewięć godzin!

Wszystkie troski zmyły się w jednej chwili. Długo wyczekiwany głos oznaczał, że za chwilę rozlegnie się najukochańszy dźwięk: stukot miski o kamienny blat. Jeszcze tylko zaszura szuflada a potem otworzą się niebiosa. Zadarty ogon to wystarczający dowód na to, że śmierć głodowa tym razem przeszła bokiem. Napełnianie michy to najważniejszy moment dnia. Tylko potem znów widmo śmierci głodowej do kolacji.... Och, ciężkie jest życie domowego pieszczocha!

Taki wpis do pamiętnika mógłby codziennie robić mój kot.





Makowiec jak najbardziej tradycyjny

spód:
forma 23 na 33 cm

1,5 szklanki mąki
100 g masła
1 jajko
2 łyżki cukru pudru
1 łyżka kwaśnej śmietany
1 łyżeczka proszku do pieczenia.

Wszystkie składniki utrzeć. Nie przejmujcie się, że nie łączą się w całość. Tymi okruchami wysypujemy formę i lekko przyciskamy je ręką. Wkładamy do lodówki.

masa makowa:

700 g mielonego maku
pół litra mleka
3 łyżki cukru
3 łyżki miodu
pół szklanki rodzynków
pół szklanki płatków migdałowych
2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej
4 jajka
1 łyżka płynnego masła

kruszonka:

pół kostki zimnego masła
1 szklanka mąki
4 łyżki drobnego cukru

Zalewamy mak wrzącym mlekiem i dokładnie mieszamy. Dodajemy, miód, i masło i znów mieszamy.
Dorzucamy rodzynki, skórkę pomarańczową i migdały. Mieszamy. Ubijamy żółtka z cukrem na jasny krem i dodajemy do maku.
Ubijamy białka na sztywno i delikatnie łączymy z masą makową.
Masę wykładamy na kruchy spód, wyjęty z lodówki.

Palcami rozcieramy składniki kruszonki i posypujemy masę makową.

Piekarnik rozgrzewamy do 185 stopni i pieczemy makowiec 50 minut.
Po upieczeniu zostawiamy by wystygł w piekarniku.
Posypujemy cukrem pudrem.




Byłam pewna, że makowiec nie leży w kręgu kocich zainteresowań. Myliłam się. Jeżeli do kolacji zostało jeszcze półtorej godziny, to nawet makowiec może uratować kocie życie.


Smacznego

7 komentarzy:

  1. coś dla mnie, uwielbiam makowce wszelakie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale apetycznie u Ciebie, jak zawsze, a kot....oj cięzkie życie pieszczocha, pj cięzkie:)))ściskam cieplo:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie myślę, że moja psa podobne zapiski mogłaby prowadzić ;) Na kawałek sera rzuca się, jakby miesiącami nic nie jadła... Co sobie ludzie o tym myślą - nie wiem.
    Twój kot jada makowce, psa mojej Mamy, w desperacji, nawet banany... Może to wegetarianie, czy coś...?

    Ciacho wygląda wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku myślałam, że to twój mąż tak się skręca :-D
    Moje koty nie jadały w ogóle nic oprócz mięsa, ale kot Cioci w Bandrowie był WEGETARIANINEM!

    OdpowiedzUsuń
  5. Makowiec super. A koty... tak co rano granica smierci glodowej. Wieczorem po pracy... to samo. Ale miska z suchymi kulkami stoi caly dzien nietknieta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku Limonko, powinnaś książki pisać! Tak miło czyta się Twoje posty, że czasami żałuję, że to już koniec :) A za makowca mój mąż oddałby co tylko zechcesz (pewnie nawet i mnie:P).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ile maku! Zdecydowanie coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń