czwartek, 27 sierpnia 2015

Szlifujemy, malujemy, odnawiamy i pieczemy ciasto totalnie morelowe
























Kupiłam sobie szlifierkę. Już dawno żaden zakup tak mnie nie ucieszył jak ten. Aby szlifierce nie było smutno dodałam jej do pary opalarkę. I rzutem na taśmę dorzuciłam zszywacz tapicerski.
W związku z niecodziennymi zakupami mam dziś dla was przepis wyjątkowy,
stary drewniany stół w nowej odsłonie:

Składniki:
1 stół drewniany
1 szlifierka powierzchniowa
1 paczka papieru ściernego
1 butelka rozcieńczalnika
2 pędzle (jeden do zmiatania pyłu, drugi do malowania)
1 puszka lakieru do drewna
1 ścierka do wycierania rąk z farby
Czas pracy: jedno popołudnie

Jak każdy przepis ten też wymaga skompletowania składników.
Tym razem jednak, nie muszą być one w tej samej temperaturze.
Dobrze gdy dysponujecie trawnikiem, werandą, tarasem lub kawałkiem podwórka, bo praca jest pyląca.
I co ważniejsze, mizeraki, osoby o słabych rękach, alergii, skłonności do psikania niech dadzą sobie spokój i poprzestaną na przeczytaniu przepisu.
Autorka nieco przeceniła swoje siły i nie spodziewała się nieprzewidzianych atrakcji i tylko jej ośli upór sprawił, że rzecz została doprowadzona do końca.
Pierwsza niespodzianka to drgania, które ze szlifierki przenoszą się na ręce, ramiona i całą resztę szlifującego. Po kwadransie miałam wrażenie, że wibruje mi zarówno trzeci migdałek jak i kamienie żółciowe.
Druga rzecz to siła. Aby szlifierka się nie znarowiła i nie poniosło jej w diabły, trzeba ją trzymać jak byka za rogi. Mocno, mocno i jeszcze raz mocno. No i trzeba naciskać, bo inaczej stary lakier będziecie pieścić zamiast zdzierać. A przecież nie o przyjemność dla stołu chodzi.

Jeżeli dacie radę, to już po pięciu godzinach przeciętnej wielkości stół będzie stał przed wami goły jak święty turecki.
Potem jeszcze tylko dokładnie odkurzamy, odtłuszczamy rozcieńczalnikiem i malujemy.
Jak dobrze pójdzie to kolację podacie już na dziele rąk waszych.
Kobieta zwariowała, powiecie.
Czasami też mam takie wrażenie. Ale po zbudowaniu w zeszłym tygodniu ceglanej ściany i odnowieniu dziś stołu* nic mnie już nie zdziwi.


Na tym pięknym nowym stole można postawić śliczne morelowe ciasto. Ciekawe co wzbudzi większy zachwyt?



Totalnie morelowe ciasto
forma prostokątna 28 x 20

biszkopt:
3 jajka
3 łyżki cukru pudru
3 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
strata skórka z jednej cytryny

do nasączenia
likier morelowy lub syrop morelowy (może być woda z cukrem i cytryną)

krem morelowy:

400 ml kremówki
2 galaretki morelowe
kilka świeżych moreli

do przełożenia:

Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni.
Białka ubijamy na sztywno. Dosypujemy cukier i ubijamy jak na bezę. Do niej dodajemy żółtka i ubijamy jeszcze kilkanaście minut.
Wyłączamy mikser i przesiewamy do miski mąki i dodajemy skórkę z cytryny. Delikatnie mieszamy i wykładamy na dwie blaszki wyłożone papierem do pieczenia.

Używam dwóch blaszek bo zawsze mam problem z przekrojeniem prostokątnego ciasta. Piekąc biszkopt w dwóch formach nie muszę martwić, ze coś mi się rozerwie.

Wkładamy blaszki do piekarnika i pieczemy około 10 minut.
Studzimy.
Wystudzone biszkopty zdejmujemy z papieru i skrapiamy likierem lub sokiem. Jeden z biszkoptów smarujemy konfiturą. Przykrywamy drugim biszkoptem i odkładamy na bok.
Aby zrobić krem rozpuszczamy obie galaretki w szklance wrzątku i studzimy je.
Ubijamy kremówkę i łączymy z wystudzoną galaretką (to bardzo ważne by oba składniki miały podobną temperaturę). Robimy to etapami. Najpierw dodając do galaretki łyżkę śmietany, potem drugą i całą resztę.
Wylewamy krem morelowy na biszkoptowy spód.
Morele kroimy na cząstki i rozrzucamy po kremie (lekko pomagamy sobie łyżką aby je zatopić)
Chłodzimy ciasto w lodówce. Przed podaniem dekorujemy je cząstkami owoców.




I jak sądzicie? Lepiej szlifować czy piec?


Smacznego i dużo satysfakcji wszystko jedno z czego.
* Jeżeli kogoś interesują szczegóły odnawiania, to odpowiem na wszelkie pytania (jeżeli będę znała odpowiedź, oczywiście)

2 komentarze:

  1. O kurcze! Przepis stolarski! Tego jeszcze nie bylo!
    Ja chyba nie mam az tyle talentu i zostane przy ciescie. Ale tylko jedzonym przy takim pieknym odnowionym stole!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Cię! Ja jednak zostanę przypieczeniu ;)

    OdpowiedzUsuń