piątek, 3 marca 2023

Pieczarki, ciecierzyca i waciki czyli jak popadłam w zdumienie oraz pyszny Nigel Slater



Dzisiaj będę zbulwersowana. Rozumiem masło; jestem już przyzwyczajona do tego, że czekolada; bo to, że napoje w Biedrze to wiadomo od dawna. Ale żeby waciki! Nijak nie mogę sobie ich wytłumaczyć.

Już wyjaśniam o co mi chodzi. Masło kiedyś ważyło w kostce 250 gramów. Ha, tego już nikt nie pamięta. Potem schudło do 200 gramów. Wiadomo, ciężkie czasy a klient więcej płacić nie chce. Więc zróbmy klienta w bambuko i udawajmy, że dobro klienta przede wszystkim. Bo klient wrażliwy i delikatny jest i ogłoszenie mu nagiej prawdy czyli" teraz za to samo zapłacisz mniej" mogłoby wzburzyć klienta. Ktoś tu kogoś potraktował niepoważnie. 

Nad tabliczką czekolady gorzkiej stałam jak żona Lota dnia pewnego jesiennego. Jak to 90 gramów? Zawsze potrzebując tabliczki (czytaj: 100 gramów) kupowałam jedną sztukę i ganasz wychodził pierwsza klasa. 

I znów mam wrażenie jakby po cichutko, skradając się producent postanowił oszczędzić zdrowie psychiczne klienta i go raczej nie informować. Jeszcze się  biedak zmartwi.

Ale ostatnia przygoda calkowicie zbiła mnie z pantałyku. 

Waciki są jakie są. Lubię bawełniane, takie po 100 sztuk. 

I jestem wierna sprawdzonym markom. 

Kiedyś zapas się kończy i trzeba się zaopatrzyć w nowy zestaw. Poszłam, kupiłam, przyniosłam do domu. Na pierwszy i drugi a nawet czwarty rzut oka nic mnie nie zaniepokoiło. Waciki jak waciki. Długi rulon, napis jak byk "100 sztuk", 100% bawełna. 

A wieczorem cała prawda stanęła naga jak świety turecki. Wacik pierwszy nieco mnie zastanowił. Jakis taki mikry był i niewyraźny. Jakby słabo się czuł i leciał z nóg. Wybaczcie tę antropomorfizację produktu kosmetycznego. Ale pierwszego wacika zrobiło mi się po ludzku żal. 

W umyśle moim zestawiłam go sobie z całą resztą 99 prężnych i napakowanych bawełną wacików i pomyślałam, że ten pierwszy to wypadek przy pracy. By machnąć sobie tonikiem oblicze musialam użyć sztuk dwóch. I jakież było moje zdumienie kiedy okazało się, że ten drugi jest również wagi muszej! I trzeci i kolejny, i pięćdziesiąty. Przy tym ostatnim skapitulowałam. 

Hm, wypadki się zdarzają, nawet najdoskonalsza linia produkcyjna czasem dostaje czkawki. Poczekałam do rana i popędziłam robić badanie rynku. 

Gdzieś w głowie, nieśmiało wykluwała się myśl, że może waciki są jak masło, jak czekolada, jak cola w Biedrze, jak mydło w kostce i one też straciły na wadze ale przybrały na wartości?

Bingo! wszystkie sprawdzone przeze mnie rulony, czy to 100 czy 50 sztukowe były tak samo anemiczne. Kiedyś umyłam dzioba 100 razy jedną paczką, teraz tylko 50 bo żeby poczuć magiczną świeżość muszę użyć kanapki z wacików. Wacik sztuk jeden nadaje się tylko do....nawet nie wiem do czego.

Świat jest zadziwiający. Oprócz papryki po 34 złote za kilogram i pomidorów na wagę złota są na tym świecie waciki, które są niby liczone w setkach a jednak nie do końca. 

Jest też dobra wiadomość: cebula staniała.

Tą wywrotową informacją przechodzę do jedzenia.

Moim drugim guru kuchni, obok Yotama Ottolenghi'ego jest Nigel Slater. Co prawda On twierdzi, że jest gotujacym pisarzem a nie piszącym kucharzem, ale wierzcie mi i jedno, i drugie robi po mistrzowsku.



Pieczarki, ciecierzyca, tahini - tako rzecze Nigel Slater w książce "Zielona Uczta, jesień, zima"

Potrzebujemy:

2 pieczarki portobello

2 obrane ząbki czosnku

1 puszkę ciecierzycy czyli 400g 

2 łyżki tahini

2 łyżeczki mielonego sumaku

1 łyżkę soku z cytryny

1 łyżkę listków tymianku

1 łyżkę czarnego sezamu

1 łyżkę białego sezamu

oliwa

Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni.

Na blaszce kładziemy kapelusze pieczarek bez nóżek. Nacinamy wnętrze i skrapiamy oliwą. Delikatnie solimy.

Czosnek blendujemy z 4 łyżkami oliwy, sumakiem, cytryną i szczyptą soli. Dorzucamy połowę ciecierzycy i blendujemy całość. Ja męczyłam się w moździerzu ale myślę, że blender da radę.

Mieszamy z masą tymianek, tahini i po łyżce ziaren sezamowych.

Do kapeluszy leżących na blaszce nakładamy pastę ciecierzycową. Na górę kładziemy ciecierzycowe kuleczki i polewamy oliwą oraz posypujemy resztą sezamu. Pieczemy około pół godziny.

Podałam te kapelusze z pieczonymi z harrisą ziemniakami i sałatką . 

Nigel Slater wie co pisze i wie co dobre.




Polecam i życzę smacznego


2 komentarze:

  1. Ja az z wrazenia kupilam pieczarki! Sa bardziej chlonne niz waciki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja oglądam uważnie każdy wacik ;)

    OdpowiedzUsuń