piątek, 13 marca 2020

Ostatnie trzy dni czyli zupełnie nie na temat

Od razu zaznaczam, że żadnego przepisu nie będzie. Nie dzisiaj.
Wiem, że dawno mnie nie było i winna jestem wyjaśnienia.
Z ręką na sercu obiecuję, że będą. Posypię głowę popiołem, wdzieję włosiennicę, wyznam grzechy. Dziś jednak pozwólcie na małą prywatę. Na opisanie ostatnich kilku dni i wniosków, do których doszłam.
Wszystkich rozczarowanych nie przepraszam ale zapraszam do następnych wpisów a zaciekawionych proszę o komentarz.


Trzy dni ze starością

Tydzień był wyjątkowy. Sprawy tzw urzędowe do załatwienia okazały się mieć dla mnie dużo głębsze konsekwencje niż się spodziewałam.
Co ja mówię, spodziewałam, nawet nie podejrzewałam.

Wtorek
Księgi wieczyste - moje miasto.

Jestem świadoma, że cała wiedza i mądrość mieszka w internecie.
Pomna tej mądrej wskazówki, sprawdziłam jak sprawy z wyżej wymienionym wydziałem UM się mają.

Otóż moi drodzy. Każda operacja uzyskania jakichkolwiek dokumentów jest obciążona opłatą. Rozumiem, państwo i jego jakże rozbudowana administracja z czegoś muszą żyć.

Na stronie ksiąg wieczystych czytam: opłaty należy wnosić w kasie Sądu Rejonowego.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że kasa i Sąd znajdują się zupełnie w innym miejscu niż wydział Ksiąg Wieczystych. Gwoli sprawiedliwości, oprócz tej kuriozalnej informacji, obok znajdziemy numer konta, na które możemy dokonać internetowego przelewu.

Szczerze powiem, że zlekceważyłam pierwszą wiadomość. Pomyślałam, że to pewnie jakieś stare niedopatrzenie.
Wyposażona w tę naiwną wiarę ruszyłam do wydziału Ksiąg.

Przypominam, że mamy obecnie pandemię koronawirusa; poczekalnia ma wielkość dwa metry na półtorej. Stoi w niej 5 osób i strażnik. Panie urzędniczki siedzą zamknięte za zamkniętymi i pilnowanymi przez strażnika drzwiami (RODO).
Na ścianie wisi znana mi już informacja o obowiązku dokonania wpłaty w kasie Sądu Rejonowego.

Stoimy, czekamy, rozmawiamy. Mała przestrzeń sprzyja nawiązywaniu dialogu.
Przyglądam się współtowarzyszom i dochodzę do wniosku, że jestem najmłodsza (ha, ha, ha)
Średnia wiekowa do gdzieś około siedemdziesiątki.
Stoję w kolejce nie w swojej sprawie lecz mojej 80 letniej mamy.
I pytam ludzi, czekających na swoją kolej czy nie mogli skorzystać z uprzejmej rady U.M. i zapłacić korzystając z internetu.
Otóż, jak można się było spodziewać, państwo nie mają internetu, nie mają bankowości elektronicznej. Państwo za to mają karty płatnicze. Mogliby zapłacić na miejscu korzystając z terminala.
No tak, ale terminala nie ma.

Po zaliczeniu poczekalni i wypełnieniu pożądanego druczku, trzeba zrobić sobie spacer do Sądu.
Wczoraj był piękny dzień, ja mam sprawne nogi. Sama przyjemność. Ale...
Nie wszyscy są w tak komfortowej sytuacji. A jeśli ktoś nie zna miasta bo przyjechał z daleka? Albo chodzi o lasce?
I już widziałam moją mamę zagubioną w tej sytuacji.
Z kwitkiem w ręce ruszyłam do Sądu.
Po odczekaniu kolejnego kwadransa (przede mną byli wszyscy ci, których zdążyłam poznać w księgach wieczystych), podchodzę do kasy i co widzę w pierwszej kolejności? KASA PRZYJMUJE TYLKO GOTÓWKĘ.
Zamurowało mnie. Przypominam: jest 11 marca. Cały świat uwrażliwia na kontakty międzyludzkie. Media trąbią o nie używaniu banknotów. A tu, jak wół przed karetą: TYLKO GOTÓWKA.

Czy to ja się czepiam, czy ktoś jest niefrasobliwy i nie nadąża?

Potem następuje powrót do zatłoczonej (już nowymi klientami) poczekalni ksiąg wieczystych. Stoję kolejny kwadrans i już jestem szczęśliwą posiadaczką pożądanego dokumentu.
I tylko te utyskiwania starszych pań: dobrze, że wzięłam sąsiadkę, bo to tak daleko.
Coś tu chyba nie gra tak jak powinno.

Środa
Urząd Miejski

Niestety, zdobywanie dokumentów potwierdzających bądź wykluczających całą masę spraw wymaga wizyt w różnego rodzaju urzędach. Tym razem padło na U.M.
Wszystko toczyło się dla mnie pomyślnie.
Kolejek praktycznie nie było, urzędnicy byli zarówno uprzejmi, jak i pomocni. A potem przyszło do uiszczenia opłaty.

Deja vu, jak nic deja vu.
Urząd Miasta od środka (co oczywiście widziałam ale zlekceważyłam) oklejony kartami z napisem: KASA NIECZYNNA (czytaj żadna z trzech kas nie przyjmuje wpłat).

Moja delikatna sugestia w wydziale architektury, ze opłata może być trudna do zrealizowania bo kartki i tak dalej...spotkała się ze zdziwieniem i skończyła życzliwą sugestią, że jest jeszcze wpłatomat.
Dostałam instrukcje gdzie to cudo rezyduje i ruszyłam wpłacić 17 złotych.

I znów naszła mnie myśl, że może i wszyscy wiemy, że świat jest cyfrowy, że bez touch padów ani rusz ale przecież  świat nie kończy się na czterdziestce (choć w marzeniach niektórych europosłów czas pandemii może odmłodzi nasze społeczeństwo).

Trzy osoby płci różnej rozszyfrowywały urzędową enigmę. Panowie cieszyli się, że mają we mnie pioniera bo cała ewentualna sromota spadnie na mnie.

Zabawa polegała na teście wyboru. Język urzędniczy jest mi zagadką. Nijak nie mogłam się do niego przystosować przez całe życie. Na widok pisma urzędowego dostawałam drgawek umysłowych i wyłączało się wszelakie czytanie ze zrozumieniem. Czytanie owszem, ale zrozumienie już nie.
Moja próba włożenia w maszynę siedemnastu złotych skończyło się co prawda sukcesem ale gdybyście zapytali o drogę, którą podążyłam dla osiągnięcia celu...byłoby gorzej.
Anegdota o małpie przyciskającej na oślep klawisze i tworzącej po iluś tysiącleciach sonet Szekspira jest  tutaj jak najbardziej na miejscu.
Tą małpą byłam ja.

Można by powiedzieć - kolejny sukces. Można do tego podejść z humorem. Ale...
"Ale" przekreśla wartość pierwszej części wypowiedzi. Jeśli zastosujemy "ale" deprecjonujemy całość. "Masz ładną sukienkę ale cię pogrubia". Rozumiecie co mam na myśli?

Moje "ale" dotyczy 18,5% osób (6 995 884 - TO JEST PONAD SZEŚĆ MILIONÓW) powyżej sześćdziesięciu pięciu lat.
Czy one sobie poradzą z maszyną typu wpłatomat? Czy one chętnie udadzą się na przechadzkę z jednego wydziału sądu do drugiego?
Możecie powiedzieć, że przecież dają radę. Tak, przy pomocy sąsiadki, wnuka, znajomego lub po prostu życzliwej osoby.
Ja protestuję przeciwko temu, że państwo olewa tych 60 plus.
Zapytaliście kiedyś seniora jak sobie radzi z postępującą cyfryzacją?
Oczywiście, są seniorzy zawstydzający swoje wnuki swobodnym poruszaniem się świecie wirtualnym ale czy tylko mi się wydaje czy może państwo gwarantuje każdemu obywatelowi "nie wykluczenie" ?
Na co dzień seniorzy bywają wkurzający. Wloką się chodnikiem, wpełzają powoli do lub z tramwaju. Marudzą, że drogo, marudzą, że młodzież. Ogólnie nie wiadomo do czego służą. Żyją jak u Snerga-Wiśniewskiego w Nagim Celu czyli żyją w innym czasoprzestrzennym świecie. Ale są. I nikt, jak dotąd nie odebrał im praw obywatelskich. Mają takie samo prawo do uczestnictwa w życiu jak wszyscy.
Ktoś powie, to ich wina. Niech się uczą. Mogę tylko powiedzieć: poczekajcie, też kiedyś będziecie starzy.

I ostatnia historia, która jest nieco inna ale dobrze pokazuje jak obojętni staliśmy się na starość i jak trudnym słowem jest empatia.

Czwartek
Salon Plusa

Przyszłyśmy podpisać nową umowę. Jest przed dziesiątą, salon świeci pustkami.
Pani od telefonów zaprasza nas do swojego stanowiska. Podchodzimy i moja Mama rozgląda się bezradnie. Gdzie by tu usiąść. Jedyne miejsce to wysoki stołek typu barowego, bez oparcia. Sięga mojej mamie pod pachy. Dla mnie miejsca siedzącego brak.
Pani  (około 50 lat młodsza od mojej Mamy) usiadła wygodnie nie mrugnąwszy okiem. Rozglądam się wokół. Widzę trzy stanowiska, przy których stoją puste, tradycyjnie niskie krzesła z oparciem. I nic nie rozumiem.
Czy pani jest ślepa czy może nie lubi staruchów?
Sugeruję, że może przejdziemy do innego stanowiska bo tam SĄ KRZESŁA! a moja Mama ma 83 lata. Pani się zastanawia, mruczy, że to miejsca koleżanek ale na widok (chyba) mojej bojowej postawy pozwala nam usiąść jak ludzie a nie Hemingway przy pinacolada.

Wyprawa po nową umowę zakończyła się sukcesem.
Powiecie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Niby racja ale jakoś nie może mi wyjść z głowy pytanie: a co z tymi, którzy po prostu siedzą w domach bo współczesny świat ich przeraża?

5 komentarzy:

  1. Czyli "To nie jest kraj dla starych ludzi" pelna geba. Az nie wiadomo co napisac. CHyba tylko tyle, ze jesli kiedykolwiek znajdziemy sie w sytuacji zeby jakos ulatwic osobom starszym zycie, to powinnismy to sami robic. Od krzesel w poczekalni, po latwosc wplaty...

    OdpowiedzUsuń
  2. Limonio, kocham Cię! Moja Mama zrobiła państwu polskiemu uprzejmość i po krótkiej chorobie zmarła w wieku 63 lat (na przeszczep szpiku się nie załapała, bo BYŁA ZA STARA!). Tato, zresztą zawstydzający swoje wnuki znajomością tajników IT, nieco dłużej cyckał pp, ale także odszedł na łono Abrahama nie pobierawszy długo emerytury. Mając na uwadze powyższe sądzę, że i mnie niedługo czas. Na razie każdego dnia cieszę się, że mamy w pp najwyższego Chrystusa na świecie, że cała nasza wieś na głos Kapłana modli się na kolanach za rozwodników (więc pewnie przed śmiercią porzucę grzeszny związek), że nasycenie urzędów urzędnikami jest właściwe, a w naszej skarbówce zlikwidowano kasę i niedopłatę jakichś paru groszy musiałam wpłacić - uwaga! - NA POCZCIE!
    Całuję serdecznie i idę se ukroić placka (mało słodkiego)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzyniu, tylko usiąść i zapłakać nad światem. Choć może obecne wydarzenia czegoś nas nauczą (.moje drugie, wredne "ja" kopie mnie pod stołem, że jestem naiwna)
      Ściskam cię bardzo

      Usuń
  3. Kochane moje. Przeczytałam wszystko i nawet się nie zdziwiłam. Wszystko to znam. Jest przerażające i nie napawa optymizmem. Najbardziej osłabia niemoc i bezsilnosc, bo przecież nie mozemy tego zmienić. Zapiernicza się przez 40 lat a potem jesteś zbędnym elementem. Aktualna sytuacja pokazuje co jest ważne - wygrane wybory!!! To, że my narażamy swoje zdrowie i zdrowie naszych najbliższych(pracuję w szpitalu) jest bez znaczenia. To, że się boję, że nie nie umiem odpoczywać, że nie umiem normalnie żyć kogo interesuje. Czy ta sytuacja zmieni ludzi? Nie nie zmieni,czy czegoś nauczy? Nie nauczy. Jest tylko jedno pocieszenie. Nie cały świat zwariował i nie wszyscy są źli. Życzę duuuużo zdrówka. Uważajcie na siebie.

    OdpowiedzUsuń