piątek, 29 lipca 2016

Jak rozbawić bogów czyli sernik z wirem z czarnej porzeczki
























Jeżeli chcesz rozbawić bogów, opowiedz im o swoich planach.
Jakie to prawdziwe.

Jeśli chcecie posłuchać tej historii, zapraszam, jeśli macie włączony piekarnik, przejdźcie niżej, tam znajdziecie przepis na sernik.

Wszystkie poranki mam bardzo precyzyjnie zaplanowane. Rzadko zdarza się, bym sobie zafundowała długie poranne leniuchowanie latem. Po prostu szkoda mi czasu. Jednak po iluś tygodniach spędzonych jak na obozie treningowym, czasami zamarzy mi się słodkie nieróbstwo, czytanie w łóżku i późne śniadanie.
Wczoraj wieczorem zrobiłam rachunek sumienia i obiecałam sobie wolny piątek. Nigdzie nie jadę, donikąd nie biegnę, nikogo nie spotykam. Mam wolne.
I całemu światu obwieściłam swoje plany.
Zapomniałam, że słowo wypowiedziane jest jak rzucone wyzwanie. Licho nie śpi.
No i zapomniałam, że moje plany mogą kogoś bardzo ucieszyć.
Poranek miał nawet dobre rokowania. Koszula nocna, mgła za oknem, niespiesznie wybierający się do pracy MMŻ, nakarmione koty. Już, już widziałam jak wskakuję po kołdrę, kiedy tylko MMŻ zniknie w białej mgle.
I w tym momencie wszystko się posypało. A właściwie polało.
Najpierw usłyszałam całkiem niewinny szum wody. Jako, że kuchnia jest miejscem, gdzie woda występuje niejako naturalnie, nie zwróciłam na to uwagi.
Jednak po chwili zaświtało mi w głowie, że przecież o tak wczesnej porze jedyny szum wody może pochodzić z łazienki.
Równocześnie powietrze w kuchni swoją przejrzystością zaczęło doganiać mgłę za oknem. No i zrobiło się cieplej.
Szum, mgła, ciepło. Pierwsze skojarzenie to sauna.
Hm, owszem, jest brana pod uwagę, ale raczej od poniedziałku i zdecydowanie pod inną szerokością geograficzną. Czyżbym miała projekcje i omamy? Aż tak bardzo się identyfikuję z ukochanym, że konfabuluję sobie jego warunki urlopowe?
Uczucie uczuciem, ale umiar mieć trzeba.
Szum narastał a kuchnia stawała się nieprzejrzysta.
Spod szafki zlewozywakowej wypłynęła gorąca Niagara.
Jak nic wytrysnęły nam gorące źródła! Świat nie takie niespodzianki widział; w końcu w parku Yellowstone jest podobno schowany gejzer, od wybuchu którego zacznie się koniec świata.
Najpierw próbowałam wywabić z łazienki MMŻ. Potem ruszyłam przez kłęby pary do boju.
Zawór, gdzie jest zawór!?
Ludzie i stał się cud. Spośród czterech różnych pokręteł, udało mi się za pierwszym razem trafić na to, odpowiedzialne za katastrofę.
Szum ustał, mgła zaczęła opadać a my staliśmy po kostki w gorącej wodzie.
Popatrzyłam na zegarek: 7.34.
Piękna pora, by złapać za ścierę i zacząć odsuwać szafki kuchenne by pozbyć się powodzi.
Kiedy kurz (czytaj para wodna) bitewny opadł przyszła pora na oszacowanie strat a przede wszystkim znalezienie winnego.
Dziura w wężyku doprowadzającym gorącą wodę była zbyt wymowna, żeby posądzać kogoś lub coś innego.
Straty? Właściwie nie ma strat. Są zyski, bo tak czystej podłogi w kuchni nie widziałam od dawna.
Jedyna niedogodność to brak ciepłej wody. Na szczęście dziś jest ciepły, słoneczny dzień a pojemniki z deszczówką nagrzewają się błyskawicznie. Będzie pierwotnie i z dreszczykiem emocji. Zrzucanie szatek na tzw łonie zawsze niesie w sobie pewien element ryzyka. Zauważy cię sąsiad czy nie?
Jeśli zgłosi sprzeciw, zawsze mogę skorzystać z jego łazienki.

I tak to zaczął się piątek. Leniwie, z książką w ręce i późnym śniadaniem. Tylko to ostatnie udało się w stu procentach.
Następnym razem, kiedy będę chciała opowiedzieć o swoich planach, ugryzę się w język.

Teraz czas na osłodę. Sernik z czarną porzeczką jest świetny. I pięknie wygląda.
Jak każdy sernik nie można go zepsuć i robi się go szybko.





Sernik z wirem z czarnej porzeczki
tortownica o średnicy 23 cm
spód sernika:

130 g ciastek oreo
25 g stopionego i wystudzonego masła
Miksujemy razem ciastka i masło. Masą wykładamy spód formy. Schładzamy spód godzinę w lodówce.
Po tym czasie wyjmujemy spód z lodówki i bardzo dokładnie owijamy formę folią aluminiową. Będziemy piec ciasto w kąpieli wodnej.

masa serowa:

600 g serka kremowego np. Piątnica lub serek śniadaniowy z Lidla
130 g cukru
4 jajka
otarta skórka z jednej cytryny
łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 łyżki budyniu waniliowego

porzeczkowy wir:
2 szklanki czarnych porzeczek
4 łyżki cukru

Do rondelka wsypujemy obrane z szypułek porzeczki. Odkładamy garść porzeczek. Resztę rozgniatamy i wsypujemy cukier. Gotujemy porzeczki aż się rozpadną czyli około 5-7 minut.
Zdejmujemy porzeczki z ognia i przecieramy przez sito.

Przygotowujemy masę serową.
Miksujemy krótko wszystkie składniki. Tylko do ich połączenia. Wlewamy masę na ciasteczkowy spód. Wtykamy do masy serowej porzeczki (te wcześniej odłożone). Na górze masy serowej robimy kropki przecierem porzeczkowym i czubkiem noża robimy esy floresy.

Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Do blaszki wlewamy gorącą wodę. Do środka wkładamy owiniętą folią formę z masą serową. Woda powinna sięgać do połowy formy.
Pieczemy ciasto około godziny.
Pozostawiamy w wyłączonym piekarniku do wystygnięcia. Potem zdejmujemy folię z formy i schładzamy sernik w lodówce.


























Smacznego i wielu zrealizowanych planów

4 komentarze:

  1. Wygląda obłędnie :)
    Zapraszam na nowy post! https://jaglusia.wordpress.com/2016/07/29/migdalowe-ciasto-z-malinowym-dzemem-chia/

    OdpowiedzUsuń
  2. Sernik wyglada inspirujaco. Jeszcze ani jednego sernika nie zrobilam tego lata, wiec chyba czas najwyzszy!

    Plany niestety tak maja, ze jak sie je oglosi swiatu to tyle z nich bywa. Szczegolnie te plany najbardziej wyczekiwane. Ale Limonko - w tym tygodniu tez jest piatek :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam to, oj znam... Zawsze przy takich okazjach powtarzam sobie, że "przynajmniej będzie co wnukom opowiadać"... ;)
    Sernik obłędny! Aż ślinka cieknie :)

    OdpowiedzUsuń