środa, 20 maja 2015

Makaron, tofu, szparagi, sezam czyli jak najdalej od sałatki sułtańskiej


Dziś jest dwudziesty maj i szparagi panoszą się w blogosferze jak perz na moich grządkach.
Zamiast je opisywać (nie grządki), postanowiłam w tym roku przede wszystkim zająć się ich zjadaniem.
Najpierw wybrzydzałam, że drogie a kiedy potaniały bezrozumnie rzuciłam się do kupowania.
I chyba osiągnęłam ten etap, że mogę już bez emocji i ślinienia się o nich mówić.
Przemknęła wam może myśl o cieście ze szparagami? Lub deserze?
Myszkując po książkach kucharskich przepisów na szparagi znalazłam mnóstwo. Niewiele się od siebie różnią. Raz są posypane jajkiem na twardo, raz parmezanem, raz pecorino, raz orzechami.
Ale ogólnie pierwsze skrzypce zawsze grają szparagi. I tak być powinno.
Jedynie zupy szparagowe nie wywołują mojego entuzjazmu, bo moim zdaniem szkoda marnować ich chrupkość w blenderze.
Deser szparagowy jakoś dotąd nie wpadł mi do głowy. Wymyślił go ktoś inny.
W książce* pamiętającej czasy poprzedniego systemu znalazłam kilkanaście przepisów. Wśród nich jak paw w kurniku pyszniła się sałatka ze szparagów po sułtańsku.
Wszystkie przepisy przeczytałam z uwagą. Dodatek cielęcego móżdżku, homara, mączki kokosowej czy bananów brzmiało w zapewne w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku równie niedorzecznie jak dziś pokojowo nastawiony poseł Kurski.
Pamiętam ten okres i jestem pewna, że homara znałam tylko z filmów przyrodniczych, banany bywały na święta a mączka kokosowa? Nawet nie wiedziałam, że istnieje takie dobro.
Czytanie książek poszerza horyzonty. O tak, na sto procent.
Sałatka ze szparagami znajdowała się między „budyniem ze szparagów „chantilly” a „sałatką ze szparagów po tyrolsku” Widać sułtan zaplątał się autorom między Francją a Niemcami.
Co zawierała owa bulwersująca sałatka? Cytuję: szparagi, kremówka, migdały, rodzynki, brzoskwinie z kompotu, „kocie języczki” lub rurki waflowe, cukier.
Opis jest krótki. Należało ubić śmietanę i udekorować pozostałymi składnikami, w tym ugotowanymi szparagami. Nie mówcie, że autorom brakowało wyobraźni!

Nie będę konkurować z oryginalnością. Nic nie przebije szparagów podanych z bitą śmietaną.
Moje danie jest bardziej tradycyjne i mniej wywrotowe.
I chyba smaczniejsze.

* książka nazywa się „Warzywa w kuchni” autorstwa Henryka Dębskiego i Danuty Dębskiej



Szparagi, tofu, makaron, sezam

dwie garści makaronu ryżowego
pęczek szparagów
kostka tofu
1 łyżka oleju sezamowego
2 łyżki sosu sojowego jasnego
łyżka ziół: bazylii tajskiej, mięty, kolendry
1 łyżka oleju arachidowego do smażenia
1 łyżeczka prażonego sezamu

Zaczynamy od ugotowania makaronu. Stosujcie się do instrukcji na opakowaniu a wszystko będzie dobrze.
Szparagi obieramy w ich dolnej części obieraczką do warzyw i kroimy na kawałki wielkości 2-3 centymetrów. Zostawiamy 10 centymetrowe górne części szparagów czyli główki.
Wyjmujemy tofu z opakowania i zawijamy w papierowy ręcznik.
Na zawiniątku kładziemy deskę (np. do krojenia) i obciążamy ją słoikiem z wodą. Wszystko po to, aby odsączyć tofu z wody.
Po kwadransie odwijamy tofu i kroimy na nieduże kawałki.
Rozgrzewamy olej arachidowy i wrzucamy kawałki szparagów. Smażymy je, podrzucając co pewien czas na patelni około 2 minut.
Odkładamy szparagi na bok.
Dolewamy łyżkę oleju arachidowego na patelnię i wrzucamy tofu. Smażymy aż osiągnie złoty kolor czyli około 3 minut.
Do tofu dorzucamy ugotowany makaron a potem kawałki szparagów. Główki szparagów zostawiamy na koniec.
Na patelnię z makaronem dolewamy sos sojowy i sos sezamowy. Mieszamy i zdejmujemy z pieca.
Zioła siekamy i dorzucamy do dania. Posypujemy uprażonym wcześniej sezamem i rozkładamy na górze główki szparagów.





Co wy na to?


Ja mówię: smacznego.

3 komentarze:

  1. jak już widzę przepyszne zielone szparagi to wiem, że to będzie coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, szparagi z rodzynkami i bita smietana to dosc odwazna kombinajca.
    Ja chyba jestem zwolennikiem bardziej tradycyjnych zestawien.

    Tofu i szparagi? JAK NAJBARZIEJ!

    OdpowiedzUsuń